niedziela, 14 kwietnia 2013

Zawieszam na czas bliżej nieokreślony.

No więc chciałabym zebrać trochę czasu na namysłu co dalej ma być na tym blogu. Prowadzę jeszcze trzy blogi. TRZY. I na ten nie mam na razie weny, ale jeżeli mnie natchnie to obiecuję,że pojawi się tu rozdział :)

sobota, 13 kwietnia 2013

Chapter eleven : " Wiedziałam,że będą problemy"

Szum wiatru po raz kolejny rozdmuchał jego czarne jak smoła włosy z kremowym,pojedynczym pasemkiem. Kolejny już raz poczułam jego nierównomierny oddech na moim karku. Staliśmy na skrzyżowaniu, w opuszczonym miejscu gdzie nikt już nie zaglądał. Wiedział o nim on, a teraz także i ja.
- Kocham cię,szkoda , że tego nie widzisz. - odrzekłam po branym wcześniej wydechu.
Opuścił głowę, a potem pokręcił nią przecząco.
- Ależ skąd, widzę to doskonale.- zaprzeczył moim wcześniejszym słowom.
 Nie okazujesz tego - parsknęłam pogardliwie.
Skrzyżował ręce i wpatrywał się we mnie z uwagą.
- No i co się tak gapisz ? W czasie naszego pobyty tutaj przez cały czas gadałam tylko ja, a ty zamieniłeś ze mną zaledwie parę słów ! - rozkręcałam się, tak aby widział zniecierpliwienie na mojej twarzy.
Irytujący gostek , który chce każdego trzymać w napięciu. Że niby taki tajemniczy, ta. Jasne.
- No,powiesz coś czy mam stąd wyjść ?!
Cisza. Westchnęłam ciężko i zarzuciłam torbę na ramię, chciałam już go wyminąć,ale poczułam jakie chłodne są jakie dłonie , gdy spoczęły na moich niczym nie okrytych barkach.
Odwróciłam głowę zdezorientowana i zanim się spostrzegłam, Zayn przyciągnął mnie do siebie, stykając razem nasze usta. Przez chwilę dałam bezwładnie mu się trzymać i z otworzonymi oczami patrzyłam jak bardzo oddaje się emocjom, które wyglądały jakby właśnie dawał im upust i zerwał je, "płynął pod prąd" jak rwąca rzeka.
 W końcu i ja dałam się ponieść. Zamknęłam oczy i odwzajemniałam każdy wcześniejszy pocałunek, oplotłam jego szyję i przyległam mocniej do jego ciała.
W końcu z nikłym uśmiechem oderwał się ode mnie i pogładził mój policzek.
- Kocham cię.
Powinnam poczuć ciarki, ale co..?
Nic nie poczułam.


    TO BYŁ SEN. Przerażona usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłonie. To było tak piękne , dlatego tak nierealne.  Chciało mi się płakać. Chyba jestem idiotką,iż pomyślałam,że taki chłopak w dodatku zajęty, ze sławnego zespołu ... mógłby mnie kochać. Uganiają się za nim tysiące lasek, no a ja ? Brzydka i głupia.
Wstałam z łóżka, napierając nogami o chłodną podłogę. W całym pokoju było zimno. A no tak, otworzyłam  rano okno by nie było mi gorąco.  Zdołowana dzisiejszym snem , nawet nie zauważyłam jak w drodze do szafy potknęłam się o coś i poleciałam z hukiem na ziemię.
Po pomieszczeniu rozległ się wrzask , i jak na moje zawołanie w drzwiach stanął Harry, który widząc całą szopkę pomógł mi wstać.
Wkurzona chwyciłam przedmiot z podłogi i pomachałam mu nim przed nosem.
- Co to jest ? - akcentowałam każde słowo , wyczekując na odpowiedź zakłopotanego bruneta.
- No to są moje bokserki.. - speszył się, a ja z miną typu 'WTF?!' popatrzyłam na rzecz i wcisnęłam mu ją w ręce, tym razem podnosząc nową z tej samej podłogi.
- Raczej TO.
- A, no bo widzisz to jest Ashley - odparł dumnie - Mój pluszowy miś Koala.
- Tak ? No to go sobie weź  z powrotem i tamte gacie też - rzuciłam przytulankę na łóżko i podążyłam do łazienki umyć zęby.
Jak na złość, przyjaciel poszedł za mną i wpatrywał się kiedy plułam tą pastą, przez co czułam się niekomfortowo. Nienawidzę pluć i jeszcze bardziej,kiedy ktoś patrzy. O dziwo, chciał jeszcze ze mną konwersować.
- Czyżby śniła ci się ta klata ? - pokiwał zabawnie brwiami i zdjął koszulkę, ukazując umięśniony tors.
 Z racji tego,że stał obok, nawet nie podnosząc na niego wzroku kopnęłam chłopaka nogą w łydkę.
