Pretty's just a pretty word ♥
niedziela, 14 kwietnia 2013
Zawieszam na czas bliżej nieokreślony.
No więc chciałabym zebrać trochę czasu na namysłu co dalej ma być na tym blogu. Prowadzę jeszcze trzy blogi. TRZY. I na ten nie mam na razie weny, ale jeżeli mnie natchnie to obiecuję,że pojawi się tu rozdział :)
sobota, 13 kwietnia 2013
Chapter eleven : " Wiedziałam,że będą problemy"
Szum wiatru po raz kolejny rozdmuchał jego czarne jak smoła włosy z kremowym,pojedynczym pasemkiem. Kolejny już raz poczułam jego nierównomierny oddech na moim karku. Staliśmy na skrzyżowaniu, w opuszczonym miejscu gdzie nikt już nie zaglądał. Wiedział o nim on, a teraz także i ja.
- Kocham cię,szkoda , że tego nie widzisz. - odrzekłam po branym wcześniej wydechu.
Opuścił głowę, a potem pokręcił nią przecząco.
- Ależ skąd, widzę to doskonale.- zaprzeczył moim wcześniejszym słowom.
Nie okazujesz tego - parsknęłam pogardliwie.
Skrzyżował ręce i wpatrywał się we mnie z uwagą.
- No i co się tak gapisz ? W czasie naszego pobyty tutaj przez cały czas gadałam tylko ja, a ty zamieniłeś ze mną zaledwie parę słów ! - rozkręcałam się, tak aby widział zniecierpliwienie na mojej twarzy.
Irytujący gostek , który chce każdego trzymać w napięciu. Że niby taki tajemniczy, ta. Jasne.
- No,powiesz coś czy mam stąd wyjść ?!
Cisza. Westchnęłam ciężko i zarzuciłam torbę na ramię, chciałam już go wyminąć,ale poczułam jakie chłodne są jakie dłonie , gdy spoczęły na moich niczym nie okrytych barkach.
Odwróciłam głowę zdezorientowana i zanim się spostrzegłam, Zayn przyciągnął mnie do siebie, stykając razem nasze usta. Przez chwilę dałam bezwładnie mu się trzymać i z otworzonymi oczami patrzyłam jak bardzo oddaje się emocjom, które wyglądały jakby właśnie dawał im upust i zerwał je, "płynął pod prąd" jak rwąca rzeka.
W końcu i ja dałam się ponieść. Zamknęłam oczy i odwzajemniałam każdy wcześniejszy pocałunek, oplotłam jego szyję i przyległam mocniej do jego ciała.
W końcu z nikłym uśmiechem oderwał się ode mnie i pogładził mój policzek.
- Kocham cię.
Powinnam poczuć ciarki, ale co..?
Nic nie poczułam.
TO BYŁ SEN. Przerażona usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłonie. To było tak piękne , dlatego tak nierealne. Chciało mi się płakać. Chyba jestem idiotką,iż pomyślałam,że taki chłopak w dodatku zajęty, ze sławnego zespołu ... mógłby mnie kochać. Uganiają się za nim tysiące lasek, no a ja ? Brzydka i głupia.
Wstałam z łóżka, napierając nogami o chłodną podłogę. W całym pokoju było zimno. A no tak, otworzyłam rano okno by nie było mi gorąco. Zdołowana dzisiejszym snem , nawet nie zauważyłam jak w drodze do szafy potknęłam się o coś i poleciałam z hukiem na ziemię.
Po pomieszczeniu rozległ się wrzask , i jak na moje zawołanie w drzwiach stanął Harry, który widząc całą szopkę pomógł mi wstać.
Wkurzona chwyciłam przedmiot z podłogi i pomachałam mu nim przed nosem.
- Co to jest ? - akcentowałam każde słowo , wyczekując na odpowiedź zakłopotanego bruneta.
- No to są moje bokserki.. - speszył się, a ja z miną typu 'WTF?!' popatrzyłam na rzecz i wcisnęłam mu ją w ręce, tym razem podnosząc nową z tej samej podłogi.
- Raczej TO.
- A, no bo widzisz to jest Ashley - odparł dumnie - Mój pluszowy miś Koala.
- Tak ? No to go sobie weź z powrotem i tamte gacie też - rzuciłam przytulankę na łóżko i podążyłam do łazienki umyć zęby.
Jak na złość, przyjaciel poszedł za mną i wpatrywał się kiedy plułam tą pastą, przez co czułam się niekomfortowo. Nienawidzę pluć i jeszcze bardziej,kiedy ktoś patrzy. O dziwo, chciał jeszcze ze mną konwersować.
- Czyżby śniła ci się ta klata ? - pokiwał zabawnie brwiami i zdjął koszulkę, ukazując umięśniony tors.
Z racji tego,że stał obok, nawet nie podnosząc na niego wzroku kopnęłam chłopaka nogą w łydkę.
Roześmiał się i wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samą bym doprowadziła się do porządku.
Założyłam na siebie to.
Po ogarnięciu się wyszłam z łazienki i , gdy Harold poszedł do łazienki , ja udałam się do pokoju Alex.
Zobaczyłam,że siedzi na łóżku ze spuszczoną głową, więc jak na dobrą siostrę przystało usiadłam obok niej i pogłaskałam ją po ramieniu, na skutek czego podniosła głowę.
- Przespałaś wczoraj chyba cały dzień i nawet nie zauważyłam,że nie zdążyłam opowiedzieć ci co się wczoraj działo.
Na jej twarz wstąpił blady uśmiech i wzruszyła ramionami.
- No,szkoda.
- Sądziłam,że niedźwiedzie budzą się we wiosnę - badawczo się jej przyjrzałam.
- Heh - nie zaśmiała się, lecz po prostu wypowiedziała to słowo i to tak nienaturalnie,że nie miałam ochoty pytać co dalej.
- I co dalej ? - spojrzała na mnie dziwnie - W sensie,że opowiedziałabyś mi może swoje randewu z Niallem .. - zachęcałam ją szturchając przy tym łokciem w jej łokieć.
Wstała i wzięła torebkę,przerzucając sobie przez ramię.
- Wychodzę.
Skierowała się w stronę schodów prowadzących na dół, a ja jak poparzona zerwałam się za nią.
- W samej piżamie ?!
Wzruszyła ramionami.
- To wolny kraj.
- Jest śnieg, będzie ci zimno.
Zakładała już swoje ... japonki !
- Stopniał - odpowiedziała przelotnie.
- Bitch,please - spojrzałam na nią z podniesionymi brwiami.
Otóż,moja siostra wybiera się w pomarańczowej piżamce w kropeczki oraz kwiatki, do tego w japonkach na zewnątrz. Publicznie, podczas gdy wszyscy z powodu wiatru i śniegu chodzą w kurtkach,szalach i kozakach.
- Nie możesz tak wyjść, Alex ! - podniosłam głos czując, że do dziewczyny nic nie dociera.
Odwróciła się wkurzona w moją stronę.
- Jesteś moją młodszą siostrą, nie decydujesz więc moim życiem, skup się na sobie i tym swoim chłopaku !
- Ja.nie.mam.c-h-ł-o-p-a-k-a. - wysyczałam.
- A ten twój Harry co się z nim lizałaś na lodowisku ?
- Nie będę ci tego wyjaśniać w progu !
Klasnęła w dłonie.
- No to widzisz . Nie mamy o czym rozmawiać - wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
Stałam i wpatrywałam się w przedmiot,przez który wyszła przed momentem moja siostra.
Przez ten czas Hazz już zdążył wrócić z łazienki.
Otworzył szufladę w kuchni i wziął kartonik z ciasteczkami.
Siłował się jak by tu je otworzyć,a że nie chciał wyjąć i osuszyć noży ze zmywarki, mógł tylko pomarzyć o zanurzeniu swojej dużej ręki we wnętrzu opakowania.
Zaczął więc je lizać i popatrzył na mnie błagalnie.
Podeszłam do niego i wytrąciłam mu przedmiot z ręki.
- Co ty robisz ?! Mama nie uczyła ?! - awanturował się - Moja dziewczyna nie powinna robić takich rzeczy swojemu facetowi.
Spojrzałam na niego złowieszczo.
- Nie jesteśmy parą.
Zaśmiał się po swojemu.
- A kto wczoraj przyznał przed Zackie , że tak ? - pokazał na mnie - Ta dziewczyna !
- Zackie ? - zdziwiłam się.
- Zayn i Jackie, logika.
- A my niby jak się nazywamy ...?
Główkował się chwilę.
- Co powiesz na ' Harmin' ?
Skrzywiłam się.
- Czyli już wiemy,że z połączenia naszych imion nic nie wyjdzie.
- Harmin Stierce !
Uśmiechnął się szeroko , urocze ma te dołeczki. CO JA PLOTĘ, on mi się nie podoba. To udawany związek, o ile tak można to nazwać.
- Czy według ciebie Jacqueline jest ładna ? - zagadnęłam.
Zaczął się śmiać jak dziki.
- Tak i może jeszcze Louis nie śpi w slipach z zebrą.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie wnikam. Coś niedobrego dzieje się z Alex..
- Z kim ?
Spojrzałam na niego zbita z tropu.
- Serio, Harry ? Serio ? Mieszkasz z nią pod jednym dachem,poznałeś ją i nadal nie kojarzysz ?
- A,z twoją siostrą - uśmiechnął się głupio, ja tak samo.
- Mhmm...właśnie tak.
- A co się stało ?
- Problem w tym,że tego chcę się dowiedzieć.
Po dłuższych rozmowach, Styles zaproponował spacer, aby ochłonąć.
~*~
Nadal dziwiłam się jak w taką pogodę można śmigać w samej przewiewnej piżamce. Alex musiało się coś wczoraj stać, skoro była taka nieobecna , smutna i rozdrażniona.
- Odezwiesz się ? - do moich uszu dobiegł głos Harry'ego, którego najwidoczniej nudziło to, że przez całą drogę była cisza.
- Już.
Spojrzał na mnie wilkiem.
- Yasmin, potem to sobie z nią wyjaśnisz. Na razie się tym nie martw, może jakaś niedobudzona albo coś.
- Tobie to łatwo mówić, bo ty przecież w życiu nie masz problemów.
Zatrzymał się.
