środa, 27 lutego 2013

Chapter eight " Sądzę, że jesteś zła , nudzi ci się i desperacko poszukujesz hobby."

Hej kochane :) Jestem bardzo szczęśliwa, bo w ostatnim poście miałam 20 komentarzy ( inni na blogach mają czasem z 70 lub więcej, ale ja i tak się cieszę xD Parti Tajm ! ^.- ) W tym rozdziale Yas ma dosyć....nieprzyjemne starcie z Jackie, nie umiem opisywać tak dobrze takich sytuacji, ale chyba da się przeczytać :p  Rozdział dedykuję każdemu, kto skomentował poprzedni ;*
P.s Przepraszam, że opuściłam się w komentowaniu, nawet gdybym bardzo chciała to uwierzcie, szkoła na to nie pozwala :c Ten semestr daje w kość. Ale na pewno w najbliższym czasie skomentuję,możecie spać w spokoju, ejmen xD
P.s2
Czytałam komentarze i ...wiele osób mówiło, że chcą by Yasmin była z Zaynem,nie z Harrym.Nie ukrywam zdziwienia, bo skąd wam to przyszło do głowy ? xD Wiem, że po tym 'Martwiłem się' oraz po tylu smsach i nieodebranych wiadomościach mogłyście sobie coś uknuć, spryciary :D Zayn zachował się ostatnio arogancko i ... to chyba jest fajne ? :>
 ~*~
Nie wiedziałam gdzie ciągnie mnie to dziecko. Był taki przejęty, jakby zaraz miał do wykonania jakąś bardzo ważną misję wagi państwowej. Po raz kolejny poczułam jego ciężki oddech i szeleszczenie wiatru na moich policzkach.
- A tak właściwie, to gdzie idziemy ? - zagadnęłam po chwilach monotonnej ciszy.
Nie odpowiedział, tylko z uśmiechem na ustach ciągnął mnie dalej przed siebie.
Obiecywałam sobie, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Z żadnym z nich.
- Czemu do mnie tyle razy dzwoniłeś ? - próbowałam ponownie.
Nie przestawał brnąć dalej.
- Martwiłem się jak przyjęłaś tą rozmowę z Zaynem. Ta wredna suka owinęła go wokół palca i sam nie wie co mówi.
- Każdy kto ma oczy to widzi, cholera, nawet niewidomy by dostrzegł, że z nią jest coś nie tak, a on gdzie ma oczy ?! - bulwersowałam się - No, kurde, gdzie ty mnie ciągniesz ?
Podniosłam wyżej głowę i dostrzegłam ich dom. Zorientowałam się co jest na rzeczy.
- Puść mnie - warknęłam i chciałam oswobodzić się z uścisku jego ręki, nie reagował. - Puść.
I dalej cisza. Powtarzałam to słowo chyba ze dwadzieścia razy, a on dalej nic.
- Harry ! - podniósł na mnie wzrok - Słuchasz mnie ?!
Ciągnął mnie mocniej.
- Tak,ale cię ignoruję.
Dałam mu pięścią w ramię.
- Nie pójdę tam się z nim godzić, za żadne skarby.
Pstryknął palcami.
- A wiesz, że to się nawet da załatwić ?
I w takich momentach człowiek myśli o tym drugim jak o idiocie.
- Harry - jęknęłam.
- Nie wykręcisz się- skwitował oschle mając już dosyć mojego marudzenia.
- Dobra - syknęłam przez zaciśnięte zęby - Ale on przeprosi pierwszy.
Po około 10 minutach doszliśmy do domu.
- Harry - wspomniałam jego imię przed drzwiami.Spojrzał na mnie - Denerwujesz się bardziej niż ja. Po co ?
- Nie, to tylko...co miesięczne drgawki. Tak, drgawki.
Wywróciłam oczami i udałam się z nim do środka.
Liam i Niall jedli przy stole muffinki z czekoladą, a Zayn z Louisem tarzali się na dywanie. Ten drugi jednak łapał rogi od puchatego dywanu i jeździł nimi po policzkach przyjaciela.  Ale był ktoś jeszcze. Na kanapie w salonie,obok dywanu siedziała postać,która wręcz świeci w ciemności swoim samoopalaczem i żarówiastym strojem oraz makijażem. Dzisiaj włosy miała odgarnięte do tyłu, na twarzy oczywiście sztuczna opalenizna, różowy róż na policzkach, eyliner, tusz do rzęs jak widać pogrubiający i przedłużający, cienie do powiek w odcieniach oczojebnej zieleni oraz neonowego różu, usta podkreślone konturówką,która dodatkowo odznaczała czerwoną szminkę pokrytą błyszczykiem Ubrana była natomiast w żółty top z serduszkami i tiulową spódnicę z masą kolorowych falbanek, a do tego fikuśne szpilki.  Grymas nie schodził z jej twarzy, gdy patrzyła na Louisa i jej chłopaka wygłupiających się bez niej. Najwidoczniej nie mogła znieść braku uwagi z jego strony.  Obok niej zajmowała miejsce jeszcze jedna osoba i na pierwszy rzut oka bardzo sympatyczna, ponieważ patrząc na chłopców uśmiechała się od ucha do ucha i zapodawała jakieś żartobliwe komentarze. Dziewczyna była wysoka, zadbana i emanująca optymizmem . Kogoś mi przypominała, ale nie wiedziałam kogo.Nie mogłam sobie przypomnieć,ale na pewno była o stokroć lepsza niż ta blond jędza.Harry stał obok mnie uśmiechnięty,aż do czasu gdy zobaczył pannę Donovan. Wywrócił oczami.
- Ciekawe po co ona tutaj.
- Ktoś tu chyba jej nie lubi....tak tylko mówię - wyszczerzyłam się do niego.
Odwrócił się.
- Nie lubiłem wcześniej, a kiedy przyczyniła się do tego, że Zayn cię tak potraktował, ma u mnie jeszcze jeden dodatkowy wielki minus.
Ścisnęłam jego rękę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Jego oczy napotkały siedzącą na kanapie brunetkę.
- Eleanor,kochanie ! - zaśmiał się żartobliwie i podszedł do niej rozkładając ręce.