Roześmiał się i wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samą bym doprowadziła się do porządku.
Założyłam na siebie to.
Po ogarnięciu się wyszłam z łazienki i , gdy Harold poszedł do łazienki , ja udałam się do pokoju Alex.
Zobaczyłam,że siedzi na łóżku ze spuszczoną głową, więc jak na dobrą siostrę przystało usiadłam obok niej i pogłaskałam ją po ramieniu, na skutek czego podniosła głowę.
- Przespałaś wczoraj chyba cały dzień i nawet nie zauważyłam,że nie zdążyłam opowiedzieć ci co się wczoraj działo.
Na jej twarz wstąpił blady uśmiech i wzruszyła ramionami.
- No,szkoda.
- Sądziłam,że niedźwiedzie budzą się we wiosnę - badawczo się jej przyjrzałam.
- Heh - nie zaśmiała się, lecz po prostu wypowiedziała to słowo i to tak nienaturalnie,że nie miałam ochoty pytać co dalej.
- I co dalej ? - spojrzała na mnie dziwnie - W sensie,że opowiedziałabyś mi może swoje randewu z Niallem .. - zachęcałam ją szturchając przy tym łokciem w jej łokieć.
Wstała i wzięła torebkę,przerzucając sobie przez ramię.
- Wychodzę.
Skierowała się w stronę schodów prowadzących na dół, a ja jak poparzona zerwałam się za nią.
- W samej piżamie ?!
Wzruszyła ramionami.
- To wolny kraj.
- Jest śnieg, będzie ci zimno.
Zakładała już swoje ... japonki !
- Stopniał - odpowiedziała przelotnie.
- Bitch,please - spojrzałam na nią z podniesionymi brwiami.
Otóż,moja siostra wybiera się w pomarańczowej piżamce w kropeczki oraz kwiatki, do tego w japonkach na zewnątrz. Publicznie, podczas gdy wszyscy z powodu wiatru i śniegu chodzą w kurtkach,szalach i kozakach.
- Nie możesz tak wyjść, Alex ! - podniosłam głos czując, że do dziewczyny nic nie dociera.
Odwróciła się wkurzona w moją stronę.
- Jesteś moją młodszą siostrą, nie decydujesz więc moim życiem, skup się na sobie i tym swoim chłopaku !
- Ja.nie.mam.c-h-ł-o-p-a-k-a. - wysyczałam.
- A ten twój Harry co się z nim lizałaś na lodowisku ?
- Nie będę ci tego wyjaśniać w progu !
Klasnęła w dłonie.
- No to widzisz . Nie mamy o czym rozmawiać - wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
Stałam i wpatrywałam się w przedmiot,przez który wyszła przed momentem moja siostra.
Przez ten czas Hazz już zdążył wrócić z łazienki.
Otworzył szufladę w kuchni i wziął kartonik z ciasteczkami.
Siłował się jak by tu je otworzyć,a że nie chciał wyjąć i osuszyć noży ze zmywarki, mógł tylko pomarzyć o zanurzeniu swojej dużej ręki we wnętrzu opakowania.
Zaczął więc je lizać i popatrzył na mnie błagalnie.
Podeszłam do niego i wytrąciłam mu przedmiot z ręki.
- Co ty robisz ?! Mama nie uczyła ?! - awanturował się - Moja dziewczyna nie powinna robić takich rzeczy swojemu facetowi.
Spojrzałam na niego złowieszczo.
- Nie jesteśmy parą.
Zaśmiał się po swojemu.
- A kto wczoraj przyznał przed Zackie , że tak ? - pokazał na mnie - Ta dziewczyna !
- Zackie ? - zdziwiłam się.
- Zayn i Jackie, logika.
- A my niby jak się nazywamy ...?
Główkował się chwilę.
- Co powiesz na ' Harmin' ?
Skrzywiłam się.
- Czyli już wiemy,że z połączenia naszych imion nic nie wyjdzie.
- Harmin Stierce !
Uśmiechnął się szeroko , urocze ma te dołeczki. CO JA PLOTĘ, on mi się nie podoba. To udawany związek, o ile tak można to nazwać.
- Czy według ciebie Jacqueline jest ładna ? - zagadnęłam.
Zaczął się śmiać jak dziki.
- Tak i może jeszcze Louis nie śpi w slipach z zebrą.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie wnikam. Coś niedobrego dzieje się z Alex..
- Z kim ?
Spojrzałam na niego zbita z tropu.
- Serio, Harry ? Serio ? Mieszkasz z nią pod jednym dachem,poznałeś ją i nadal nie kojarzysz ?
- A,z twoją siostrą - uśmiechnął się głupio, ja tak samo.
- Mhmm...właśnie tak.
- A co się stało ?
- Problem w tym,że tego chcę się dowiedzieć.
Po dłuższych rozmowach, Styles zaproponował spacer, aby ochłonąć.