- Jakieś aluzje ? - rzucił oschle.
- Tak ! A żebyś wiedział . Bo ty tylko zarządzasz innymi, nie umiesz wczuć się w problemy ludzi tylko żyjesz w tym swoim bogatym,wyśnionym świecie.
Stał i w osłupieniu patrzy się na mnie zbity z tropu.
- Przepraszam - westchnęłam - Poniosło mnie.
Chwycił mnie za ramiona. Odwracałam wzrok od jego oczu, były zbyt głębokie. Uniósł ręką mój podbródek, tak bym nie uciekała wzrokiem.
- To jej problemy. Wyjaśnicie sobie to później.
Czułam się jak jakaś zahipnotyzowana . Jak w tych filmach o wampirach, którzy mogą oczarować spojrzeniem, każąc zrobić tobie wszystko co oni chcą.
Skinęłam głową i ruszyłam z nim dalej.
- Wiesz co jest dziwne, Harry ? - zapytałam nagle.
- Nie, co ?
- Jak możesz przyjaźnić się z takim idiotą ?- wywróciłam oczami na samo wspomnienie chłopaka.
Wzruszył ramionami.
- Spokojnie, do Louisa da się przyzwyczaić.
- O Zayna mi chodziło - oświeciłam go, a on roześmiał się.
- Uwierz mi, to drugi najrozsądniejszy facet w One Direction.
Podniosłam brew.
- No chyba nie. Dziewczyny traktuje jak zdobycze. Wiesz ile razy pod nieobecność Jackie ze mną flirtował ? A tak to nie, wielce obrażony.
- Ty też się tak zachowujesz.
Myślałam, że szału dostanę.
- I ty przeciwko mnie ?!
Uniósł ręce w geście obronnym.
- Nie o to chodzi. Pozwalasz mu się sobą bawić.
- Jak to ?
- Kiedy jesteś na niego obrażona , co się bardzo często zdarza - spojrzał na mnie wymownie - I zachowujesz się wobec niego jak ostatnia podła suka to jego to bardziej pociąga. Flirtuje z tobą, bo widocznie sądzi, że jesteś pociągająca.
Zmarszczyłam brwi.
- On flirtuje z połową dziewczyn. To co mam mu nie dawać ze sobą flirtować.?
- Właśnie tak - przytaknął.
Zamyśliłam się chwilę. Może faktycznie ...nie, takiego chłopaka jak on nie może pociągać taka dziewczyna jak ja. Nie ma takiej opcji.
- Zaraz, zaraz.. ja zachowuję się jak suka ?!
Uśmiechnął się.
- Wolisz określenie obrażalska Brytyjka ?
Zamilkłam.
- Czyli...ty też w pewnym sensie twierdzisz, że .... jestem pociągająca ? - naciągałam to zdanie.
Spuścił głowę w dół.
- No w pewnym sensie jesteś, ale ja nic do ciebie nie czuję poza przyjaźnią.
To ..dobrze. Bo ja też nie - zaczęliśmy się z siebie nerwowo śmiać.
- No..właśnie.
W pewnym momencie poczuliśmy na skórze kropelki deszczu. Tylko tego brakowało. Styles nałożył na głowę kaptur , a ja nawet tego nie miałam. Deszcz zaczął padać ze zdwojoną siłą, krople bardzo mocno uderzały .
- No nie..- jęknęłam.
Moja kurtka była cienka, bo nie zapowiadali dziś deszczu i śniegu. Czyli, że mogę zrobić jeden krok i już przemoknąć, tak że nie zostanie ani jedno suche miejsce.
Usłyszałam ciężki wydech Harry'ego.
- Paparazzi... fuck. Jak nas zobaczą teraz razem i pstrykną fotkę to od razu , że jesteśmy parą i nie będzie to już wiadome tylko dla Zackie.
- Przestań tak mówić ! - warknęłam mając dość pieszczotliwego imienia tamtej dwójki.
- Dobra, nie pozwolę ci tak zmoknąć niech sobie robią te zasrane zdjęcia.
- Nie, lepiej nie ryzykuj - poprosiłam, lekko się odsuwając.
Chwyci mnie za rękę i pociągnął do siebie. Zdjął swoją kurtkę i kazał mi ja nałożyć. Szczerze, wyglądałam całkiem całkiem w przydużych ciuchach "mojego chłopaka".
- I jest pięknie.
Poczułam jakby przypalały mi się policzki. No a nie powinny.
Tłum dziennikarzy podbiegł do nas w ciepłych kurtkach i nie odstępując nas na krok, robili zdjęcia dużymi aparatami.
- No, ale ty zmokniesz ! - rozżalona chciałam już oddać mu jego własność, ale nie pozwolił.
- Daj spokój, mamy bardzo mały kawałek drogi do domu chłopaków, tam się jakoś ukryjemy.
Skinęłam i podążyłam za nim.
Harry chciał mi coś powiedzieć, ale przez tylu ludzi nie mógł, więc schylił się lekko ku mnie, bym mogła usłyszeć. Los chciał bądź też nie chciał zesłać matkę z jakimś dzikim dzieckiem, którzy biegnąc do domu, by schronić się przed deszczem niechcący popchnęli na mnie Harry'ego, powodując zetknięcia naszych ust.
Idealny materiał do pierwszych stron gazet.
Tym razem ja pociągnęłam go za rękę i razem jakoś dobiegliśmy do domu.
- Nie no, teraz to będzie sensacja ! - na twarz Hazzy wstąpił gniew - Mam już ich dość. Nie umieją uszanować życia prywatnego innych !
- Taka cena sławy.
- Teraz widzisz, że nie tylko ty masz problemy, patrz co ja i chłopcy musimy znosić.
- Jak to zobaczą moi rodzice, to chyba mnie z domu wyrzucą!
Zdziwił się.
- Za jeden pocałunek ? To nawet nie był pocałunek.
- Za pocałunek nie, ale za pocałunek z tobą, już tak.
- A co,nie lubią mnie ?
- Nie lubią sławnych osób - sprostowałam - Uważają ich za bezwartościowych,pustych i niemądrych ludzi. Chcą żeby ich córeczki miały bogatych,wykształconych mężów, którymi można się pochwalić.
Zmrużył oczy.
- Współczuję. Gdyby moja mama to zobaczyła to by się cieszyła, że "jestem" z kimś takim.
- Nie zapędzaj się, Harry - uspokoiłam go - To udawane , pamiętasz ?
- No tak, tylko po prostu tak sobie powiedziałem - rzucił.
- Wiedziałam,że będą problemy ! - Yasmin skrzyżowała ramiona.
- To wy jesteście parą ? - zapytał ich Niall.
- Tak - odpowiedział szybko Harry - Właśnie tak.
Nie rozumiałem z czego robią takie zamieszanie, przecież już wczoraj oznajmili mi, że nie są tylko przyjaciółmi.
~*~
Przepraszam za długość ;p
Przypominam o asku, na którym możecie zadawać mi pytania : http://ask.fm/MrsMalikPoland1
oraz mój Twitter : https://twitter.com/MrsMalik_Poland
- Kocham cię,szkoda , że tego nie widzisz. - odrzekłam po branym wcześniej wydechu.
Opuścił głowę, a potem pokręcił nią przecząco.
- Ależ skąd, widzę to doskonale.- zaprzeczył moim wcześniejszym słowom.
Nie okazujesz tego - parsknęłam pogardliwie.
Skrzyżował ręce i wpatrywał się we mnie z uwagą.
- No i co się tak gapisz ? W czasie naszego pobyty tutaj przez cały czas gadałam tylko ja, a ty zamieniłeś ze mną zaledwie parę słów ! - rozkręcałam się, tak aby widział zniecierpliwienie na mojej twarzy.
Irytujący gostek , który chce każdego trzymać w napięciu. Że niby taki tajemniczy, ta. Jasne.
- No,powiesz coś czy mam stąd wyjść ?!
Cisza. Westchnęłam ciężko i zarzuciłam torbę na ramię, chciałam już go wyminąć,ale poczułam jakie chłodne są jakie dłonie , gdy spoczęły na moich niczym nie okrytych barkach.
Odwróciłam głowę zdezorientowana i zanim się spostrzegłam, Zayn przyciągnął mnie do siebie, stykając razem nasze usta. Przez chwilę dałam bezwładnie mu się trzymać i z otworzonymi oczami patrzyłam jak bardzo oddaje się emocjom, które wyglądały jakby właśnie dawał im upust i zerwał je, "płynął pod prąd" jak rwąca rzeka.
W końcu i ja dałam się ponieść. Zamknęłam oczy i odwzajemniałam każdy wcześniejszy pocałunek, oplotłam jego szyję i przyległam mocniej do jego ciała.
W końcu z nikłym uśmiechem oderwał się ode mnie i pogładził mój policzek.
- Kocham cię.
Powinnam poczuć ciarki, ale co..?
Nic nie poczułam.
TO BYŁ SEN. Przerażona usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłonie. To było tak piękne , dlatego tak nierealne. Chciało mi się płakać. Chyba jestem idiotką,iż pomyślałam,że taki chłopak w dodatku zajęty, ze sławnego zespołu ... mógłby mnie kochać. Uganiają się za nim tysiące lasek, no a ja ? Brzydka i głupia.
Wstałam z łóżka, napierając nogami o chłodną podłogę. W całym pokoju było zimno. A no tak, otworzyłam rano okno by nie było mi gorąco. Zdołowana dzisiejszym snem , nawet nie zauważyłam jak w drodze do szafy potknęłam się o coś i poleciałam z hukiem na ziemię.
Po pomieszczeniu rozległ się wrzask , i jak na moje zawołanie w drzwiach stanął Harry, który widząc całą szopkę pomógł mi wstać.
Wkurzona chwyciłam przedmiot z podłogi i pomachałam mu nim przed nosem.
- Co to jest ? - akcentowałam każde słowo , wyczekując na odpowiedź zakłopotanego bruneta.
- No to są moje bokserki.. - speszył się, a ja z miną typu 'WTF?!' popatrzyłam na rzecz i wcisnęłam mu ją w ręce, tym razem podnosząc nową z tej samej podłogi.
- Raczej TO.
- A, no bo widzisz to jest Ashley - odparł dumnie - Mój pluszowy miś Koala.