 W tym momencie, kiedy zabrzmiał donośny głos Harry'ego, każdy jakby dopiero zorientował się,że dwie osoby stały w progu i obserwowały ich zachowanie. Liam i Niall , zdezorientowani z kanapkami w ustach popatrzyli na nas , a potem szybko zjedli chleb z dżemem gadając jak nakręceni ' Yasmin, hej, o mój boże, a wiesz co dostałem na prezent?" , jedno   z nielicznych zdań, które udało mi się zrozumieć z ust Niall'a poprzez jego dość powściągliwy irlandzki akcent. Louis uśmiechnął się promiennie, brunetka , którą wołał Harry przytuliła się do niego, udając z rozbawieniem jego dziewczynę. Tomlinson spojrzał na nią kątem oka ,zabrał od przyjaciela i roześmiał się. Zayn wgapiał się we mnie bez żadnych emocji, natomiast Jacqueline....w niej akurat emocji nie brakowało.
Jej ciemne niebieskie oczy przepełniała wściekłość,irytacja i zdumienie. Trzy w jednym, no przynajmniej tyle udało mi się wyczytać z większej odległości, a sądząc po jej minie - trudno nie było.
- Czemu nie przyszła z tobą twoja siostra, jak ona...? - z wpatrywania się we wściekłą twarz Jackie wybudził mnie głos blondyna, który najwidoczniej  głowił się wewnętrznie nad imieniem studentki medycyny.
- Alex - przypomniałam z uśmiechem - Nie ma jej, ponieważ siedzi w domu, musi nauczyć się połowy podręcznika na sprawdziany.
Zdziwił się. Chyba pozytywnie, sądząc po blasku w  jego błękitnych tęczówkach.
- Studiuje ? A co ?
- Prawo i medycynę.
- Mądra dziewczyna - pochwalił Liam.
Odpowiedziałam delikatnym uśmiechem, bo przyzwyczaiłam się, że każdy mówi dobre słowa o mojej rodzinie, jakże wybitnej,kulturalnej i wykształconej. Brunetka wyswobodziła się z ramion Hazzy i spojrzała na mnie przyjaźnie.
- Nie miałyśmy chyba okazji się poznać - uśmiechnęła się,a ja skinęłam głową, również z uśmiechem . Wyciągnęła do mnie wypielęgnowaną dłoń - Eleanor Calder.
A no tak.  Louis mi o niej wspominał, gdy pewnego  razu odwoził mnie do domu.
- Bardzo mi miło, Eleanor. - uścisnęłam jej rękę - Yasmin Pierce.
- Jesteś dziewczyną naszego Styles'a ?- zapytała niepewnie.
Zamiast udzielić odpowiedzi na jej nietrafione pytanie, Harry zdążył zrobić to za mnie.
- Zmierzamy w tym kierunku - zaszczebiotał i z  nonszalanckim uśmiechem oraz krokiem udał się do kuchni po nektar pomarańczowy.
Odchyliłam głowę , by posłać mu ostre spojrzenie.
- HA.HA.HA. - spojrzał na mnie figlarnie i przystawił usta do szklanki,a ja odwróciłam głowę z powrotem do Eleanor - Nie jesteśmy parą, po prostu zaciągnął mnie tutaj wbrew mojej woli.
- Czyli jednak para- roześmiała się melodyjnie - No, koniec żartów.
Zayn podniósł się z miejsca i wyminął mnie zdecydowanym krokiem posyłając mi jedynie chłodne , przelotne spojrzenie.  Poczułam się jak intruz,zwyczajnie źle.  Ale nie tylko on był w tym domu.
Jackie również wstała.
- Eleanor,kochana masz może ochotę na soczek ? - zapytała  stając obok Calder.
Zerknęła na mnie i wyprostowała się bardziej, ukazując swoją wyższość nade mną. Wprawdzie to była niższa ode mnie, ale to szczegół.
- No, jasne. Dzięki - dziewczyna Louisa leciutko uniosła do góry kąciki ust, na co blondynka bardziej odgarnęła włosy i złapała koleżankę za ramię.
- To  w takim razie,idź mi przynieść i przy okazji nalej sobie.
Obrzuciłam ją pogardliwym spojrzeniem,przez co pierwszy raz w mojej obecności zamilkła. El nie ukryła oburzenia.
- Eleanor nie jest twoją służącą, masz  ręce, dupę i nogi więc nic trudnego ruszyć te odessane z tłuszczu cztery litery i nalać sobie soku do szklaneczki, chyba że się aż tak bardzo zmęczysz - wygarnęłam jej na jednym tchu.
- No ,właśnie. Mapy do lodówki też nie potrzebujesz,jesteś obeznana z tym domem, przecież przesiadujesz tu w przerwach między kolejnymi operacjami plastycznymi - dodała brązowowłosa dziewczyna.
Śmiać mi się chciało z miny tej sztucznej panny. Zawołała Zayna, który na zawołanie już stał u jej boku.
- Coś się dzieje ? - zapytał, na co blondynka wtuliła się w niego.
- Zayn, ona chciała mnie uderzyć ! - naskarżyła mu, a ja nie mogłam uwierzyć. Robi z tego kabaret.
- Nie uderzyłam jej - zaprzeczyłam szybko, zanim Malik zdołał cokolwiek powiedzieć.
Pociągnął mnie za ramię.
- Na słowo - szepnął.
Zaprowadził mnie do łazienki, po czym zamknął drzwi na klucz. Uważał nadal, że jestem psychopatką.
- O mój boże, zawsze marzyłam o tym dniu .. Zayn Malik ze mną w łazience - udawałam ekscytację, spojrzał na mnie dziwnie - No, co ? Tak się przecież zachowują psychopatyczne directionerki, które myślą tylko o jednym.
- Czemu nachodzisz mnie w domu i chcesz bić moją dziewczynę ? - zareagował na słowa swojej lubej oburzeniem, które jak zwykle przelało się na mnie.
- Nie uderzyłam jej ! Człowieku,miej ty oczy i zobacz jaki zaślepiony jesteś ! Okej, rozumiem  masz dziewczynę, ale nie wierz we wszystko  i tym samym nie wyżywaj się na mnie !
Krzyczałam tak głośno, że musiał zatkać mi usta swoją dłonią. Była nieprzyjemna, i nie miałam ochoty aby coś obciążało mi wydechy, więc ugryzłam jego rękę z całej siły.
- Aua ! - zawył z bólu - Dla twojej wiadomości nie  jestem zaślepiony !   
-Jesteś.
- Nie.
- Tak.
-Nie.
-  Jesteś ! Nie widzisz siebie teraz.
- Nie jesteś moją przyjaciółką, nie wiesz o mnie nic, nie znasz mnie tak dobrze.