~*~
Nadal dziwiłam się jak w taką pogodę można śmigać w samej przewiewnej piżamce. Alex musiało się coś wczoraj stać, skoro była taka nieobecna , smutna i rozdrażniona.
- Odezwiesz się ? - do moich uszu dobiegł głos Harry'ego, którego najwidoczniej nudziło to, że przez całą drogę była cisza.
- Już.
Spojrzał na mnie wilkiem.
- Yasmin, potem to sobie z nią wyjaśnisz. Na razie się tym nie martw, może jakaś niedobudzona albo coś.
- Tobie to łatwo mówić, bo ty przecież w życiu nie masz problemów.
Zatrzymał się.
- Jakieś aluzje ? - rzucił oschle.
- Tak ! A żebyś wiedział . Bo ty tylko zarządzasz innymi, nie umiesz wczuć się w problemy ludzi tylko żyjesz w tym swoim bogatym,wyśnionym świecie.
Stał i w osłupieniu patrzy się na mnie zbity z tropu.
- Przepraszam - westchnęłam - Poniosło mnie.
Chwycił mnie za ramiona. Odwracałam wzrok od jego oczu, były zbyt głębokie. Uniósł ręką mój podbródek, tak bym nie uciekała wzrokiem.
- To jej problemy. Wyjaśnicie sobie to później.
Czułam się jak jakaś zahipnotyzowana . Jak w tych filmach o wampirach, którzy mogą oczarować spojrzeniem, każąc zrobić tobie wszystko co oni chcą.
Skinęłam głową i ruszyłam z nim dalej.
- Wiesz co jest dziwne, Harry ? - zapytałam nagle.
- Nie, co ?
- Jak możesz przyjaźnić się z takim idiotą ?- wywróciłam oczami na samo wspomnienie chłopaka.
Wzruszył ramionami.
- Spokojnie, do Louisa da się przyzwyczaić.
- O Zayna mi chodziło - oświeciłam go, a on roześmiał się.
- Uwierz mi, to drugi najrozsądniejszy facet w One Direction.
Podniosłam brew.
- No chyba nie. Dziewczyny traktuje jak zdobycze. Wiesz ile razy pod nieobecność Jackie ze mną flirtował ? A tak to nie, wielce obrażony.
- Ty też się tak zachowujesz.
Myślałam, że szału dostanę.
- I ty przeciwko mnie ?!
Uniósł ręce w geście obronnym.
- Nie o to chodzi. Pozwalasz mu się sobą bawić.
- Jak to ?
- Kiedy jesteś na niego obrażona , co się bardzo często zdarza - spojrzał na mnie wymownie - I zachowujesz się wobec niego jak ostatnia podła suka to jego to bardziej pociąga. Flirtuje z tobą, bo widocznie sądzi, że jesteś pociągająca.
Zmarszczyłam brwi.
- On flirtuje z połową dziewczyn. To co mam mu nie dawać ze sobą flirtować.?
- Właśnie tak - przytaknął.
Zamyśliłam się chwilę. Może faktycznie ...nie, takiego chłopaka jak on nie może pociągać taka dziewczyna jak ja. Nie ma takiej opcji.
- Zaraz, zaraz.. ja zachowuję się jak suka ?!
Uśmiechnął się.
- Wolisz określenie obrażalska Brytyjka ?
Zamilkłam.
- Czyli...ty też w pewnym sensie twierdzisz, że .... jestem pociągająca ? - naciągałam to zdanie.
Spuścił głowę w dół.
- No w pewnym sensie jesteś, ale ja nic do ciebie nie czuję poza przyjaźnią.
To ..dobrze. Bo ja też nie - zaczęliśmy się z siebie nerwowo śmiać.
- No..właśnie.
W pewnym momencie poczuliśmy na skórze kropelki deszczu. Tylko tego brakowało. Styles nałożył na głowę kaptur , a ja nawet tego nie miałam. Deszcz zaczął padać ze zdwojoną siłą, krople bardzo mocno uderzały .
- No nie..- jęknęłam.
Moja kurtka była cienka, bo nie zapowiadali dziś deszczu i śniegu. Czyli, że mogę zrobić jeden krok i już przemoknąć, tak że nie zostanie ani jedno suche miejsce.
Usłyszałam ciężki wydech Harry'ego.
- Paparazzi... fuck. Jak nas zobaczą teraz razem i pstrykną fotkę to od razu , że jesteśmy parą i nie będzie to już wiadome tylko dla Zackie.
- Przestań tak mówić ! - warknęłam mając dość pieszczotliwego imienia tamtej dwójki.
- Dobra, nie pozwolę ci tak zmoknąć niech sobie robią te zasrane zdjęcia.
- Nie, lepiej nie ryzykuj - poprosiłam, lekko się odsuwając.