- Tak ? No to go sobie weź z powrotem i tamte gacie też - rzuciłam przytulankę na łóżko i podążyłam do łazienki umyć zęby.
Jak na złość, przyjaciel poszedł za mną i wpatrywał się kiedy plułam tą pastą, przez co czułam się niekomfortowo. Nienawidzę pluć i jeszcze bardziej,kiedy ktoś patrzy. O dziwo, chciał jeszcze ze mną konwersować.
- Czyżby śniła ci się ta klata ? - pokiwał zabawnie brwiami i zdjął koszulkę, ukazując umięśniony tors.
Z racji tego,że stał obok, nawet nie podnosząc na niego wzroku kopnęłam chłopaka nogą w łydkę.
Roześmiał się i wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samą bym doprowadziła się do porządku.
Założyłam na siebie to.
Po ogarnięciu się wyszłam z łazienki i , gdy Harold poszedł do łazienki , ja udałam się do pokoju Alex.
Zobaczyłam,że siedzi na łóżku ze spuszczoną głową, więc jak na dobrą siostrę przystało usiadłam obok niej i pogłaskałam ją po ramieniu, na skutek czego podniosła głowę.
- Przespałaś wczoraj chyba cały dzień i nawet nie zauważyłam,że nie zdążyłam opowiedzieć ci co się wczoraj działo.
Na jej twarz wstąpił blady uśmiech i wzruszyła ramionami.
- No,szkoda.
- Sądziłam,że niedźwiedzie budzą się we wiosnę - badawczo się jej przyjrzałam.
- Heh - nie zaśmiała się, lecz po prostu wypowiedziała to słowo i to tak nienaturalnie,że nie miałam ochoty pytać co dalej.
- I co dalej ? - spojrzała na mnie dziwnie - W sensie,że opowiedziałabyś mi może swoje randewu z Niallem .. - zachęcałam ją szturchając przy tym łokciem w jej łokieć.
Wstała i wzięła torebkę,przerzucając sobie przez ramię.
- Wychodzę.
Skierowała się w stronę schodów prowadzących na dół, a ja jak poparzona zerwałam się za nią.
- W samej piżamie ?!
Wzruszyła ramionami.
- To wolny kraj.
- Jest śnieg, będzie ci zimno.
Zakładała już swoje ... japonki !
- Stopniał - odpowiedziała przelotnie.
- Bitch,please - spojrzałam na nią z podniesionymi brwiami.
Otóż,moja siostra wybiera się w pomarańczowej piżamce w kropeczki oraz kwiatki, do tego w japonkach na zewnątrz. Publicznie, podczas gdy wszyscy z powodu wiatru i śniegu chodzą w kurtkach,szalach i kozakach.
- Nie możesz tak wyjść, Alex ! - podniosłam głos czując, że do dziewczyny nic nie dociera.
Odwróciła się wkurzona w moją stronę.
- Jesteś moją młodszą siostrą, nie decydujesz więc moim życiem, skup się na sobie i tym swoim chłopaku !
- Ja.nie.mam.c-h-ł-o-p-a-k-a. - wysyczałam.
- A ten twój Harry co się z nim lizałaś na lodowisku ?
- Nie będę ci tego wyjaśniać w progu !
Klasnęła w dłonie.
- No to widzisz . Nie mamy o czym rozmawiać - wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
Stałam i wpatrywałam się w przedmiot,przez który wyszła przed momentem moja siostra.
Przez ten czas Hazz już zdążył wrócić z łazienki.
Otworzył szufladę w kuchni i wziął kartonik z ciasteczkami.
Siłował się jak by tu je otworzyć,a że nie chciał wyjąć i osuszyć noży ze zmywarki, mógł tylko pomarzyć o zanurzeniu swojej dużej ręki we wnętrzu opakowania.
Zaczął więc je lizać i popatrzył na mnie błagalnie.
Podeszłam do niego i wytrąciłam mu przedmiot z ręki.
- Co ty robisz ?! Mama nie uczyła ?! - awanturował się - Moja dziewczyna nie powinna robić takich rzeczy swojemu facetowi.
Spojrzałam na niego złowieszczo.
- Nie jesteśmy parą.
Zaśmiał się po swojemu.
- A kto wczoraj przyznał przed Zackie , że tak ? - pokazał na mnie - Ta dziewczyna !
- Zackie ? - zdziwiłam się.
- Zayn i Jackie, logika.
- A my niby jak się nazywamy ...?
Główkował się chwilę.
- Co powiesz na ' Harmin' ?
Skrzywiłam się.
- Czyli już wiemy,że z połączenia naszych imion nic nie wyjdzie.
- Harmin Stierce !
Uśmiechnął się szeroko , urocze ma te dołeczki. CO JA PLOTĘ, on mi się nie podoba. To udawany związek, o ile tak można to nazwać.
- Czy według ciebie Jacqueline jest ładna ? - zagadnęłam.
Zaczął się śmiać jak dziki.
- Tak i może jeszcze Louis nie śpi w slipach z zebrą.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie wnikam. Coś niedobrego dzieje się z Alex..
- Z kim ?
Spojrzałam na niego zbita z tropu.
- Serio, Harry ? Serio ? Mieszkasz z nią pod jednym dachem,poznałeś ją i nadal nie kojarzysz ?
- A,z twoją siostrą - uśmiechnął się głupio, ja tak samo.
- Mhmm...właśnie tak.
- A co się stało ?
- Problem w tym,że tego chcę się dowiedzieć.
Po dłuższych rozmowach, Styles zaproponował spacer, aby ochłonąć.
~*~
Nadal dziwiłam się jak w taką pogodę można śmigać w samej przewiewnej piżamce. Alex musiało się coś wczoraj stać, skoro była taka nieobecna , smutna i rozdrażniona.
- Odezwiesz się ? - do moich uszu dobiegł głos Harry'ego, którego najwidoczniej nudziło to, że przez całą drogę była cisza.
- Już.
Spojrzał na mnie wilkiem.
- Yasmin, potem to sobie z nią wyjaśnisz. Na razie się tym nie martw, może jakaś niedobudzona albo coś.
- Tobie to łatwo mówić, bo ty przecież w życiu nie masz problemów.
Zatrzymał się.
- Jakieś aluzje ? - rzucił oschle.
- Tak ! A żebyś wiedział . Bo ty tylko zarządzasz innymi, nie umiesz wczuć się w problemy ludzi tylko żyjesz w tym swoim bogatym,wyśnionym świecie.
Stał i w osłupieniu patrzy się na mnie zbity z tropu.
- Przepraszam - westchnęłam - Poniosło mnie.
Chwycił mnie za ramiona. Odwracałam wzrok od jego oczu, były zbyt głębokie. Uniósł ręką mój podbródek, tak bym nie uciekała wzrokiem.
- To jej problemy. Wyjaśnicie sobie to później.
Czułam się jak jakaś zahipnotyzowana . Jak w tych filmach o wampirach, którzy mogą oczarować spojrzeniem, każąc zrobić tobie wszystko co oni chcą.
Skinęłam głową i ruszyłam z nim dalej.
- Wiesz co jest dziwne, Harry ? - zapytałam nagle.
- Nie, co ?
- Jak możesz przyjaźnić się z takim idiotą ?- wywróciłam oczami na samo wspomnienie chłopaka.
Wzruszył ramionami.
- Spokojnie, do Louisa da się przyzwyczaić.
- O Zayna mi chodziło - oświeciłam go, a on roześmiał się.
- Uwierz mi, to drugi najrozsądniejszy facet w One Direction.
Podniosłam brew.
- No chyba nie. Dziewczyny traktuje jak zdobycze. Wiesz ile razy pod nieobecność Jackie ze mną flirtował ? A tak to nie, wielce obrażony.
- Ty też się tak zachowujesz.
Myślałam, że szału dostanę.
- I ty przeciwko mnie ?!
Uniósł ręce w geście obronnym.
- Nie o to chodzi. Pozwalasz mu się sobą bawić.
- Jak to ?
- Kiedy jesteś na niego obrażona , co się bardzo często zdarza - spojrzał na mnie wymownie - I zachowujesz się wobec niego jak ostatnia podła suka to jego to bardziej pociąga. Flirtuje z tobą, bo widocznie sądzi, że jesteś pociągająca.
Zmarszczyłam brwi.
- On flirtuje z połową dziewczyn. To co mam mu nie dawać ze sobą flirtować.?
- Właśnie tak - przytaknął.
Zamyśliłam się chwilę. Może faktycznie ...nie, takiego chłopaka jak on nie może pociągać taka dziewczyna jak ja. Nie ma takiej opcji.
- Zaraz, zaraz.. ja zachowuję się jak suka ?!
Uśmiechnął się.
- Wolisz określenie obrażalska Brytyjka ?
Zamilkłam.
- Czyli...ty też w pewnym sensie twierdzisz, że .... jestem pociągająca ? - naciągałam to zdanie.
Spuścił głowę w dół.
- No w pewnym sensie jesteś, ale ja nic do ciebie nie czuję poza przyjaźnią.
To ..dobrze. Bo ja też nie - zaczęliśmy się z siebie nerwowo śmiać.
- No..właśnie.
W pewnym momencie poczuliśmy na skórze kropelki deszczu. Tylko tego brakowało. Styles nałożył na głowę kaptur , a ja nawet tego nie miałam. Deszcz zaczął padać ze zdwojoną siłą, krople bardzo mocno uderzały .
- No nie..- jęknęłam.
Moja kurtka była cienka, bo nie zapowiadali dziś deszczu i śniegu. Czyli, że mogę zrobić jeden krok i już przemoknąć, tak że nie zostanie ani jedno suche miejsce.
Usłyszałam ciężki wydech Harry'ego.
- Paparazzi... fuck. Jak nas zobaczą teraz razem i pstrykną fotkę to od razu , że jesteśmy parą i nie będzie to już wiadome tylko dla Zackie.
- Przestań tak mówić ! - warknęłam mając dość pieszczotliwego imienia tamtej dwójki.
- Dobra, nie pozwolę ci tak zmoknąć niech sobie robią te zasrane zdjęcia.
- Nie, lepiej nie ryzykuj - poprosiłam, lekko się odsuwając.