-A wiesz co ? Nawet nie chcę poznać.
Wzięłam klucz i udałam się do kuchni, czyli tam gdzie siedzieli wszyscy.
- Zagrajmy w szachy ! -krzyczał Harry, a Liam podniósł brwi.
- Ale to jest gra dla mądrych ludzi.
- Ha Ha Ha, śmieszne.
Pojawiłam się w pomieszczeniu, a za mną z mniejszej odległości podążał Zayn.
- Słyszeliśmy te odgłosy w łazience - pokiwał brwiami Louis, a Niall mu zawtórował.
- Normalnie tak głośno, ale oszczędzilibyście to robić na pralce,jest nowa. - dodał blondyn i razem z Tommo przybili sobie żółwiki.
Jackie grzmotnęła pięścią o stół i popatrzyła na chłopaków gniewnie.
- Możecie się zamknąć bezmózgi ?! Pogódźcie się z tym , że Zayn woli mnie od was i nie mieszajcie do tego tej larwy -  wskazała palcem na mnie, na skutek czego zaczęłam kipieć ze złości.
Każdy z zapartym tchem patrzył raz na dziewczynę Malika, raz na mnie.
- Ja jestem larwą ? -wskazałam palcem wskazującym swoją klatkę piersiową - To ci się sypie tynk z twarzy, ladacznico !
Wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Dobrze wiem, że twoja rodzina jest mądra, a ty biedaczko po kim odziedziczyłaś swoją głupotę ? -udała zasmuconą.
- Nie masz już o czym gadać ?
- Uważam, że po prostu chcesz mi odbić Zayn'a oraz zemścić się na mnie za to, że to mnie całował, był ze mną. A ty , co sądzisz ?
Wzięłam jeden, szybki i głęboki wdech .
- Sądzę, że jesteś zła, nudzi ci się i desperacko poszukujesz hobby.
Zaśmiała się kpiąco.
- Jesteś żałosna.
- Raczej ty.
Wzięłam swoją kurtkę i założyłam buty.
- Wychodzę, mam dość - rzuciłam, a chłopaki i Eleanor poderwali się z miejsca.
- Nie, zostań Yasmin - poprosił Louis i spojrzał mściwym wzrokiem na blondynkę - Nie nasza wina,że Zayn przyprowadził tu tego pustaka.
Zayn walnął go pięścią w ramię i spiorunował spojrzeniem. Jackie natomiast była oburzona.
- Nie, ja już muszę iść. Przepraszam.
Eleanor też się ubrała, wzięła torebkę i dała Louisowi lekkiego buziaka w usta.
- Tak, ja też już pójdę.
Chłopcy wymownie spojrzeli na Zayn'a , który obejmował Jackie mocno i co chwile sprzedawał jej pocałunki w szyję, tym samym poczułam że mi niedobrze.
- To ich decyzja, że idą. Nie patrzcie tak na mnie - burknął Zayn, a Jackie przytaknęła.
- Właśnie, niech sobie idą, obie siebie warte . Psiapsióły.
 Wyszłyśmy , pożegnałyśmy się jedynie z zawiedzionymi chłopakami.
Kiedy Eleanor domknęła jasnobrązowe drzwi wejściowe zaczęłyśmy swobodnie rozmawiać.
- Nienawidzę jej - mamrotałam dodając jeszcze jakieś wyzwiska i przekleństwa.
Szłyśmy zrównane ze sobą krok w krok, pod koniec zimy wiatr wcale nie zamierzał odpuszczać i potrafił wiać z podwojoną siłą. Na nasze szczęście śnieg nie padał. Nie lubiłam tej białej zarazy.
Kiedy było się dzieckiem, śnieg cieszył a teraz ? Nie lubię tej pory roku, znoszę ją z powodu świąt , sylwestra i nowego roku.
- Ja też jej nie lubię - dobiegł do mnie głos brunetki - Wredna żmija.
- Jesteś dziewczyną Louisa, co nie ?
Przytaknęła z uśmiechem na ustach.
- Czy to ciężkie być w związku z piosenkarzem z milionami fanek ?
Spojrzała na mnie z podniesioną brwią i rozbawieniem na twarzy. Widać nie spodziewałaby się takiego pytania.
- W większości osób nie ma z tym problemu, ale zawsze znajdą się takie osoby, które powiedzą o tym, że jestem z Lou tylko dla kasy, że go wykorzystuję. Jestem przeszkodą i złamię mu serce.
Uśmiechnęłam się.
- Jak bardzo go kochasz ?
- Słowa nie są w stanie tego wyrazić. Louis jest w pewnym sensie...jednym z powodów mojego życia. Jest jego sensem, nie wyobrażasz sobie mojej radości gdy będąc na uczelni , daleko od niego  cieszę się z każdego telefonu,sms, a najbardziej kiedy przyjeżdża po mnie na lotnisko. Jestem tak bardzo szczęśliwa gdy widzę jego rozpromienioną twarz - z rozmarzeniem malującym się na twarzy opowiadała mi wszystkie szczegóły.
To,że Lou zabierał ją do Disneylandu, będąc w Paryżu stanął na wieży Eiffla i krzycząc, wyznał jej miłość. Jak grał jej pod oknem serenady, by zgodziła się rzucić chłopaka i dać im szansę.
Oni byli perfekcyjni, grzechem było ich rozdzielać.
Kupił jej pieska, yorkshire terrier , którego nazwała Pepper, było pewne, że myślał o niej nagrywając solówkę do Little Things. Chłopcy też darzyli ją wielką sympatią, co jest równie  ważne . Rodzina Tomlinsona ją akceptuje, spędzili razem święta. Skromna i wykształcona dziewczyna z poczuciem humoru i nienaganną urodą oraz Louis - jej męski odpowiednik.
- A ci, kto się najbardziej podoba ? - zapytała nagle z podejrzliwym uśmieszkiem skierowanym prosto w moją twarz.
- Och,nieważne - wzruszyłam niedbale ramionami i schowałam ręce w kieszenie kurtki.
Ona natomiast zawiązała szalik mocniej wokół swojej szyi i poprawiła białą czapkę, która pasowała do kawowego płaszczyka.
- Hmm...Harry ?
Parsknęłam śmiechem.
- Co ty dzisiaj tak z tym Harrym ?
- No bo przyprowadził cię do domu.
Jak to musiało dziwnie wyglądać, on podobno robi tak z każdą dziewczyną, aczkolwiek tego nie mogłam być pewna.