Chwyci mnie za rękę i pociągnął do siebie. Zdjął swoją kurtkę i kazał mi ja nałożyć. Szczerze, wyglądałam całkiem całkiem w przydużych ciuchach "mojego chłopaka".
- I jest pięknie.
Poczułam jakby przypalały mi się policzki. No a nie powinny.
Tłum dziennikarzy podbiegł do nas w ciepłych kurtkach i nie odstępując nas na krok, robili zdjęcia dużymi aparatami.
- No, ale ty zmokniesz ! - rozżalona chciałam już oddać mu jego własność, ale nie pozwolił.
- Daj spokój, mamy bardzo mały kawałek drogi do domu chłopaków, tam się jakoś ukryjemy.
Skinęłam i podążyłam za nim.
Harry chciał mi coś powiedzieć, ale przez tylu ludzi nie mógł, więc schylił się lekko ku mnie, bym mogła usłyszeć. Los chciał bądź też nie chciał zesłać matkę z jakimś dzikim dzieckiem, którzy biegnąc do domu, by schronić się przed deszczem niechcący popchnęli na mnie Harry'ego, powodując zetknięcia naszych ust.
Idealny materiał do pierwszych stron gazet.
Tym razem ja pociągnęłam go za rękę i razem jakoś dobiegliśmy do domu.
- Nie no, teraz to będzie sensacja ! - na twarz Hazzy wstąpił gniew - Mam już ich dość. Nie umieją uszanować życia prywatnego innych !
- Taka cena sławy.
- Teraz widzisz, że nie tylko ty masz problemy, patrz co ja i chłopcy musimy znosić.
- Jak to zobaczą moi rodzice, to chyba mnie z domu wyrzucą!
Zdziwił się.
- Za jeden pocałunek ? To nawet nie był pocałunek.
- Za pocałunek nie, ale za pocałunek z tobą, już tak.
- A co,nie lubią mnie ?
- Nie lubią sławnych osób - sprostowałam - Uważają ich za bezwartościowych,pustych i niemądrych ludzi. Chcą żeby ich córeczki miały bogatych,wykształconych mężów, którymi można się pochwalić.
Zmrużył oczy.
- Współczuję. Gdyby moja mama to zobaczyła to by się cieszyła, że "jestem" z kimś takim.
- Nie zapędzaj się, Harry - uspokoiłam go - To udawane , pamiętasz ?
- No tak, tylko po prostu tak sobie powiedziałem - rzucił.
---Perspektywa Zayna---

Louis po raz kolejny przystawiał twarz do okna, przez które widać było pogodę na zewnątrz. Coś okropnego.
- Nawet pingwinów bym nie wypuścił na zewnątrz - oświadczył.
Usłyszałem ciężkie westchnienie i ostry jak żyletka głos mojej dziewczyny.
- Żal mi ciebie, Lou. Jesteś taki tępy. Przecież pingwinów nawet nie ma w Wielkiej Brytanii.
Louis odwrócił się oburzony.
- Tak ? No to może powiesz gdzie, mądralo ?
- To proste. W Madrycie.
Liam parsknął śmiechem.
- I kto tutaj jest tępy ?
- Dobra, dajcie na luz i jej nie obrażajcie. Przecież...ktoś..mógł wywieźć kilka pingwinów do Madrytu - próbowałem usilnie bronić Jackie, nawet z faktu iż wiedziałem,że plecie totalne bzdury.
- Och,błagam Zayn. Nie kompromituj się - Niall podniósł brwi i chwycił konsolę do gier, przez którą miał zaraz grać z Louim.
- Jesteś dzisiaj jakiś zły Niall - zauważyłem , zerkając dziwnie na kumpla.
Czułem jak wywraca oczami.
- Wydaje ci się.
- No chyba raczej nie.
- Tak.
- Nie, Niall. Wiem co widzę.
Jackie wstała spod mojego ramienia i skierowała się do kuchni.
- Zayn, mogę wypić twoje piwo ?
Chłopcy spojrzeli na mnie wyczekująco. Zrobiłem im wielką awanturę wczoraj, że moje ostatnie piwo, które najbardziej lubię specjalnie trzymam w lodówce i aby nikt mi go nie tykał. Musiałem powtarzać to po raz setny od incydentu, w którym Louis je wypił.
- Oczywiście,że możesz kochanie.
Poczułem na sobie nienawistne spojrzenia przyjaciół. Na nich się nadarłem i broniłem tego piwa jak skarbu, a teraz od tak oddałem go blondynce.
Przez drzwi ktoś wszedł. Każdy podniósł wzrok, który stanął na Harrym i Yasmin.
- Cześć - odpowiedziała nieśmiało brunetka, która nawet na mnie nie spojrzała.
Bawiło mnie to, nie ukrywam. Chyba bała mi się spojrzeć prosto w oczy, myśląc, że się na mnie uodporni. Żadnej się to nie udało.
- Harry, jaki ty przemoczony - zauważył Liam , który pociągnął nas głębiej do środka.