Chwyci mnie za rękę i pociągnął do siebie. Zdjął swoją kurtkę i kazał mi ja nałożyć. Szczerze, wyglądałam całkiem całkiem w przydużych ciuchach "mojego chłopaka".
- I jest pięknie.
Poczułam jakby przypalały mi się policzki. No a nie powinny.
Tłum dziennikarzy podbiegł do nas w ciepłych kurtkach i nie odstępując nas na krok, robili zdjęcia dużymi aparatami.
- No, ale ty zmokniesz ! - rozżalona chciałam już oddać mu jego własność, ale nie pozwolił.
- Daj spokój, mamy bardzo mały kawałek drogi do domu chłopaków, tam się jakoś ukryjemy.
Skinęłam i podążyłam za nim.
Harry chciał mi coś powiedzieć, ale przez tylu ludzi nie mógł, więc schylił się lekko ku mnie, bym mogła usłyszeć. Los chciał bądź też nie chciał zesłać matkę z jakimś dzikim dzieckiem, którzy biegnąc do domu, by schronić się przed deszczem niechcący popchnęli na mnie Harry'ego, powodując zetknięcia naszych ust.
Idealny materiał do pierwszych stron gazet.
Tym razem ja pociągnęłam go za rękę i razem jakoś dobiegliśmy do domu.
- Nie no, teraz to będzie sensacja ! - na twarz Hazzy wstąpił gniew - Mam już ich dość. Nie umieją uszanować życia prywatnego innych !
- Taka cena sławy.
- Teraz widzisz, że nie tylko ty masz problemy, patrz co ja i chłopcy musimy znosić.
- Jak to zobaczą moi rodzice, to chyba mnie z domu wyrzucą!
Zdziwił się.
- Za jeden pocałunek ? To nawet nie był pocałunek.
- Za pocałunek nie, ale za pocałunek z tobą, już tak.
- A co,nie lubią mnie ?
- Nie lubią sławnych osób - sprostowałam - Uważają ich za bezwartościowych,pustych i niemądrych ludzi. Chcą żeby ich córeczki miały bogatych,wykształconych mężów, którymi można się pochwalić.
Zmrużył oczy.
- Współczuję. Gdyby moja mama to zobaczyła to by się cieszyła, że "jestem" z kimś takim.
- Nie zapędzaj się, Harry - uspokoiłam go - To udawane , pamiętasz ?
- No tak, tylko po prostu tak sobie powiedziałem - rzucił.
---Perspektywa Zayna---
Louis po raz kolejny przystawiał twarz do okna, przez które widać było pogodę na zewnątrz. Coś okropnego.
- Nawet pingwinów bym nie wypuścił na zewnątrz - oświadczył.
Usłyszałem ciężkie westchnienie i ostry jak żyletka głos mojej dziewczyny.
- Żal mi ciebie, Lou. Jesteś taki tępy. Przecież pingwinów nawet nie ma w Wielkiej Brytanii.
Louis odwrócił się oburzony.
- Tak ? No to może powiesz gdzie, mądralo ?
- To proste. W Madrycie.
Liam parsknął śmiechem.
- I kto tutaj jest tępy ?
- Dobra, dajcie na luz i jej nie obrażajcie. Przecież...ktoś..mógł wywieźć kilka pingwinów do Madrytu - próbowałem usilnie bronić Jackie, nawet z faktu iż wiedziałem,że plecie totalne bzdury.
- Och,błagam Zayn. Nie kompromituj się - Niall podniósł brwi i chwycił konsolę do gier, przez którą miał zaraz grać z Louim.
- Jesteś dzisiaj jakiś zły Niall - zauważyłem , zerkając dziwnie na kumpla.
Czułem jak wywraca oczami.
- Wydaje ci się.
- No chyba raczej nie.
- Tak.
- Nie, Niall. Wiem co widzę.
Jackie wstała spod mojego ramienia i skierowała się do kuchni.
- Zayn, mogę wypić twoje piwo ?
Chłopcy spojrzeli na mnie wyczekująco. Zrobiłem im wielką awanturę wczoraj, że moje ostatnie piwo, które najbardziej lubię specjalnie trzymam w lodówce i aby nikt mi go nie tykał. Musiałem powtarzać to po raz setny od incydentu, w którym Louis je wypił.
- Oczywiście,że możesz kochanie.
Poczułem na sobie nienawistne spojrzenia przyjaciół. Na nich się nadarłem i broniłem tego piwa jak skarbu, a teraz od tak oddałem go blondynce.
Przez drzwi ktoś wszedł. Każdy podniósł wzrok, który stanął na Harrym i Yasmin.
- Cześć - odpowiedziała nieśmiało brunetka, która nawet na mnie nie spojrzała.
Bawiło mnie to, nie ukrywam. Chyba bała mi się spojrzeć prosto w oczy, myśląc, że się na mnie uodporni. Żadnej się to nie udało.
- Harry, jaki ty przemoczony - zauważył Liam , który pociągnął nas głębiej do środka.
- Tak, oddałem Yasmin moją kurtkę , bo zaczął padać deszcz.
- Chociaż ja nie chciałam - obroniła się szybko dziewczyna.
Jackie niechętnie burknęła coś pod nosem i z piwem usiadła obok mnie.
- Widzieliście ten artykuł na stronie plotkarskiej ? - zagadnęła ich, po czym popatrzyli na siebie z przerażeniem.
- Jaki artykuł ? - zapytał Harry.
Zamiast Jackie, laptopa podał im Niall. Widniało tam wielkimi jak wół literami " Harry Styles i tajemnicza nieznajoma. Nowy gorący romans młodego gwiazdora" A pod spodem zdjęcie, na którym całują się w deszczu. Nie miałem zbytnio ochoty go oglądać, pomimo tego,że ich związek mnie wcale nie interesował.- Wiedziałam,że będą problemy ! - Yasmin skrzyżowała ramiona.
- To wy jesteście parą ? - zapytał ich Niall.
- Tak - odpowiedział szybko Harry - Właśnie tak.
Nie rozumiałem z czego robią takie zamieszanie, przecież już wczoraj oznajmili mi, że nie są tylko przyjaciółmi.
~*~
Przepraszam za długość ;p
Przypominam o asku, na którym możecie zadawać mi pytania : http://ask.fm/MrsMalikPoland1
oraz mój Twitter : https://twitter.com/MrsMalik_Poland
wtorek, 2 kwietnia 2013
Chapter ten : "Czysta improwizacja"
We śnie poczułam bardzo przyjemny zapach wydobywający się - jak sądzę - z kuchni. Przeciągając się wywlokłam się z łóżka, ścieląc po sobie . Spojrzałam na wyświetlacz w komórce -9.04- . Alex jeszcze spała, a rodzice dwa dni temu wspominali, że dzisiaj zabierają bliźniaków do Szkocji, gdzie mieszka ciocia Abby, bo podobno się za nią stęsknili. Otóż, ciotka była po pięćdziesiątce i z dosyć złośliwym,żeby nie powiedzieć wrednym,charakterem. Nienawidziłam tam przyjeżdżać, ale skoro Kevin i Max mieli o niej dobre zdanie , to już nie moje zmartwienie. Grunt,że rodziców dzisiaj nie było.
Zeszłam na dół dotykając stopami niebywale zimne schody z jasnego drewna i cały czas przecierałam oczy z powodu niezupełnego dobudzenia się.
- Wiesz co, Harry ? Śniły mi się naleśniki,normalnie aż je poczułam. - ziewnęłam, a kiedy widziałam już wszystko wyraźnie,Harry właśnie postawił na talerzu na stole wspomnianą przeze mnie potrawę.
- Poczułaś, mówisz ? - uśmiechnął się i odsunął mi krzesło - Smacznego.
Usiadłam i zaczęłam powoli smarować je dżemem.
- No, no, nie wiedziałam, że z ciebie taki kucharz. Może dobrze zrobiłam, że cię przyjęłam - pokiwałam brwiami.
Usiadł naprzeciwko mnie.
- No raczej.
Chwyciłam za szklankę soku pomarańczowego, a kiedy on jadł , przystawiłam usta do szklanki i zawiesiłam wzrok na jego wargach. Tych samych, które całowały mnie wczoraj późnym wieczorem. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy rzeczywiście robił to nieumyślnie.
- Od razu powiem, że ten sok był ze sklepu i nie odpowiadam za substancje tam pływające - uprzedził widząc, że cały czas trzymam szklankę przy ustach i nic nie robię.
Wyrwałam się z amoku i parsknęłam śmiechem. Szybko się napiłam i odstawiłam z powrotem na stół.
- Nie, nie, wszystko dobrze - zapewniłam.
Zmarszczył brwi, a potem uśmiechnął się.
- No to co tak zastygłaś bez ruchu ? - szybko wytarł się w okolicach ust - Miałem tam dżem, prawda ?
- Nie - również posłałam w jego stronę uśmiech, starając się zakryć nim fakt, że doszukiwałam się w nim atrakcyjnych rzeczy. Miał ich bardzo dużo, ale czułam, że moje serce chyba jest zajęte.
Miałam się z nikim nie spoufalać,przyrzekałam to sobie i nie zamierzam ulec w przypadku Harry'ego, a już tym bardziej Zayna. Im bardziej sięgałam pamięcią do czarnowłosego , tym bardziej chciałam bezmyślnie całować powietrze.
- Dziwna jesteś - Styles zaczął się nabijać.
- Pokazać ci drzwi ? - podniosłam cwanie jedną brew.
- Nie dzięki.- zamilkł i spróbował wciągnąć koniec naleśnika ustami, patrząc przy tym na mnie.
Westchnęłam.
- Czy ty każdą najmniejszą czynność musisz zamieniać w akt seksualny ?
Zeszłam na dół dotykając stopami niebywale zimne schody z jasnego drewna i cały czas przecierałam oczy z powodu niezupełnego dobudzenia się.
- Wiesz co, Harry ? Śniły mi się naleśniki,normalnie aż je poczułam. - ziewnęłam, a kiedy widziałam już wszystko wyraźnie,Harry właśnie postawił na talerzu na stole wspomnianą przeze mnie potrawę.
- Poczułaś, mówisz ? - uśmiechnął się i odsunął mi krzesło - Smacznego.
Usiadłam i zaczęłam powoli smarować je dżemem.