- Odpowiem ci raz, a dobrze - upewniłam ją z uśmiechem - Nie, to nie Harry.
- ... Ach, Zayn.
Na dźwięk jego imienia przeszły mnie przyjemne dreszcze.
- Żaden.
- I tak wiem, że to Zayn - pokiwała brwiami.
Nie zaprzeczałam, bo nie dałaby mi spokoju ze swoimi podejrzeniami. Rozdzieliłyśmy się na którymś zakręcie i po dziesięciu minutach od naszego rozstania byłam pod domem.
Weszłam i od razu powitała mnie Alex, która nawet nie dała mi się przebrać.
- Nie przebieraj się, idziemy.
- A to niby gdzie jeśli mogę wiedzieć ? - westchnęłam i zaprzestałam rozpinania kurtki.
- Otworzyli nową kawiarnię. Usiądziemy na zewnątrz pod dużym parasolem , więc śnieg nie będzie padał , oświetlone latarniami ulice...wiesz, klimat - gadała jak nakręcona, aż w końcu zatkałam jej usta ręką.
- Daj mi pięć minut na wyprostowanie włosów.
- Czy ty musisz być taka zmienna ? - krzyknęła , kiedy ja szybko biegłam na górę po schodach.
~*~
Siedziałyśmy na zewnątrz pod przytulnym parasolem, Alex nie kłamała. Był tu jakiś fajny klimat. Padał śnieg, a ciemne jak noc niebo i ulicę oświetlały na złocisty kolor kilka wysokich latarni. Stoliki wykonane były z ciemnego drewna , znajdowały się na nich świeczki o zapachu wanilii, a krzesełka zrobione były z tego samego gatunku drewna.
Czekałyśmy na nasze kawy i pierniczki . Na szczęście byłyśmy ubrane cieplej.

---Perspektywa Zayna---
Niall na siłę próbował zaciągnąć mnie do jakiejś kawiarenki i uległem. Byliśmy już w drodze.
- Mogę wiedzieć od kiedy ty lubisz po ciemku chodzić na kawę ? - zmierzyłem go nieufnym spojrzeniem, a on wzruszył ramionami.
- Robię to po to, żebyśmy się razem wyluzowali i żebyś chociaż na chwilę ochłonął od tej Urszuli.
Czasem mówi tak nie jasno, że nie da się zrozumieć.
- Co ty pieprzysz, jakiej Urszuli ? - zmarszczyłem brwi.
- No, z Małej Syrenki - odpowiedział z taką miną jakby to było oczywiste.
Machnąłem ręką.
- Myśl sobie co chcesz, Jackie to urocza dziewczyna i powinieneś ją polubić.
- Tak, już ją lubię...jak psy dziada w ciemnym kącie - mruknąłem do siebie.
- Co ?
- Nic, nic.
Byliśmy już tak blisko kafejki, że dało się dostrzec , które stoliki na zewnątrz są wolne.
- Szlag, nie ma żadnych wolnych miejsc ! - zaklął blond włosy przyjaciel, dopóki czegoś nie dostrzegł. A raczej kogoś - A nie, tam siedzi Yasmin z jej siostrą ,mają akurat dwa wolne miejsca.
Pociągnął mnie za ramię i entuzjastycznie ruszył w stronę sióstr.
- Cieszmy się i radujmy, wielbmy pana - burknąłem dając mu się dalej prowadzić.
Doszliśmy, a Niall od razu usiadł, ja zająłem miejsce obok niego, naprzeciwko Alex.
- Przyłączymy się, dziewczyny - oznajmił z uśmiechem, a czarnowłosa Pierce uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Jasne, nie ma sprawy.
Spojrzałem ukradkiem na Yas, która nie była zachwycona sytuacją.
Nie dziwiłem się, że już mnie nie lubi, ale powinna pogodzić się z tym, że takie były fakty.
Zadręczałem się co noc, co ona może sobie o mnie pomyśleć i jak widać poznałem pełną odpowiedź dzisiejszego dnia.
- Słyszałem, że studiujesz - usłyszałem głos Nialla i śmiech Alexandry - Pani doktor , a może prawnik.?
- Nie trafiłeś. Prokurator - roześmiała się ponownie, a Niall wydawał się być zdezorientowany. - Żartuję, zamierzam być lekarzem, ale zobaczymy jak to się potoczy....
Kelnerka przyniosła miskę pierniczków i kawy. 
- O, są tylko dwie...ale mamy tu obok dużo słomek, więc możecie pić z nami.- zaproponowała brunetka, na skutek czego Yasmin trąciła ją łokciem z dość nieprzyjemnym wyrazem na twarzy.
- To, daj słomkę i podstaw mi swój kubek. Piję z tobą. - uśmiechnął się Niall, a dziewczyna wykonała jego polecenie.
Ja starałem się trzymać dystans w stosunku do Yas , ona najwidoczniej też. Może i jestem arogancki i pewny siebie, ale nikomu to nie przeszkadzało. Dziewczyny na to leciały.
Musiałem zamienić się miejscem z przyjacielem, by miał łatwiejszy dostęp do kawy Alex i sam wylądowałem naprzeciwko brązowookiej Yasmin.
Spojrzała na mnie wrogo i wetknęła drugą słomkę do kubka.
- Pij - wymamrotała i przyłożyła usta do swojej słomki, siorbiąc przez nią kawę.
Zrobiłem tak samo. Kiedy schylaliśmy głowy nasze czoła lekko się stykały, a ja nieświadomie zacząłem uwodzić ją spojrzeniem.
Uniosłem zawadiacko kąciki ust i zerknąłem prosto w jej hipnotyzujące oczy.
Najwyraźniej zirytowało ją to, bo zamiast flirtować posłała mi groźne spojrzenie i odwróciła wzrok.
- Yhm...Zayn mogę dopić tę resztkę kawy do końca, czy ty ją chcesz? - zapytała. Jakimś cudem usłyszałem ją na tle śmiechów pozostałej dwójki oraz innych ludzi z sąsiednich stolików. Spojrzałem na nią i na kawę niedbale .
- Jak sobie chcesz  - rzuciłem, a ona ze złością wzięła kubek do ręki.
- Aha..? - wypiła ostatnie dwa łyki i odstawiła z powrotem. 
Podczas gdy oni się śmiali, my siedzieliśmy cicho jak myszy pod miotłą nie raczyć zamienić ze sobą nawet jednego zdania.