- Tak, oddałem Yasmin moją kurtkę , bo zaczął padać deszcz.
- Chociaż ja nie chciałam - obroniła się szybko dziewczyna.
Jackie niechętnie burknęła coś pod nosem i z piwem usiadła obok mnie.
- Widzieliście ten artykuł na stronie plotkarskiej ? - zagadnęła ich, po czym popatrzyli na siebie z przerażeniem.
- Jaki artykuł ? - zapytał Harry.
Zamiast Jackie, laptopa podał im Niall. Widniało tam wielkimi jak wół literami " Harry Styles i tajemnicza nieznajoma. Nowy gorący romans młodego gwiazdora"  A pod spodem zdjęcie, na którym całują się w deszczu.     Nie miałem zbytnio ochoty go oglądać, pomimo tego,że ich związek mnie wcale nie interesował.
- Wiedziałam,że będą problemy ! - Yasmin skrzyżowała ramiona.
- To wy jesteście parą ? - zapytał ich Niall.
- Tak - odpowiedział szybko Harry - Właśnie tak.
Nie rozumiałem z czego robią takie zamieszanie, przecież już wczoraj oznajmili mi, że nie są tylko przyjaciółmi.
~*~
Przepraszam za długość ;p
Przypominam o asku, na którym możecie zadawać mi pytania : http://ask.fm/MrsMalikPoland1
oraz mój Twitter : https://twitter.com/MrsMalik_Poland

wtorek, 2 kwietnia 2013

Chapter ten : "Czysta improwizacja"

We śnie poczułam bardzo przyjemny zapach wydobywający się - jak sądzę - z kuchni. Przeciągając się wywlokłam się z łóżka, ścieląc po sobie . Spojrzałam na wyświetlacz w komórce -9.04- . Alex jeszcze spała, a rodzice dwa dni temu wspominali, że dzisiaj zabierają bliźniaków do Szkocji, gdzie mieszka ciocia Abby, bo podobno się za nią stęsknili. Otóż, ciotka była po pięćdziesiątce i z dosyć złośliwym,żeby nie powiedzieć wrednym,charakterem. Nienawidziłam tam przyjeżdżać, ale skoro Kevin i Max mieli o niej dobre zdanie , to już nie moje zmartwienie. Grunt,że rodziców dzisiaj nie było.
Zeszłam na dół dotykając stopami niebywale zimne schody z jasnego drewna i cały czas przecierałam oczy z powodu niezupełnego dobudzenia się.
- Wiesz co, Harry ? Śniły mi się naleśniki,normalnie aż je poczułam. - ziewnęłam, a kiedy widziałam już wszystko wyraźnie,Harry właśnie postawił na talerzu na stole wspomnianą przeze mnie potrawę.
- Poczułaś, mówisz ? - uśmiechnął się i odsunął mi krzesło - Smacznego.
Usiadłam i zaczęłam powoli smarować je dżemem.
- No, no, nie wiedziałam, że z ciebie taki kucharz.  Może dobrze zrobiłam, że cię przyjęłam - pokiwałam brwiami.
Usiadł naprzeciwko mnie.
- No raczej.
Chwyciłam za szklankę soku pomarańczowego, a kiedy on jadł , przystawiłam usta do szklanki i zawiesiłam wzrok na jego wargach. Tych samych, które całowały mnie wczoraj późnym wieczorem. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy rzeczywiście robił to nieumyślnie.
- Od razu powiem, że ten sok był ze sklepu i nie odpowiadam za substancje tam pływające - uprzedził widząc, że cały czas trzymam szklankę przy ustach i nic nie robię.
Wyrwałam się z amoku i parsknęłam śmiechem. Szybko się napiłam i odstawiłam z powrotem na stół.
- Nie, nie, wszystko dobrze - zapewniłam.
Zmarszczył brwi, a potem uśmiechnął się.
- No to co tak zastygłaś bez ruchu ? - szybko wytarł się w okolicach ust - Miałem tam dżem, prawda ?
- Nie - również posłałam w jego stronę uśmiech, starając się zakryć nim fakt, że doszukiwałam się w nim atrakcyjnych rzeczy. Miał ich bardzo dużo, ale czułam, że moje serce chyba jest zajęte.
Miałam się z nikim nie spoufalać,przyrzekałam to sobie i nie zamierzam ulec w przypadku Harry'ego, a już tym bardziej Zayna. Im bardziej sięgałam pamięcią do czarnowłosego , tym bardziej chciałam bezmyślnie całować powietrze.
- Dziwna jesteś - Styles zaczął się nabijać.
- Pokazać ci drzwi ? - podniosłam cwanie jedną brew.
- Nie dzięki.- zamilkł i spróbował wciągnąć koniec naleśnika ustami, patrząc przy tym na mnie.
Westchnęłam.
- Czy ty każdą najmniejszą czynność musisz zamieniać w akt seksualny ?