- No, no, nie wiedziałam, że z ciebie taki kucharz. Może dobrze zrobiłam, że cię przyjęłam - pokiwałam brwiami.
Usiadł naprzeciwko mnie.
- No raczej.
Chwyciłam za szklankę soku pomarańczowego, a kiedy on jadł , przystawiłam usta do szklanki i zawiesiłam wzrok na jego wargach. Tych samych, które całowały mnie wczoraj późnym wieczorem. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy rzeczywiście robił to nieumyślnie.
- Od razu powiem, że ten sok był ze sklepu i nie odpowiadam za substancje tam pływające - uprzedził widząc, że cały czas trzymam szklankę przy ustach i nic nie robię.
Wyrwałam się z amoku i parsknęłam śmiechem. Szybko się napiłam i odstawiłam z powrotem na stół.
- Nie, nie, wszystko dobrze - zapewniłam.
Zmarszczył brwi, a potem uśmiechnął się.
- No to co tak zastygłaś bez ruchu ? - szybko wytarł się w okolicach ust - Miałem tam dżem, prawda ?
- Nie - również posłałam w jego stronę uśmiech, starając się zakryć nim fakt, że doszukiwałam się w nim atrakcyjnych rzeczy. Miał ich bardzo dużo, ale czułam, że moje serce chyba jest zajęte.
Miałam się z nikim nie spoufalać,przyrzekałam to sobie i nie zamierzam ulec w przypadku Harry'ego, a już tym bardziej Zayna. Im bardziej sięgałam pamięcią do czarnowłosego , tym bardziej chciałam bezmyślnie całować powietrze.
- Dziwna jesteś - Styles zaczął się nabijać.
- Pokazać ci drzwi ? - podniosłam cwanie jedną brew.
- Nie dzięki.- zamilkł i spróbował wciągnąć koniec naleśnika ustami, patrząc przy tym na mnie.
Westchnęłam.
- Czy ty każdą najmniejszą czynność musisz zamieniać w akt seksualny ?
Roześmiał się i jadł dalej, a ja musiałam zadać mu to pytanie, bo czułam, że zaraz eksploduję.
- Harry - wspomniałam jego imię, na co popatrzył się na mnie z uwagą - Wczoraj wieczorem...- jąkałam się.
- Miałam zajebisty sen - wtrącił - We śnie całowałem się z taką laską, że ci mówię. Nie wiedziałem , że to tak intensywnie i przyjemnie czuć, jakoś dziwnie , bo myślałem, że kiedy się śpi nie odczuwa się takich rzeczy - uśmiechnął się.
- Tą "laską" byłam ja - zakrztusił się naleśnikiem - Całowałeś mnie wczoraj.
- To czemu mi po mordzie nie dałaś, dziewczyno co z tobą jest nie tak ? - zaczął się awanturować.
- Nie, naprawdę nic się nie stało , ale czy ty zrobiłeś to..świadomie ?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie zrobiłbym tego, wiem, że podoba ci się Zayn.
Zmroziłam go spojrzeniem.
- Wypchaj się z tym Zaynem.
Pstryknął palcami.
- Wybierzemy się dzisiaj na lodowisko ?
- Fajnie, tylko, że ja jeżdżę jak kaleka.- wyszczerzyłam się.
- Mam ręce, przytrzymam cię. Tylko idź się ubierz.
Wstałam od stołu i pognałam na górę.
Rozczesałam włosy i ubrałam się w to
~*~
- Mówię ci, naprawdę nie umiem jeździć . Przewalę się na ciebie, stłukę ci żebro i wybiję nam obojgu śliwy pod okiem - marudziłam w połowie drogi.
Najwyraźniej olewał to, bo cały czas tylko zbędnie się uśmiechał.
- Przynajmniej będzie zwała - roześmiał się, ale skarciłam go wzrokiem - Oj,no przepraszam . Będę cię trzymał za rączkę - przybrał pieszczotliwy głos, przez który miałam ochotę go walnąć.
Doszliśmy na ogromne lodowisko, dzisiaj chyba każdy chciał pojeździć, bo ludzi było sporo.
Dygotałam z nerwów, bo zawsze bałam się i kompromitowałam kiedy zaliczałam glebę, dlatego jeżdżenia na lodzie próbowałam pierwszy i na to wygląda,że przedostatni raz.
- Harry,ja tam nie wejdę.- pokręciłam głową, kiedy on wypożyczał dla nas łyżwy.
- Daj spokój. Jaki masz numer buta ?
Uśmiechnęłam się chytrze. Przecież jeżeli nie będzie wiedział , to nie wypożyczy dla mnie łyżw i nie pojeżdżę.
- Nie powiem.
- Yasmin,nie przeciągaj struny - pogroził, wzrokiem pokazując na faceta, który się już niecierpliwi.
- No, nie powiem ci. - ta odpowiedź dała mi satysfakcję, ale nie na długo bo chłopak podniósł mnie i trzymał na rękach. Wziął moją stopę i zobaczył na podeszwie numer buta.
- A drugie łyżwy rozmiar 39 - uśmiechnął się zwycięsko, odebrał rzeczy i dalej niósł mnie aż na ławeczkę.
Zakładał swoje, a ja nadal siedziałam i kręciłam głową.
- Jesteś podły.
Wskazał dyskretnie na chłopaka o kruczoczarnych włosach z blond pasemkiem,w jakimś białym T-Shircie , który stał bokiem i palił papierosa , wypatrując kogoś na drodze. Nie wiedziałam czemu jak głupi gapi się na tego chłopaka i wymownie na niego pokazuje, ale dopiero zdałam sobie sprawę, kto to właśnie jest.
- Zayn - wyszeptałam patrząc na niego cała znieruchomiała.
- No raczej nie Madonna - wyszczerzył się - Ciekawe po co on tutaj. Podejdziemy do niego ?
Westchnęłam ciężko i wstałam.
- Yhym..chodź.
Zayn zobaczył nas z trochę opóźnionym zapłonem. Na widok Harry'ego uśmiechnął się lekko, a wobec mnie zachowywał się tak,jakby wcale mnie tu nie było. Przywitał się.
- Harry, przepraszam za tą awanturę wczoraj, ale zdenerwowałem się, że wynosisz się z domu.- usprawiedliwiał się, a Hazz machnął ręką.
- Oj, było co było. Ty na lodowisko, czy po prostu na postój ?
- Na lodowisko. Czekam teraz tylko na Jackie.
Pociągnęłam Stylesa za ramię, i na dźwięk mojego głosu Zayn dopiero na mnie spojrzał.
- Chodź, Hazz. Idziemy na lodowisko.
- Ale przecież nie chciałaś i mi marudziłaś - wydał się być zdezorientowany,ciągnęłam go mocniej by wyjść od Zayna i uwolnić się o gadaniu na temat jego dziewczyny. I tak zaraz będą jeździli na tej samej powierzchni co my.
- Zayn - wyszeptałam patrząc na niego cała znieruchomiała.
- No raczej nie Madonna - wyszczerzył się - Ciekawe po co on tutaj. Podejdziemy do niego ?
Westchnęłam ciężko i wstałam.
- Yhym..chodź.
Zayn zobaczył nas z trochę opóźnionym zapłonem. Na widok Harry'ego uśmiechnął się lekko, a wobec mnie zachowywał się tak,jakby wcale mnie tu nie było. Przywitał się.
- Harry, przepraszam za tą awanturę wczoraj, ale zdenerwowałem się, że wynosisz się z domu.- usprawiedliwiał się, a Hazz machnął ręką.
- Oj, było co było. Ty na lodowisko, czy po prostu na postój ?
- Na lodowisko. Czekam teraz tylko na Jackie.
Pociągnęłam Stylesa za ramię, i na dźwięk mojego głosu Zayn dopiero na mnie spojrzał.
- Chodź, Hazz. Idziemy na lodowisko.
- Ale przecież nie chciałaś i mi marudziłaś - wydał się być zdezorientowany,ciągnęłam go mocniej by wyjść od Zayna i uwolnić się o gadaniu na temat jego dziewczyny. I tak zaraz będą jeździli na tej samej powierzchni co my.
- Ale zmieniłam zdanie - wysyczałam - Chodź.
Lekko co przekroczyliśmy bramkę, a już kurczowo trzymałam przyjaciela za ramię.
- Nie puszczaj mnie, bo z robię ci z łapy obwarzanek - szeptałam gorączkowo bojąc się w całości wejść.
Zaczął się śmiać.
- Ty serio ? Nawet nie weszłaś do końca. Stoimy nadal w progu.
Zmroziłam go spojrzeniem i praktycznie rzecz biorąc po postawieniu obu stóp na lodzie wskoczyłam mu w ramiona.
- Oj,Yasmin Yasmin co z ciebie za tchórz.
- Nie jestem tchórzem,po prostu....
Odstawił mnie i od razu szybko chwycił za dłonie.
- Po prostu nie chcę się przy tobie skompromitować.
Przeczesał dłonią jedną falę moich włosów i uśmiechnął się pocieszająco.
- Przynajmniej będziemy się śmiać, że jak wejdzie niunia Zayna to lód będzie pomarańczowy - roześmiał się, a ja z nim.
Jechaliśmy jakoś razem pod rękę, oczywiście były potknięcia szczególnie z mojej strony.
Po środku jechali Jackie i Malik trzymający się za ręce , gdy panna Donovan mnie zobaczyła od razu przyciągnęła chłopaka do siebie i zaczęła namiętnie go całować przez parę dobrych minut.
- Ja bym tyle nie wytrzymał bez tlenu ! - skarżył się Harry widząc całą szopkę.
Szturchnęłam go w bok.
- W nocy to mnie jakoś całowałeś i nie przejmowałeś się, że długo.
- To naprawdę było nieświadomie, przysięgam.
W jego oczach dostrzegłam coś dziwnego,jakby sam nie wierzył w to co mówi, coś w rodzaju tego,jakby chciał zataić przede mną prawdę.
- Okej,wierzę ci - skłamałam.
Uśmiechnął się.
- No to sprawa wyjaśniona.
Pociągnął mnie za rękę i dojechaliśmy do barierki,przy której odpoczywała zakochana para.
- O, Jazmin. - skrzywiła się Jackie, a ja wywróciłam oczami. Znowu przekręca moje imię - Cześć..