Patrzyłem na nią tak samo, uwodzicielsko, a ona znowu groźny wzrok.I tak minęła godzina. Jest już 22.15 , więc żegnając się z dziewczynami ruszyliśmy drogą powrotną do domu.
~*~
Liczę na szczere komentarze :) Podam wam teraz linki do dwóch pewnych stron.
Mój Twitter --->  https://twitter.com/MrsMalik_Poland
Jeśli też macie, napiszcie w komentarzach i też was follownę :)
Oraz ask.fm, gdzie możecie zadawać mi pytania, nawet dotyczące bohaterów, rozdziałów itp :)
http://ask.fm/MrsMalikPoland1

piątek, 15 lutego 2013

Chapter seven : " Sądziłem, że jesteś inna "

Sorki, że takie krótkie. Pisane na szybko i całkowicie wymęczone.
 ~*~
Szczerze to idąc do parku nie wiedziałam co Zayn może chcieć ode mnie o tak późnej porze...Może ma jakieś kłopoty ze spaniem ? Nie wykluczę tej opcji. Ciemno, wietrznie,zimno. Gorzej sobie nie mógł wybrać. Byłam już coraz bliżej i udało mi się dostrzec chłopaka siedzącego na ławce. Tupał nogami. Od nerwów czy z zimna ? Schowałam ręce do kieszeni kurtki i podeszłam bliżej. Na mój widok wstał, podrapał się po głowie i odkaszlnął.
- No więc...o czym chciałeś ze mną rozmawiać ?
- Właściwie to chciałem się dowiedzieć czemu to robisz .. - rzekł już bardziej zdecydowanie, a ja nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.
- A jaśniej ? - zmarszczyłam brwi.
- Myślisz,że nie wiem ,że celowo położyłaś się na tej ławce w parku i udawałaś omdlenie z nadzieją, że ciebie zauważymy ?!
Kopara do ziemi. Większej głupoty chyba nie mógł wymyślić.
- Dobrze wiedzieć - rzuciłam ironicznie - Ale nie jestem aż tak psychopatyczną - zakreśliłam cudzysłów w powietrzu - Directionerką.
Wywrócił oczami.
- Nie rób ze mnie głupca - syknął, a ja skarciłam go spojrzeniem.
- Mojej pomocy akurat ci w tym nie trzeba - odgryzłam się i nadal patrzyłam na niego na idiotę. Było dobrze, a nagle oskarża mnie o coś takiego ?!
- Jesteś kolejną psycholką bez żadnych pohamowań - powiedział - Jackie miała rację.
Jackie. I to jest powód. Naplotła mu bzdur do głowy i od razu on jak zwykle uwierzył w każde słowo.
Oparłam rękę na biodrze.
- Czemu nie wygarnie mi wad sama ? Robisz za jej wafla ? - zakpiłam, co go tylko rozwścieczyło.
- Sądziłem,że jesteś inna.
- Bo jestem ! - praktycznie że wykrzyczałam mu to w twarz.
Pokręcił przecząco głową.
- Zaczynałem cię lubić. Ale już tak nigdy nie będzie.
Poczułam ukłucie. Nie czułam się jeszcze tak źle. Najgorsze, że zależało mi chociażby na jego przyjaźni, a tu przez jedną plotkę ze strony tej tapeciary zniszczył wszystko co mogło wyjść na dobre.
Nie chciałam znowu płakać. Zawsze mi się dostaję. Bez nauczki się nie obejdzie. Zakochuję się za szybko i robię sobie nadzieję, ale to koniec.
 Zaczął pukać mnie w ramię.
-Nie..nie chciałem cię urazić... - próbował uratować sytuację.
- Za późno - warknęłam i odwracając się na pięcie zaczęłam iść w swoją stronę.
Zrobił to, złapał mnie za łokieć tak mocno, że nie dałam rady się od niego uwolnić.
- Powinnaś być zła, nie smutna - zauważył podnosząc brew, a ja wywróciłam oczami.
- Co to dla ciebie za różnica ? Osiągnąłeś swój cel pogrzebania resztek mojej dumy. Możesz mnie puścić ?
Westchnął ciężko i spojrzał mi w oczy.
- Naprawdę, sądziłem,że jesteś inna.
Ja też patrzyłam prosto w jego oświetloną blaskiem księżyca twarz.
- Tak. Ja też tak myślałam o tobie - szepnęłam i z trudem wyrywając się od niego, zawróciłam w swoją stronę.
~*~
Przekroczyłam sam próg mieszkania, zamknęłam drzwi i następnie oparłam się o nie plecami powoli zjeżdżając w dół. Miał mnie za jakąś niedorzeczną suko-psychofankę ...niewiarygodne.
 Byłam tak wściekła na niego, że łzy zaczęły lecieć mi same. Nie mógł tego odłożyć przynajmniej do jutra ? Jackie go wysłała. Nienawidzi mnie i to było widać po jej pierwszym spojrzeniu na mnie. Fakt,może nie mam torebek Chanel, butów Christiana Louboutina i Alexandra McQuenn'a oraz drogiej i cennej biżuterii z diamentów, ale dobrze mi bez tego. A ona ocenia ludzi  tylko po tym jakie marki ubrań noszą. Zayn najwidoczniej musi być identyczny. Nie kryje się w nim chyba żadna namiastka ludzkiego współczucia i bezwstydności. Może on po prostu lubi słowami ranić innych ? Płakałam bardziej. Spuchnięte od płaczu czerwone oczy przetarłam rękawem i wstałam.
Nie miałam siły wlec się po schodach na górę  , tej nocy kanapa miała pięć minut sławy. No bo co może być przyjemniejszego niż ogrzanie na atłasowej kanapie swojego zmarzniętego tyłka ? Cokolwiek.
Chwyciłam pierwszą lepszą bordową poduszkę i przyłożyłam pod głowę. Przekręciłam się na bok, ogrzewając jeden z policzków i okryłam się mocniej puchatym białym kocykiem.
Zamoczyłam go. Po prostu nie mogłam nic poradzić na ten ciąg łez. Zraniono mnie po raz drugi.
~*~
Kolejna wiadomość, którą po przebudzeniu przeczytały moje zaspane oczy. Czternaście wiadomości i dziewięć nieodebranych. W tym wszystko to od Harry'ego.
- Czy te dziecko nie może spać w nocy - mruknęłam pod nosem, położyłam telefon obok siebie, a moja głowa znowu opadła na poduszkę.