Roześmiał się i jadł dalej, a ja musiałam zadać mu to pytanie, bo czułam, że zaraz eksploduję.
- Harry - wspomniałam jego imię, na co popatrzył się na mnie z uwagą - Wczoraj wieczorem...- jąkałam się.
- Miałam zajebisty sen - wtrącił - We śnie całowałem się z taką laską, że ci mówię. Nie wiedziałem , że to tak intensywnie i przyjemnie czuć, jakoś dziwnie , bo myślałem, że kiedy się śpi nie odczuwa się takich rzeczy - uśmiechnął się.
- Tą "laską" byłam ja - zakrztusił się naleśnikiem - Całowałeś mnie wczoraj.
- To czemu mi po mordzie nie dałaś, dziewczyno co z tobą jest nie tak ? - zaczął się awanturować.
- Nie, naprawdę nic się nie stało , ale czy ty zrobiłeś to..świadomie ?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie zrobiłbym tego, wiem, że podoba ci się Zayn.
Zmroziłam go spojrzeniem.
- Wypchaj się z tym Zaynem.
 Pstryknął palcami.
- Wybierzemy się dzisiaj na lodowisko ?
- Fajnie, tylko, że ja jeżdżę jak kaleka.- wyszczerzyłam się.
- Mam ręce, przytrzymam cię. Tylko idź się ubierz.
Wstałam od stołu i pognałam na górę.
Rozczesałam włosy i ubrałam się w  to 
~*~
- Mówię ci, naprawdę nie umiem jeździć . Przewalę się na ciebie, stłukę ci żebro i wybiję nam obojgu śliwy pod okiem - marudziłam w połowie drogi.
Najwyraźniej olewał to, bo cały czas tylko zbędnie się uśmiechał.
- Przynajmniej będzie zwała - roześmiał się, ale skarciłam go wzrokiem - Oj,no przepraszam . Będę cię trzymał za rączkę - przybrał pieszczotliwy głos, przez który miałam ochotę go walnąć.
Doszliśmy na ogromne lodowisko, dzisiaj chyba każdy chciał pojeździć, bo ludzi było sporo.
Dygotałam z nerwów, bo zawsze bałam się i kompromitowałam kiedy zaliczałam glebę, dlatego jeżdżenia na lodzie próbowałam pierwszy i na to wygląda,że przedostatni raz.
- Harry,ja tam nie wejdę.- pokręciłam głową, kiedy on wypożyczał dla nas łyżwy.
- Daj spokój. Jaki masz numer buta ?
Uśmiechnęłam się chytrze. Przecież jeżeli nie będzie wiedział , to nie wypożyczy dla mnie łyżw i nie pojeżdżę.
- Nie powiem.
- Yasmin,nie przeciągaj struny - pogroził, wzrokiem pokazując na faceta, który się już niecierpliwi.
- No, nie powiem ci. - ta odpowiedź dała mi satysfakcję, ale nie na długo bo chłopak podniósł mnie i trzymał na rękach. Wziął moją stopę i zobaczył na podeszwie numer buta.
- A drugie łyżwy rozmiar 39 - uśmiechnął się zwycięsko, odebrał rzeczy i dalej niósł mnie aż na ławeczkę.
Zakładał swoje, a ja nadal siedziałam i kręciłam głową.
- Jesteś podły.
Wskazał dyskretnie na chłopaka o kruczoczarnych włosach z blond pasemkiem,w jakimś białym T-Shircie , który stał bokiem i palił papierosa , wypatrując kogoś na drodze.  Nie wiedziałam czemu jak głupi gapi się na tego chłopaka i wymownie na niego pokazuje, ale dopiero zdałam sobie sprawę, kto to właśnie jest.
 - Zayn - wyszeptałam patrząc na niego cała znieruchomiała.
- No raczej nie Madonna - wyszczerzył się - Ciekawe po co on tutaj. Podejdziemy do niego ?
 Westchnęłam ciężko i wstałam.
- Yhym..chodź.
Zayn zobaczył nas z trochę opóźnionym zapłonem. Na widok Harry'ego uśmiechnął się lekko, a wobec mnie zachowywał się tak,jakby wcale mnie tu nie było. Przywitał się.
- Harry, przepraszam za tą awanturę wczoraj, ale zdenerwowałem się, że wynosisz się z domu.- usprawiedliwiał się, a Hazz machnął ręką.
- Oj, było co było. Ty na lodowisko, czy po prostu na postój ?
- Na lodowisko. Czekam teraz tylko na Jackie.
Pociągnęłam Stylesa za ramię, i na dźwięk mojego głosu Zayn dopiero na mnie spojrzał.
- Chodź, Hazz. Idziemy na lodowisko.
- Ale przecież nie chciałaś i mi marudziłaś - wydał się być zdezorientowany,ciągnęłam go mocniej by wyjść od Zayna i uwolnić się o gadaniu na temat jego dziewczyny. I tak zaraz będą jeździli na tej samej powierzchni co my.