- Tia..cześć.
Zapanowała niezręczna cisza.
- Jak wam się jeździ ? - zapytał Harry próbując rozluźnić atmosferę.
- Dobrze.- odparli chórem.
Zaczęli przechwalać się jak jest im razem wspaniale i jak im się układa.
- Tak, mi i Harry'emu też się znakomicie wiedzie - kłamałam, a gdy Hazz zrobił nietęgą minę,dyskretnie go szturchnęłam,by zajarzył o co chodzi.
-To wy jesteście parą ? - zabrała głos zdziwiona blondyna, a ja szybko złapałam Styles'a za rękę.
- Tak, wczoraj kiedy do niej pojechałem to się działo, ci mówię koleś - brunet szturchał porozumiewawczo Zayna w ramię.
Nie postaliśmy za długo, bo Jackie znowu pociągnęła swojego chłopaka na przejażdżkę , podczas gdy odciągnęłam Harry'ego na bok.
- To była czysta improwizacja - usprawiedliwiałam się.
- Dobrze, tylko bez całowania się i tych takich rzeczy - podrapał się po karku i nieśmiało spojrzał mi prosto w oczy - Już i tak mi wstyd za tą akcję z wczoraj.
Poklepałam go po ramieniu.
- Jasne,nie martw się.
Harry ruszył w pościg za Zaynem, gdy ja i Jackie stałyśmy przy poręczy.
- Ale trafiłaś - zakpiła odprowadzając wzrokiem chłopaków.
Wywróciłam oczami. Najchętniej odeszłabym stąd, ale wywaliłabym się i stłukła sobie kolejną obolałą część ciała dzisiaj.
- Tak ? Dziękuję. Przynajmniej - przełknęłam ślinę nie mogąc uwierzyć w to co zaraz wyjdzie z moich ust - ...mój chłopak nie jest tak egoistycznym zapatrzonym w siebie debilem jak twój.
- Lecisz na niego,ale lepiej wybij sobie Malika z głowy. Jest mój.
Odwróciłam się do niej.
- Chyba farba do włosów ci się przelała do mózgu. Nigdy nie poleciałabym na takiego idiotę co na dodatek pali papierosy. - kłamałam.
- Wiesz, przynajmniej nie jest podrywaczem.
Stanęła mi w głowie scenka , gdy podczas siedzenia w kawiarni uwodził mnie wzrokiem.
- No żebyś się tylko nie zdziwiła - rzuciłam.
Prychnęłyśmy z pogardą w tym samym czasie.
Po paru chwilach gonitwy podjechali chłopcy,i od razu zaczęło się denerwujące mizianie zakochanej parki. Noski o noski, nóżki o nóżki, w pewnym momencie Zayn powiedział, że nie widział dziewczyny,która by tak całowała.
Zerknęłam na Harry'ego, którego już wkurzało, że jego przyjaciel skupia całą uwagę na sztucznej pannie, więc lekceważąc nasze wcześniejsze ustalone reguły,pociągnął mnie za nadgarstek i zawzięcie pocałował,aż pozostali się obrócili.
Kiedy oderwał się ode mnie nie mogłam wykrztusić słowa, a on tylko przegryzł wargę i popatrzył na zdziwionego Zayna i wkurzoną Jacqueline.
Nie zabawiliśmy długo we czwórkę, bo barbie poszła gdzieś z koleżankami,uprzedzając, że wróci za pół godziny, a Harry miał pewne problemy techniczne i musiał biec trzy ulice dalej, do sklepu gdzie znajdowała się też łazienka. Sytuacja, której najbardziej się obawiałam właśnie nastąpiła.
Zostałam z Zaynem sam na sam.
Oparł się nonszalancko o poręcz i z uwagą mnie obserwował.
- Musimy kiedyś porozmawiać - zaczął rozmowę, gdy byłam w trakcie drapania się nerwowo po szyi.
- Kiedyś nie znaczy teraz. Nie chcę z tobą o niczym rozmawiać - wydęłam naturalnie bladoróżowe usta .
- Daj spokój,księżniczko.- przeszły mnie przyjemne ciarki - Porozmawiajmy. Najlepiej w trakcie jazdy, bo tu są fotoreporterzy i mogą usłyszeć,robiąc potem z tego nie wiadomo jaki skandal.
- Nie umiem jeździć - odparłam sucho.
- No to to akurat zauważyłem. Będziesz musiała się mnie mocno trzymać - nieświadomie , a może i świadomie uwiódł mnie spojrzeniem i wystawił swoją dłoń.
Po namyśle chwyciłam ją i ruszyłam z nim po lodzie.
- Pierwsza rzecz - zaczął przyciskając mnie do siebie na tyle mocno,żebym czuła się bezpiecznie. Mogłam spokojnie olewać ludzi i zaciągać się zapachem jego boskich perfum. - Dlaczego TY jesteś zła na MNIE ?
- Nie rżnij głupa - wysyczałam.
- Nie rżnę. Masz okres czy co, że chodzisz taka wkurzona ?
Zachowywał się powoli znowu tak chamsko jak wcześniej.
- To ty zachowujesz się wobec mnie tak, jakbym była powietrzem od tej sytuacji, gdy twoja lala naplotła ci bzdur o tym, że jestem psychopatką i udawałam omdlenie by was spotkać ! Co ja jestem jakiś jasnowidz, iż wiedziałam, że akurat będziecie szli ?
- Jacks nigdy nie kłamie - bronił jej zawzięcie.
Westchnęłam ciężko.
- Jesteś ślepym idiotą.
- Bez wyzwisk !
- A ty to niby jak mnie traktowałeś ?! - zaczęłam powoli dochodzić do stopnia strzelania focha - Załóż sobie klub ANTY YASMIN i zjeżdżaj mi z drogi - krzyczałam i na chwiejących się nogach wyjechałam spory kawałek przed niego, ale on dobrze radził sobie na lodowisku,więc bez problemu mnie dogonił , na skutek czego upadłam, a on przygniótł mnie swoim ciałem. Podpierał się lekko łokciami nad moją głową.
- Powiedz mi proszę - wyszeptał, a na mojej twarzy zahulał ciepły wiaterek od jego oddechu. To samo zawładnęło moim ciałem.
- Nie powiem.
- No to chociaż czy ty i Harry naprawdę jesteście parą ? Mówiłaś, że przyjaciółmi.
- Kiedy mówiłam 'przyjaciele' chodziło mi o "PRZYJACIELE" - rzuciłam wymownie.
Skrzywił się,dotknęłam lekko rękami jego torsu.
- Możesz ze mnie wstać ?
- O,przepraszam- podniósł się,otrzepał i podał mi rękę,pomagając mi złapać równowagę.
- Posłuchaj, nie mogę powiedzieć ci za co jestem na ciebie zła, bo dobrze o tym wiesz..
- No teoretycznie..to nie wiem.
Westchnęłam ciężko.
- Narobiłeś mi ostatnio wiele krzywd.
- Jakich ?
Zrezygnowana odjechałam dalej zostawiając go bez słowa. Wiedziałam,że udawał by znowu wziąć mnie za idiotkę,pewnie potem powie to swojej dziewczynie. Myślałam,że sam się przyzna i będzie dobrze,ale jak widać-bardzo się zawiodłam. Po chwili dołączył do mnie Harry i razem udaliśmy się do domu.
Nie postaliśmy za długo, bo Jackie znowu pociągnęła swojego chłopaka na przejażdżkę , podczas gdy odciągnęłam Harry'ego na bok.
- To była czysta improwizacja - usprawiedliwiałam się.
- Dobrze, tylko bez całowania się i tych takich rzeczy - podrapał się po karku i nieśmiało spojrzał mi prosto w oczy - Już i tak mi wstyd za tą akcję z wczoraj.
Poklepałam go po ramieniu.
- Jasne,nie martw się.
Harry ruszył w pościg za Zaynem, gdy ja i Jackie stałyśmy przy poręczy.
- Ale trafiłaś - zakpiła odprowadzając wzrokiem chłopaków.
Wywróciłam oczami. Najchętniej odeszłabym stąd, ale wywaliłabym się i stłukła sobie kolejną obolałą część ciała dzisiaj.
- Tak ? Dziękuję. Przynajmniej - przełknęłam ślinę nie mogąc uwierzyć w to co zaraz wyjdzie z moich ust - ...mój chłopak nie jest tak egoistycznym zapatrzonym w siebie debilem jak twój.
- Lecisz na niego,ale lepiej wybij sobie Malika z głowy. Jest mój.
Odwróciłam się do niej.
- Chyba farba do włosów ci się przelała do mózgu. Nigdy nie poleciałabym na takiego idiotę co na dodatek pali papierosy. - kłamałam.
- Wiesz, przynajmniej nie jest podrywaczem.
Stanęła mi w głowie scenka , gdy podczas siedzenia w kawiarni uwodził mnie wzrokiem.
- No żebyś się tylko nie zdziwiła - rzuciłam.
Prychnęłyśmy z pogardą w tym samym czasie.
Po paru chwilach gonitwy podjechali chłopcy,i od razu zaczęło się denerwujące mizianie zakochanej parki. Noski o noski, nóżki o nóżki, w pewnym momencie Zayn powiedział, że nie widział dziewczyny,która by tak całowała.
Zerknęłam na Harry'ego, którego już wkurzało, że jego przyjaciel skupia całą uwagę na sztucznej pannie, więc lekceważąc nasze wcześniejsze ustalone reguły,pociągnął mnie za nadgarstek i zawzięcie pocałował,aż pozostali się obrócili.
Kiedy oderwał się ode mnie nie mogłam wykrztusić słowa, a on tylko przegryzł wargę i popatrzył na zdziwionego Zayna i wkurzoną Jacqueline.
Nie zabawiliśmy długo we czwórkę, bo barbie poszła gdzieś z koleżankami,uprzedzając, że wróci za pół godziny, a Harry miał pewne problemy techniczne i musiał biec trzy ulice dalej, do sklepu gdzie znajdowała się też łazienka. Sytuacja, której najbardziej się obawiałam właśnie nastąpiła.
Zostałam z Zaynem sam na sam.
Oparł się nonszalancko o poręcz i z uwagą mnie obserwował.