Postanowiłam nie odpisywać, nie oddzwaniać. Pewnie on też chce mnie oskarżać o coś czego nie zrobiłam. Yasmin Pierce już nie chce mieć nic wspólnego z boysbandem o nazwie 'One Direction'.  Nawet jeśli tylko jeden z nich zalazł mi za skórę.
- Doktor Alexandra Belle Pierce przeprowadza właśnie ostry dyżur - usłyszałam znajomy głos siostry, która dobierała się do kołdry i wyciągała spod niej samą nogę , tym samym nieświadomie wyrywając z łóżka pozostałe części ciała. Gdy w końcu zleciałam z hukiem na podłogę, zaprzestała przeszukiwania moich 'bolących miejsc'.
- Dziękuję, pani doktor. Stłukła mi pani kość ogonową ! - wstałam i rozmasowałam pośladki, otrzepując się.
Zachichotała.
- Ups ?
Przedrzeźniałam jej śmiech.
- Po co ci to było ?
- Wiesz, czytałam mój podręcznik medycyny i....
- Ah, czyli wszystko jasne - wtrąciłam w połowie jej odpowiedzi. Nie lubiła tego, ale to zapłata za drastyczną pobudkę i stłuczony tyłek.
Udałam się do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę w czajniku, a potem usmażyłam jajecznicę.
- Ale ty jesteś nie w sosie - zmarszczyła brwi siostra z niepokojem obserwując mnie, gdy właśnie usiadłam do stołu niosąc w ręce talerzyk i kubek.
- Ja ? Wydaje ci się.
- Zanim zrobiłaś tą jajecznicę, to zbiłaś pięć jajek i przeklinałaś pod nosem - zauważyła.
Wzruszyłam niedbale ramionami.
- Tak ? Nie zauważyłam.
Usiadła naprzeciwko mnie , przedtem włączając radio. Leciało One Direction - Kiss You.
- Wyłącz to ! - zagrzmiałam , a ona przełączyła na inną stację. Linkin Park - Burn it Down.
- Dziękuję.
 - Co ci zrobili ci mali .... - domyślała się, że zespół jest zamieszany w tą sprawę.
Urwałam jej, próbując skończyć temat Brytyjczyków.
-  Gdzie rodzice?
- W pracy.
- W sobotę ? Myślałam, że mają wolne.
- Nie zmieniaj tematu - spojrzała na mnie spode łba - Coś się dzieje.
Gdy zjadła, naczynia wstawiłam do zlewu.
- A kto zmyje ? - zatrzymała mnie Alex, gdy odchodziłam od zlewu.
- Zapytaj naczyń, może powiedzą - burknęłam i usiadłam na kanapę przed telewizor, włączając MTV.
Cribs. Dom ....ONE DIRECTION.
- Nie mają co puszczać w tej zasranej telewizji ?! - bez wahania przełączyłam na inny kanał. Serial obyczajowy. Zawsze spoko.
Na dół zszedł Max. Na nosie miał już Potterowskie okulary, a na sobie dwuczęściową długa piżamę w groszki i samochody.
Ziewnął i podszedł do lodówki.
- Co do jedzenia ? - z niewiadomego powodu spojrzał właśnie na mnie.
- A co ja jestem, superman ? - odparłam zgryźliwie.
Zayn Malik zepsuł mi humor. Wczoraj smutna i wściekła. Dzisiaj - tylko wściekła.
- Gdzie jest Kevin ? - zagadnęła brata Alex.
- Śpi.
- Yasmin, obudź go. Jest dziesiąta. Ma trening hokeja, pamiętasz ?
Podniosłam się z kanapy i niechętnie ruszyłam na górę do pokoju młodszego brata. Że też ja muszę ich budzić. Mogą kupić budzik, obliczyć jakiś czas słoneczny czy co tam oni mają. Młode Einsteiny.
Nie weszłam głębiej do  pokoju, gdy wyraźnie usłyszałam,że Kev z kimś rozmawia . Sądząc po przymilonym uśmiechu i akcencie oraz słowami ' No, dobrze jak sobie życzysz moja droga" - z dziewczyną.
Weszłam nagle , strasząc chłopca, który wysapał ciche' do  zobaczenia na hokeju' i rozłączył się.
- A ty, czego szukasz ?
- Wiesz, właściwie chciałam wynieść twój rozleniwiony tyłek z łóżka , ale widzę, że nie muszę - parsknęłam śmiechem - Jak się nazywa ta twoja 'Droga' ?
- Ile słyszałaś ? - odbiegł od tematu przybierając poker face.
- Pierwsza zadałam pytanie.
Odetchnął głęboko.
- No co ty, Kev. Siostrze rodzonej nie ufasz ? Z matki pierworodnej ?
Trącałam go żartobliwie łokciem w jego mały łokieć.
- No tak nie za bardzo - zmierzyłam go chytrym spojrzeniem - Ma na imię Bridgit.
poklepałam go po ramieniu.
- Pierwsza miłość ?
- Nie zakochałem się w niej !
Zaczęłam go przedrzeźniać.
- " Ależ oczywiście moja dorga, jak sobie życzysz. Do zobaczenia na hokeju, no. No, buziaczki. Pa "
Wyszedł z pokoju na dół, a ja zaczęłam chichotać.
Gdy oni jedli śniadanie, ja postanowiłam pójść na spacer.
~*~
 Byłam już przebrana w to . Spacerowałam jak zwykle zamglonymi uliczkami Londynu . Dzisiaj nie było deszczu, co - w tym mieście - jest cudem.  Dostrzegłam smukłą kobietę, a u jej boku Zack'a. On i jego mama. Może w końcu nie zostawi go samego i nie będę musiała organizować akcji ratunkowej .
Też mnie spostrzegł i wesoło zamachał, a ja 'odmachałam ' i z uśmiechem poszłam dalej.
Usłyszałam za sobą czyjeś szybkie kroki. Ten człowiek złapał mnie za ramiona i pociągnął w swoją stronę. Zdezorientowana odwróciłam się w stronę potencjalnego porywacza i kamień spadł mi z serca.
- Harry, wystraszyłeś mnie - rzuciłam ostro.
- Miło mi cię widzieć, Yas. Dobrze się dziś czuję, dobrze że pytasz.
Wywróciłam oczami.
- O co chodzi ?
- Nie odbierasz, nie odpisujesz... Martwiłem się.
Uśmiechnęłam się blado.
- Niepotrzebnie.