- Ale zmieniłam zdanie - wysyczałam - Chodź.
Lekko co przekroczyliśmy bramkę, a już kurczowo trzymałam przyjaciela za ramię.
- Nie puszczaj mnie, bo z robię ci z łapy obwarzanek - szeptałam gorączkowo bojąc się w całości wejść.
Zaczął się śmiać.
- Ty serio ? Nawet nie weszłaś do końca. Stoimy nadal w progu.
Zmroziłam go spojrzeniem i praktycznie rzecz biorąc po postawieniu obu stóp na lodzie wskoczyłam mu w ramiona.
- Oj,Yasmin Yasmin co z ciebie za tchórz.
- Nie jestem tchórzem,po prostu....
Odstawił mnie i od razu szybko chwycił za dłonie.
- Po prostu nie chcę się przy tobie skompromitować.
Przeczesał dłonią jedną falę moich włosów i uśmiechnął się pocieszająco.
- Przynajmniej będziemy się śmiać, że jak wejdzie niunia Zayna to lód będzie pomarańczowy - roześmiał się, a ja z nim.
Jechaliśmy jakoś razem pod rękę, oczywiście były potknięcia szczególnie z mojej strony.
Po środku jechali Jackie i Malik trzymający się za ręce , gdy panna Donovan mnie zobaczyła od razu przyciągnęła chłopaka do siebie i zaczęła namiętnie go całować przez parę dobrych minut.
- Ja bym tyle nie wytrzymał bez tlenu ! - skarżył się Harry widząc całą szopkę.
Szturchnęłam go w bok.
- W nocy to mnie jakoś całowałeś i nie przejmowałeś się, że długo.
- To naprawdę było nieświadomie, przysięgam.
W jego oczach dostrzegłam coś dziwnego,jakby sam nie wierzył w to co mówi, coś w rodzaju tego,jakby chciał zataić przede mną prawdę.
- Okej,wierzę ci - skłamałam.
Uśmiechnął się.
- No to sprawa wyjaśniona.
Pociągnął mnie za rękę i dojechaliśmy do barierki,przy której odpoczywała zakochana para.
- O, Jazmin. - skrzywiła się Jackie, a ja wywróciłam oczami. Znowu przekręca moje imię - Cześć..
- Tia..cześć.
Zapanowała niezręczna cisza.
- Jak wam się jeździ ? - zapytał Harry próbując rozluźnić atmosferę.
- Dobrze.- odparli chórem.
Zaczęli przechwalać się jak jest im razem wspaniale i jak im się układa.
- Tak, mi i Harry'emu też się znakomicie wiedzie - kłamałam, a gdy Hazz zrobił nietęgą minę,dyskretnie go szturchnęłam,by zajarzył o co chodzi.
-To wy jesteście parą ? - zabrała głos zdziwiona blondyna, a ja szybko złapałam Styles'a za rękę.
- Tak, wczoraj kiedy do niej pojechałem to się działo, ci mówię koleś - brunet szturchał porozumiewawczo Zayna w ramię.
Nie postaliśmy za długo, bo Jackie znowu pociągnęła swojego chłopaka na przejażdżkę , podczas gdy odciągnęłam Harry'ego na bok.
- To była czysta improwizacja - usprawiedliwiałam się.
- Dobrze, tylko bez całowania się i tych takich rzeczy - podrapał się po karku i nieśmiało spojrzał mi prosto w oczy - Już i tak mi wstyd za tą akcję z wczoraj.
Poklepałam go po ramieniu.
- Jasne,nie martw się.
Harry ruszył w pościg za Zaynem, gdy ja i Jackie stałyśmy przy poręczy.
- Ale trafiłaś - zakpiła odprowadzając wzrokiem chłopaków.
Wywróciłam oczami. Najchętniej odeszłabym stąd, ale wywaliłabym się i stłukła sobie kolejną obolałą część ciała dzisiaj.
- Tak ? Dziękuję. Przynajmniej - przełknęłam ślinę nie mogąc uwierzyć w to co zaraz wyjdzie z moich ust - ...mój chłopak nie jest tak egoistycznym zapatrzonym w siebie debilem jak twój.
- Lecisz na niego,ale lepiej wybij sobie Malika z głowy. Jest mój.
Odwróciłam się do niej.
- Chyba farba do włosów ci się przelała do mózgu. Nigdy nie poleciałabym na takiego idiotę co na dodatek pali papierosy. - kłamałam.
- Wiesz, przynajmniej nie jest podrywaczem.
Stanęła mi w głowie scenka , gdy podczas siedzenia w kawiarni uwodził mnie wzrokiem.
- No żebyś się tylko nie zdziwiła - rzuciłam.
Prychnęłyśmy z pogardą w tym samym czasie.