- Musimy kiedyś porozmawiać - zaczął rozmowę, gdy byłam w trakcie drapania się nerwowo po szyi.
- Kiedyś nie znaczy teraz. Nie chcę z tobą o niczym rozmawiać - wydęłam naturalnie bladoróżowe usta .
- Daj spokój,księżniczko.- przeszły mnie przyjemne ciarki - Porozmawiajmy. Najlepiej w trakcie jazdy, bo tu są fotoreporterzy i mogą usłyszeć,robiąc potem z tego nie wiadomo jaki skandal.
- Nie umiem jeździć - odparłam sucho.
- No to to akurat zauważyłem. Będziesz musiała się mnie mocno trzymać - nieświadomie , a może i świadomie uwiódł mnie spojrzeniem i wystawił swoją dłoń.
Po namyśle chwyciłam ją i ruszyłam z nim po lodzie.
- Pierwsza rzecz - zaczął przyciskając mnie do siebie na tyle mocno,żebym czuła się bezpiecznie. Mogłam spokojnie olewać ludzi i zaciągać się zapachem jego boskich perfum. - Dlaczego TY jesteś zła na MNIE ?
- Nie rżnij głupa - wysyczałam.
- Nie rżnę. Masz okres czy co, że chodzisz taka wkurzona ?
Zachowywał się powoli znowu tak chamsko jak wcześniej.
- To ty zachowujesz się wobec mnie tak, jakbym była powietrzem od tej sytuacji, gdy twoja lala naplotła ci bzdur o tym, że jestem psychopatką i udawałam omdlenie by was spotkać ! Co ja jestem jakiś jasnowidz, iż wiedziałam, że akurat będziecie szli ?
- Jacks nigdy nie kłamie - bronił jej zawzięcie.
Westchnęłam ciężko.
- Jesteś ślepym idiotą.
- Bez wyzwisk !
- A ty to niby jak mnie traktowałeś ?! - zaczęłam powoli dochodzić do stopnia strzelania focha - Załóż sobie klub ANTY YASMIN i zjeżdżaj mi z drogi - krzyczałam i na chwiejących się nogach wyjechałam spory kawałek przed niego, ale on dobrze radził sobie na lodowisku,więc bez problemu mnie dogonił , na skutek czego upadłam, a on przygniótł mnie swoim ciałem. Podpierał się lekko łokciami nad moją głową.
- Powiedz mi proszę - wyszeptał, a na mojej twarzy zahulał ciepły wiaterek od jego oddechu. To samo zawładnęło moim ciałem.
- Nie powiem.
- No to chociaż czy ty i Harry naprawdę jesteście parą ? Mówiłaś, że przyjaciółmi.
- Kiedy mówiłam 'przyjaciele' chodziło mi o "PRZYJACIELE" - rzuciłam wymownie.
Skrzywił się,dotknęłam lekko rękami jego torsu.
- Możesz ze mnie wstać ?
- O,przepraszam- podniósł się,otrzepał i podał mi rękę,pomagając mi złapać równowagę.
- Posłuchaj, nie mogę powiedzieć ci za co jestem na ciebie zła, bo dobrze o tym wiesz..
- No teoretycznie..to nie wiem.
Westchnęłam ciężko.
- Narobiłeś mi ostatnio wiele krzywd.
- Jakich ?
Zrezygnowana odjechałam dalej zostawiając go bez słowa. Wiedziałam,że udawał by znowu wziąć mnie za idiotkę,pewnie potem powie to swojej dziewczynie. Myślałam,że sam się przyzna i będzie dobrze,ale jak widać-bardzo się zawiodłam. Po chwili dołączył do mnie Harry i razem udaliśmy się do domu.
wtorek, 19 marca 2013
Chapter nine : "Zawsze stanę w twojej obronie"
Niall ruszył niechętnie do domu, zostawiając tam dziewczyny, które również wstawały i zabierały swoje torby,trzymając w rękach kawy na wynos, by spokojnie ruszyć do domu. Entuzjastyczny uśmiech nie schodził mu z bladej twarzy, a ja tylko patrzyłem na niego świdrującymi oczami. Po co mi było to spotkanie z Yasmin? Żeby ją jeszcze bardziej zniechęcić ?!
Na zewnątrz zaczęło się robić już coraz bardziej ciemno, nie no lubiłem takie klimaty, lubiłem chodzić późnymi wieczorami...ale z dziewczyną. A teraz do dyspozycji nie miałem Jackie tylko przyjaciela, który wsuwał pierniczki z papierowego talerzyka, który ukradkiem zwędził z kawiarenki. Długo namawiał rudowłosą dziewczynę, by oddała mu ciasteczka na wynos, aż w końcu uległa i przystała na jego propozycję.
- Cóż za udany wieczór - mamrotał z ekscytacji, podczas gdy ja byłem wręcz podirytowany dzisiejszym biegiem wydarzeń. Począwszy od przybycia Yasmin, aż do zakończenie spotkania z nią i jeszcze idąc wieczorem na odludziu z moim kumplem, który objadał się piernikami i nawet nie raczył poczęstować.
- Tak, bardzo udany - burknąłem i szedłem za jego cieniem.
Zatrzymał się, czym sprawił , że i ja stanąłem jak wryty. Odwrócił się powoli do mnie i podniósł brew.
- O co ci teraz chodzi ? Nie mów, że myślisz o tej Urszuli przebrzydłej, wiedźmie , wężu kusicielu , który do złego namawia- rozpędzał się szukając jeszcze dobrych wyzwisk na moją dziewczynę, ale wtrąciłem się.
- Do rzeczy, Niall.
- Mieliśmy od niej odpocząć.
- Ale może ja nie chcę ?
Prychnął z pogardą i szedł dalej, tym razem u mego boku.
- Co ty w niej widzisz, człowieku...
- Coś , czego ty na pewno nie dostrzegasz - odgryzłem się.
Zamilknął na chwilę. Odetchnąłem głęboko wydobywając z ust białą parę.
- Przepraszam - podrapałem się po karku - Po prostu wszystko mnie dzisiaj denerwuje.
- Nie tylko dzisiaj - wymamrotał.
Natychmiast zareagowałem, zatrzymałem się i pociągnąłem go za ramię trochę bliżej mnie.
- Co to ma znaczyć ? - uniosłem się.
- A to, Zayn, że zmieniłeś się kiedy poznałeś tą Barbie. Jesteś zaślepiony i nic nie dostrzegasz, ona ważniejsza od koncertów, od wywiadów, od prób... - mówił na jednym tchu jakby dopiero mógł uwolnić swoje zdanie o mnie.
- No, bardzo przepraszam, ale mam swoje życie towarzyskie !
- Dotychczas były to prostytutki !
- Lepiej nie rozmawiaj ze mną takim tonem - pogroziłem.
- A bo co ? Naślesz swoją dziewczynę na mnie, a może sam mi przywalisz, co ? - drażnił mnie, więc tylko zacisnąłem pięści i ruszyłem dalej, on za mną.
- Weź się lepiej za Yasmin.
Takimi odpowiedziami tylko denerwuje się ludzi.
- Dajcie mi z nią święty spokój ! Skąd wiecie, może leci na Harry'ego, może na Liama, na Louisa, a może nawet na ciebie ! A może na żadnego z nas, albo szuka jakichś wrażeń i się do nas przyczepiła!
Wyglądał na mocno zbulwersowanego i zarazem lekko urażonego.
- Nie ważne, jest miła, fajna, zabawna i ładna. I NATURALNA.
- Nie, Niall. To wredna egoistka.
Na zewnątrz zaczęło się robić już coraz bardziej ciemno, nie no lubiłem takie klimaty, lubiłem chodzić późnymi wieczorami...ale z dziewczyną. A teraz do dyspozycji nie miałem Jackie tylko przyjaciela, który wsuwał pierniczki z papierowego talerzyka, który ukradkiem zwędził z kawiarenki. Długo namawiał rudowłosą dziewczynę, by oddała mu ciasteczka na wynos, aż w końcu uległa i przystała na jego propozycję.
- Cóż za udany wieczór - mamrotał z ekscytacji, podczas gdy ja byłem wręcz podirytowany dzisiejszym biegiem wydarzeń. Począwszy od przybycia Yasmin, aż do zakończenie spotkania z nią i jeszcze idąc wieczorem na odludziu z moim kumplem, który objadał się piernikami i nawet nie raczył poczęstować.
- Tak, bardzo udany - burknąłem i szedłem za jego cieniem.
Zatrzymał się, czym sprawił , że i ja stanąłem jak wryty. Odwrócił się powoli do mnie i podniósł brew.
- O co ci teraz chodzi ? Nie mów, że myślisz o tej Urszuli przebrzydłej, wiedźmie , wężu kusicielu , który do złego namawia- rozpędzał się szukając jeszcze dobrych wyzwisk na moją dziewczynę, ale wtrąciłem się.
- Do rzeczy, Niall.
- Mieliśmy od niej odpocząć.
- Ale może ja nie chcę ?
Prychnął z pogardą i szedł dalej, tym razem u mego boku.
- Co ty w niej widzisz, człowieku...
- Coś , czego ty na pewno nie dostrzegasz - odgryzłem się.
Zamilknął na chwilę. Odetchnąłem głęboko wydobywając z ust białą parę.
- Przepraszam - podrapałem się po karku - Po prostu wszystko mnie dzisiaj denerwuje.
- Nie tylko dzisiaj - wymamrotał.
Natychmiast zareagowałem, zatrzymałem się i pociągnąłem go za ramię trochę bliżej mnie.
- Co to ma znaczyć ? - uniosłem się.
- A to, Zayn, że zmieniłeś się kiedy poznałeś tą Barbie. Jesteś zaślepiony i nic nie dostrzegasz, ona ważniejsza od koncertów, od wywiadów, od prób... - mówił na jednym tchu jakby dopiero mógł uwolnić swoje zdanie o mnie.
- No, bardzo przepraszam, ale mam swoje życie towarzyskie !
- Dotychczas były to prostytutki !
- Lepiej nie rozmawiaj ze mną takim tonem - pogroziłem.
- A bo co ? Naślesz swoją dziewczynę na mnie, a może sam mi przywalisz, co ? - drażnił mnie, więc tylko zacisnąłem pięści i ruszyłem dalej, on za mną.