Stał i się po prostu gapił nie wiedząc o co mi chodzi.
- Pokłóciłaś się z Zaynem ?
Pewnie wszystko im wygadał , łatwo się domyśleć ale mimo wszystko zapytałam.
- Skąd wiesz ?
Zacisnął wargi, a potem obłędnie się uśmiechnął.
- Do-myśliłem się ?
- Wygadał - odrzekłam chłodno, na co niechętnie przytaknął.
- Wiem,że jesteś zła, ale chodź ze mną.
- Gdzie ?
- Zobaczysz.
Pociągnął mnie za ramię i szliśmy dalej.
- A teraz po prostu powiedz mi, jak się czujesz - uśmiechnął się.
Zastanawiałam się przez chwilę i ruszyłam z nim dalej chodnikiem.

Czytasz=Komentujesz ;*

czwartek, 7 lutego 2013

Chapter six : "Ale ty kipisz zazdrością".

 Hej :) Długo myślałam nad tym rozdziałem..zaczęła się szkoła i wiecie,mam blokadę ...
W tej części też nie będzie chłopaków,jedynie jeden który pojawi się pod koniec.
Rozdział Masakrycznie krótki. No zieeew. Będę wdzięczna za każdy szczery komentarz. Jakikolwiek komentarz,bo to znak,że jednak ktoś chce to czytać :)
P.S. Jak wam się podoba nowy wygląd bloga ? :)
~*~
Wyszłyśmy od chłopaków i kierowałyśmy się w stronę domów. Zaśmiałam się pod nosem,a siostra posłała mi piorunujące spojrzenie.
- A cię co tak bawi ?
- Spękałaś,tak sztywno siedziałaś jak kołek - śmiałam się z niej.
Wkurzało ją to , więc postanowiła szybko znaleźć coś na swoją obronę.
- Przepraszam Cię bardzo,ale wokół mnie siedziało całe One Direction ! - wytłumaczyła dając mi do zrozumienia,że naturalną rzeczą jest takie zachowanie.
-Dobra,dobra. - rzuciłam na szybko i zanurkowałam nosem do środka szala.
Odetchnęłam,ukazując w powietrzu wyraźną,białą parę. Szłyśmy dalej w milczeniu,ale ja postanowiłam się odezwać.
- I co rodzice nie domyślili się,że mnie nie ma ?
Pokiwała głową .
- Nie,ale musisz wejść przez okno bo nie widzieli jak gdzieś ze mną wychodzisz. Więc jeśli zjawiłybyśmy się teraz od tak w progu to byłoby dziwne.
Przyznałam jej rację. Nagle poczułam silny uścisk w okolicach moich kolan. Odwróciłam się z lekkim przerażeniem,a naroślą na nodze okazał się być malutki chłopiec,który najwidoczniej musiał wziąć mnie za swoją mamę.
Kiedy przyjrzał mi się bliżej,zaczął płakać. Przykucnęłam obok małego,na oko 3 letniego chłopca z puchatą kurtką i czapką z frędzlami oraz czerwonym od zimna noskiem.
- Co się stało,nie możesz znaleźć rodziców ? - zapytałam przyglądając się mu z niepokojem.
Alex stała zdezorientowana i patrzyła czy dużo ludzi przechodzi obok nas,bo dla niej wiochą było kucać na chodniku,chociażby by zawiązać głupiego buta.
Chłopczyk pokiwał głową,a oczy zaszły mu łzami.
- Nigdzie nie mogę znaleźć mamusi,zostawiła mnie.
- Na pewno cię nie zostawiła,zapewniam cię - uśmiechnęłam się pocieszająco,zapewniając przy tym małego,że razem znajdziemy jego mamę. - Jak masz na imię ?
- Zack.
- No to miło mi,Zack. Jestem Yasmin - roześmiałam się i uścisnęłam jego drobną dłoń. Spojrzał na mnie zadziwiony.
- Jest pani bardzo ładna.
- Yasmin,pani to możesz mówić do mojej mamy.
Uśmiechnął się, a ja wstałam z chodnika na równe nogi i odwróciłam się w stronę starszej siostry.
- Pomożemy mu ?
Podniosła brew.
- Żartujesz sobie ? Powiedziałam mamie i tacie,że idę do Kate , a oni dali mi godzinę. Do domu mamy 15 min.drogi,więc jeśli się nie pośpieszymy, to godzina minie a ja dostanę szlaban i ochrzan na dodatek ! - wyjaśniła zdenerwowana.
Zrobiłam oczy proszącego szczeniaczka. Alex przejechała po mnie wzrokiem,a potem niżej widząc Zack'a,który robił dokładnie tą samą minę.
- Dobra,ale szybko - wysyczała i zawróciłyśmy się z powrotem.
Szliśmy,ale bez żadnej wskazówki. przecież nawet nie widziałyśmy tej kobiety na oczy.
- Jak wygląda twoja mama ? - zapytała Alex, a chłopczyk w mig zaczął opowiadać.
- Ma proste,czarne włosy do ramion,szare oczy,jest blada,długi nos i jest niewiele niższa od ciebie - wskazał na mnie.
Miałam metr siedemdziesiąt trzy.
- A w co się dzisiaj ubrała ?
- W czerwony płaszcz,czarne spodnie i czerwone szpilki.
Czyli opis załatwiony. Trzeba tylko szukać dalej.
~*~
- No,dawaj ! Yasmin,ruszaj tyłek,ciężko mi ! - sapała siostra z trudem trzymając mnie na ramionach,bym mogła bez problemu wejść przez otwarte okno do domu.
- No przecież się staram - syknęłam - Podskocz i puść mnie.
Westchnęła ciężko i zrobiła jak kazałam. W mig złapałam się parapetu. Wdrapałam się na niego i wślizgnęłam do środka.
Zamknęłam otworzone przedtem okno , rzuciłam kurtkę i buty w kąt pokoju i usiadłam na łóżku jak gdyby nigdy nic. Chwilę potem słyszałam Alex,która wymówiła zdanie 'Już jestem,tak pójdę zobaczyć co u siostry". Zachichotałam,bo plan wymknięcia się z domu bez zwrócenia uwagi rodziców udał się znakomicie. Jak dobrze,że obdarzono mnie rodzeństwem.
Do pokoju weszła brunetka ,siadając na łóżku. Zaczęłyśmy się śmiać i przybiłyśmy piątki.