Po paru chwilach gonitwy podjechali chłopcy,i od razu zaczęło się denerwujące mizianie zakochanej parki. Noski o noski, nóżki o nóżki, w pewnym momencie Zayn powiedział, że nie widział dziewczyny,która by tak całowała.
Zerknęłam na Harry'ego, którego już wkurzało, że jego przyjaciel skupia całą uwagę na sztucznej pannie, więc lekceważąc nasze wcześniejsze ustalone reguły,pociągnął mnie za nadgarstek i zawzięcie pocałował,aż pozostali się obrócili.
Kiedy oderwał się ode mnie nie mogłam wykrztusić słowa, a on tylko przegryzł wargę i popatrzył na zdziwionego Zayna i wkurzoną Jacqueline.
Nie zabawiliśmy długo we czwórkę, bo barbie poszła gdzieś z koleżankami,uprzedzając, że wróci za pół godziny, a Harry miał pewne problemy techniczne i musiał biec trzy ulice dalej, do sklepu gdzie znajdowała się też łazienka. Sytuacja, której najbardziej się obawiałam właśnie nastąpiła.
Zostałam z Zaynem sam na sam.
Oparł się nonszalancko o poręcz i z uwagą mnie obserwował.
- Musimy kiedyś porozmawiać - zaczął rozmowę, gdy byłam w trakcie drapania się nerwowo po szyi.
- Kiedyś nie znaczy teraz. Nie chcę z tobą o niczym rozmawiać - wydęłam naturalnie bladoróżowe usta .
- Daj spokój,księżniczko.- przeszły mnie przyjemne ciarki - Porozmawiajmy. Najlepiej w trakcie jazdy, bo tu są fotoreporterzy i mogą usłyszeć,robiąc potem z tego nie wiadomo jaki skandal.
- Nie umiem jeździć - odparłam sucho.
- No to to akurat zauważyłem. Będziesz musiała się mnie mocno trzymać - nieświadomie , a może i świadomie uwiódł mnie spojrzeniem i wystawił swoją dłoń.
Po namyśle chwyciłam ją i ruszyłam z nim po lodzie.
- Pierwsza rzecz - zaczął przyciskając mnie do siebie na tyle mocno,żebym czuła się bezpiecznie. Mogłam spokojnie olewać ludzi i zaciągać się zapachem jego boskich perfum. - Dlaczego TY jesteś zła na MNIE ?
- Nie rżnij głupa - wysyczałam.
- Nie rżnę. Masz okres czy co, że chodzisz taka wkurzona ?
Zachowywał się powoli znowu tak chamsko jak wcześniej.
- To ty zachowujesz się wobec mnie tak, jakbym była powietrzem od tej sytuacji, gdy twoja lala naplotła ci bzdur o tym, że jestem psychopatką i udawałam omdlenie by was spotkać ! Co ja jestem jakiś jasnowidz, iż wiedziałam, że akurat będziecie szli ?
- Jacks nigdy nie kłamie - bronił jej zawzięcie.
Westchnęłam ciężko.
- Jesteś ślepym idiotą.
- Bez wyzwisk !
- A ty to niby jak mnie traktowałeś ?! - zaczęłam powoli dochodzić do stopnia strzelania focha - Załóż sobie klub ANTY YASMIN i zjeżdżaj mi z drogi - krzyczałam i na chwiejących się nogach wyjechałam spory kawałek przed niego, ale on dobrze radził sobie na lodowisku,więc bez problemu mnie dogonił , na skutek czego upadłam, a on przygniótł mnie swoim ciałem. Podpierał się lekko łokciami nad moją głową.
- Powiedz mi proszę  - wyszeptał, a na mojej twarzy zahulał ciepły wiaterek od jego oddechu.  To samo zawładnęło moim ciałem.
- Nie powiem.
- No to chociaż czy ty i Harry naprawdę jesteście parą ? Mówiłaś, że przyjaciółmi.
- Kiedy mówiłam 'przyjaciele' chodziło mi o "PRZYJACIELE" - rzuciłam wymownie.
Skrzywił się,dotknęłam lekko rękami jego torsu.
- Możesz ze mnie wstać ?
- O,przepraszam- podniósł się,otrzepał i podał mi rękę,pomagając mi złapać równowagę.
- Posłuchaj, nie mogę powiedzieć ci za co jestem na ciebie zła, bo dobrze o tym wiesz..
- No teoretycznie..to nie wiem.
Westchnęłam ciężko.
- Narobiłeś mi ostatnio wiele krzywd.
- Jakich ?
Zrezygnowana odjechałam dalej zostawiając go bez słowa. Wiedziałam,że udawał by znowu wziąć mnie za idiotkę,pewnie potem powie to swojej dziewczynie. Myślałam,że sam się przyzna i będzie dobrze,ale jak widać-bardzo się zawiodłam. Po chwili dołączył do mnie Harry i razem udaliśmy się do domu.