- Dobrze,że pomogłyśmy temu małemu znaleźć mamę- odezwałam się, a Alex na myśl o tej jakże nieodpowiedzialnej kobiecie przybrała grymas.
- Jak ona może? Zostawiać dziecko na środku ulicy i po prostu idzie sobie do TopShop'u ?!
- Nie wiem. Musi naprawdę być lekkomyślna.
I znowu naszą rozmowę przerwał tata,który pojawił się jakby znikąd w mojej sypialni.
- Mam nadzieję,że nie gniewasz się nadal,że nie pozwoliliśmy ci być tą 'jednorazową stylistką'-zakreślił w powietrzu cudzysłów na dwa ostatnie słowa , a mnie wręcz rozpierała duma - Ale zrozum,nie możesz obrażać się na nas wiecznie.
Wstałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Nie tato,ja już tego nie potrzebuję. - oznajmiłam - Całe to...siedzenie w pokoju przez cały dzień..nauczyło mnie wiele.
Zerknęłam kątem oka na Alex,która uśmiechała się jak niewiniątko. Reakcja zaskoczonego ojca-bezcenna.
- Tato,zostaw nas same - zabrała głos siostra, a on chciał zaprotestować.
Uciszyłam go gestem ręki.
- Tato,już. Trochę prywatności.
Lekko mówiąc,delikatnie i subtelnie wypchałam go za drzwi , a następnie je zamknęłam.
- Może i są mądrzy,ale głupi - zaśmiałam się triumfalnie, na co dziewczyna aż parsknęła śmiechem.
- Jesteś bezsensu.
- Dziękuję.
Przysiadłam obok niej, a ona poruszyła temat Zayn'a i jego dziewczyny.
- Ta Jackie to straszna lalka,co nie ? - mówiła to z takim poruszeniem,ale mnie ta pusta blondyna zupełnie nie obchodziła.
Nie moja sprawa z kim spotyka się Zayn. Gadała o niej i gadała, a ja musiałam słuchać. I  robiłam to z trudem powstrzymując się od wrzaśnięcia na nią,że ta dziewczyna to nie nasza sprawa,że dla mnie może się tak ubierać i malować,po prostu nie chcę o niej słuchać.
- A widziałaś ten jej cień do powiek ? Mogła by robić za światła odblaskowe - parsknęła Alex. a ja myślami wodziłam po Zaynie. Jestem po prostu głupia i zbyt szybko wkręcam się w miłość. Na to uczucie trzeba czasu,a ja jestem zakochana. Znowu. Od trzech dni, to nie normalne. Planowałam być silna po rozstaniu z Chasem , nie zakochiwać się. Na chłopaków mieć krótko mówiąc wyjebane. Ale zobaczyłam Zayn'a i po prostu coś we mnie drgnęło. Ale może to nie jest zakochanie,tylko zauroczenie ? Zawsze szybko się zakochiwałam ,ale to nic wielkiego. Więc w tym przypadku na pewno  jest tak samo.
- Ej,żyjesz ? -szturchnęła mnie ramieniem , a ja półprzytomna pokiwałam głową.
- Tak,tak. Żyję.
- Co ci się dzieje ostatnio ?
Wstałam z łóżka.
- Nic.
To słowo tylko ją rozwścieczyło,bo zerwała się za mną podirytowana.
- Co ty,Yasmin?! - zmarszczyła brwi, a ja machnęłam ręką.
-Słuchaj, mów sobie o tej całej Jackie ,ale nie przy mnie. - rzuciłam oschle.
Podniosła brew i patrzyła tak na mnie przez chwilę.
-Diva - mówiąc to,zmierzyłam ją ostrym wzrokiem,dopóki nie zorientowała się co jest na rzeczy.Na moje nieszczęście - Zaraz,zaraz....
-Co ?
- Ale ty kipisz zazdrością -uśmiechnęła się triumfalnie. Pff.
Westchnęłam ciężko.
- Nie szukaj we mnie sensacji.
- Nie szukam,ja stwierdzam fakt,że jesteś zazdrosna o Jackie.
-  Nie jestem.
-Jesteś.
-Nie jestem !
-Jesteś !
Tupnęłam nogą,tym samym upierając się przy swoim.
-  O Zayna chodzi ! - krzyknęła Alex ,gdy w końcu dostała olśnienia.
Zamilkłam i pokiwałam mizernie głową na znak,że to nieprawda . Nie wychodziło mi to,bo szybko się połapała.
- Musisz cierpieć,gdy widzisz ich razem...
-  Nie Znam go od trzech dni,ma dziewczynę jest szczęśliwy. Podoba mi się,ale nie jestem w nim zakochana.  Za wcześnie - odetchnęłam. Tak,to musi być chwilowe zauroczenie. O niczym innym nie ma mowy.  - Zero smutku,zero złości. Wyjebane po całości.
Zaśmiała się.
- No,skoro tak mówisz.
Zeszłyśmy na kolację. Kasza manna. Nigdy nie byłam fanką tego..czegoś. Rozmemłana papka z owocowym syropem. Fu. Z obrzydzeniem grzebałam łyżką w kaszy,rozlewając syrop,który zdążył zabarwić ją na różowo.
- Jedz,kochanie - pogoniła mama.
- Wiesz,że tego nie lubię..
Trudno. Zjadłam z trudem,wstałam od stołu i udałam się do wanny. Napuściłam dużo wody i wlałam olejek do kąpieli o zapachu kiwi i owoców egzotycznych . Dużo piany i zielona woda. Pachnąca woda. Weszłam i odprężyłam się. Usłyszałam dźwięk telefonu. Odebrałam i przyłożyłam do ucha.
- Halo?
-....Hej - usłyszałam zakłopotany głos Zayn'a.
Kiedy go usłyszałam,sama byłam zdziwiona.
- Hej..o co chodzi ?
- Spotkajmy się -postawił sprawę jasno.
- Yyy...ja jestem w wannie.
Chwilowa cisza.
- To wyjdź z wanny,ubierz się i chodź do parku.
Zaczęłam się zastanawiać.
- A o co konkretnie chodzi?
- Spotkajmy się na miejscu.
Rozłączył się.
Przez chwilę patrzyłam pusto na telefon,w końcu go odłożyłam i wyszłam z wanny. Osuszyłam ,zrobiłam porządek i w końcu zeszłam na dół. W domu każdy spał,więc nikt nie zauważył,że wyszłam z domu. Szłam w umówione miejsce.

Czytasz = Komentujesz ;*