- Weź się lepiej za Yasmin.
Takimi odpowiedziami tylko denerwuje się ludzi.
- Dajcie mi z nią święty spokój ! Skąd wiecie, może leci na Harry'ego, może na Liama, na Louisa, a może nawet na ciebie ! A może na żadnego z nas, albo szuka jakichś wrażeń i się do nas przyczepiła!
Wyglądał na mocno zbulwersowanego i zarazem lekko urażonego.
- Nie ważne, jest miła, fajna, zabawna i ładna. I NATURALNA.
- Nie, Niall. To wredna egoistka.
---Perspektywa Yasmin---
- To wredny egoista !! - krzyknęłam wbiegając z hukiem do domu, gdy Alex musiała zamknąć po mnie drzwi.
Zaśmiała się dźwięcznie.
- Nie gadaj, słodki jest. Wyobrażam was sobie jak się śmiejecie, idziecie na spacery...
Wytrzeszczyłam na nią oczy, nie wierząc w to,co słyszę.
- A lubiłabyś spacery z Godzillą ? - zagrzmiałam.
- Ważne , że seksowny.
Cała Alex.Czy Zayn był seksowny ? Bo ja wiem. Szłyśmy na górę, Alex udała się do swojej łazienki, do której wchodzi się przez jej pokój, ja miałam tak samo, tylko moja łazienka była trochę większa, i miałam w niej wannę, a siostra prysznic. Ja natomiast poszłam do swojej toalety i chciałam odświeżyć się poprzez kąpiel z bąbelkami.
Zdjęłam bluzkę i za oknem usłyszałam ciche chichoty. Zdezorientowana i lekko przestraszona podeszłam do okiennej szyby. Otworzyłam okno i zobaczyłam za nim Louisa i Harry'ego.Pisnęłam głośno. Na mój widok stali dalej jak sparaliżowani i wgapiali się we mnie. Skapnęłam o co chodzi i od razu założyłam jakąś koszulkę.
- Pogięło was ptasie móżdżki ? Trochę prywatności ! - starałam się ukryć wstyd , że zobaczyli mnie pół nagą wrzaskiem.
- Właściwie to chcieliśmy zobaczyć twoją wannę... - wyjąkał Harry.
- Ale co, ze mną w środku ?!
- To nie byłoby takie złe - wyszczerzył się w końcu Louis.
A może One Direction składają się z niedożywionych seksualnie chłopaków ?
- Zamknij się, Lou.Proszę - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Harry zaszczebiotał i oblizał usta.
- Widzę, że panienka zdenerwowana.
- Tak, a żebyś wiedział ! -prychnęłam .
Zza drzwi dobiegł do mnie głos starszej siostry.
- Yas, mogę wejść ?
Zdezorientowana patrzyłam na drzwi,a potem na okno.
Oparłam ręce na głowach chłopaków i pociągnęłam ich w dół.
- Chowajcie się, już !
Żeby bardziej ich zasłonić ustałam tyłem do okna.
- Wejdź - powiedziałam w końcu i do łazienki weszła Alex w ręczniku.
- Masz może jakiś żel do kąpieli, którego nie używasz ?
Nie chciałam ruszać się spod okna, więc wskazałam ręką na półkę , na której znajdował się żel do kąpieli o zapachu gumy balonowej. Wzięła go sama,marszcząc brwi i dziękując wyszła z łazienki.
Kiedy zamknęła drzwi odwróciłam się do chłopców przodem.
- Masz niezły tyłek - roześmiał się Styles, a Tommo mu zawtórował.
-Ty też Styles, ty też - roześmiałam się widząc jego zdezorientowany wzrok.
- Możemy wejść ?- zapytał Louis mając już najwidoczniej dość stania pod łazienkowym oknem.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się z lekką irytacją.
- Będę się kąpać i idę spać. Spadać - zaszczebiotałam.
- Kobiety,kuźwa - zaklął pod nosem Tomlinson i w mgnieniu oka zniknęli z punktu widzenia. Zamknęłam z rozbawieniem okno i poszłam w końcu do wanny.
~*~
Długa ręka z równie długimi palcami powędrowała na stoliczek obok łóżka, by potem z ogromną siłą grzmotnąć budzik , który tylko przeszkadzał . Podniosłam głowę z poduszki i morderczym wzrokiem spojrzałam na brzęczące urządzenie.
Posłałam łóżko, umyłam zęby i ubrałam się w to i zeszłam na dół.
Jedząc śniadanie zastanawiałam się nad zachowaniem Zayna, które zaczęło mnie niepokoić. Wrzeszczy na mnie, a potem flirtuje. Z nim jest coś nie tak.Może zauroczenie nim mi szybko przeminie. No oby... Wróciłam z powrotem na górę, by odłożyć porozrzucane wcześniej na fotelu ciuchy do mojej szafy.
Minęłam w korytarzu Alex, która wesoło rozmawiała z kimś przez telefon.
- Hej - przywitałam się głosem zupełnie pozbawionym emocji, za to ona na mój widok aż upuściła telefon i w panice go podniosła mrucząc tylko szybkie ' do zobaczenia' i wciskając czerwoną słuchawkę. Uniosłam brew posyłając siostrze pytające spojrzenie .
- Yasmin - przeciągnęła moje imię dość milusim głosikiem, co mnie tylko irytowało.
- Ile kasy potrzebujesz ? - westchnęłam i chciałam ruszyć z powrotem do pokoju, by wyjąć pieniądze ze skarbonki , ale zatrzymała mnie.
- Nie o to chodzi, nie chcę pieniędzy.
Zawahałam się na chwilę, ale zaraz wycelowałam w nią wskazującym palcem.
- Prawnika ci też nie załatwię.- zapewniłam.
Zesmutniała.
- Nie, nie w tym rzecz.. ale dzięki , że we mnie wierzysz ! - najwyraźniej chciała wygarnąć mi , że nie zawsze na imprezach popada w konflikt z prawem.
Machnęłam ręką.
- No to w takim razie o co chodzi?
Nagle na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech.
- Mam randkę !
Kopara do ziemi.
- Że niby z kim ?!
Zastanowiła się przez chwilę czy udzielić mi tej odpowiedzi.
- Z Niallem ..?
Nie wiedziałam, że Alex ma gust do blond Irlandczyków. W jej typie był raczej jakiś czarnowłosy , wysoki sportowiec lub coś.
- Niall ? - powtórzyłam zdziwiona.
- No..mam słabość do blondynów.
- Pierwsze słyszę.
Westchnęła.
- Trudno. Idziesz na dół?
Chciałam jeszcze porozmawiać o czymś z Kevinem.
- Nie, niedługo do ciebie dołączę, idź. - odparłam i skierowałam się do drzwi obklejonymi naklejkami z kosmosem, Kev był bardziej kujonem, Max co prawda też, ale on był typowym chłopcem lubiącym samochodziki, wyścigówki i samoloty.
Weszłam przez drzwi i chciałam przywitać się wesołym 'Hej ' , ale uśmiech znikł z mojej twarzy, gdy zobaczyłam chłopca, który siedział plecami opartymi o łóżko i zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością. Zasłonił rolety w pokoju, co dziwne bo pewnie musiał skombinować krzesełko by do nich dosięgnąć, i po prostu szlochał.
Z niepokojem przysiadłam obok brata, wyczuł moją obecność i odwrócił się w przeciwną stronę.
- Skąd wiesz, że to nie Alex ? - zagadnęłam cicho.
Pociągnął nosem.
- Bo tylko ty potrafisz tak głośno chodzić na tych swoich wielkich stopach.- próbował zgrywać twardego i docinać mi, by ukryć to, że płacze. No , ale nie mam kłopotów ze słuchem i wzrokiem więc na pewno nie dałabym się na takie triki nabrać.
- Ja nie mam wielkich stóp ! - krzyknęłam - Mam rozmiar buta 39!
- Nieważne. - burknął.
Westchnęłam ciężko, nienawidzę gdy ktoś próbuje skrywać swój sekret najmocniej jak się da. Jestem typem osoby, która musi wiedzieć wszystko natychmiast.
- Kev, Kevuś, Kevi, Kevi-Bear - szturchałam jego ramię.
- Wyjdź, Yasmin, proszę cię - jęknął rozżalony.
- Nie ruszę się z tego miejsca, póki nie powiesz mi co się dzieje.
- No to trochę tu posiedzisz, bo nie powiem.
Nie widział, ale właśnie jechałam po nim morderczym wzrokiem. Chciałam ponownie rozpocząć drążenie tego tematu, ale przerwało mi pukanie czyimiś palcami o czarną framugę drzwi. Obróciłam się i spostrzegłam Harry'ego Styles'a we własnej osobie.
- Puk-puk. - uśmiechnął się zawadiacko.
Zacisnęłam zęby, nie chciałam żeby przyłaził tu w tym momencie. Wzięłam w ręce podbródek Kevina i obróciłam go tak, by wyrównał się z moją twarzą. Spojrzałam prosto w jego piwne oczy.
- Masz szczęście.
Wstałam, popatrzyłam jeszcze raz na jednego z bliźniaków, i wyszłam z pokoju razem z Harrym.
Zamykając drzwi, na moment ukryłam twarz w dłoniach.
- Bez jaj.
Harry zagwizdał.
Złapałam go za podbródek, tak by zobaczył krzyż na ścianie przed sobą.
- To dom Boży, tu się nie gwiżdże.
- Oj, już panno niedotykalska. Zamykam się - zażartował, jednak mi wcale nie było do śmiechu.
- Coś chciałeś ? - zapytałam ponuro . Mój humor ostatnio poprzez poznanie Jackie ciągle się psuł. I nie chodziło mi o to, że jestem zła o nią i Zayna. Zauroczenie m i n ę ł o . !
- Tak, ale możemy nie gadać o tym na korytarzu ?
Westchnęłam i pociągnęłam go za ramię.
- Pójdziemy w inne miejsce.
Wprawiłam moje i tym samym jego nogi w ruch, a on zaczął bardzo głośno mówić, ba - prawie wydarł się na cały dom.
- Ależ nie, Yas, nie pójdę z tobą do twojego pokoju !
Prychnęłam ze śmiechu. Podszłam do niego na tyle blisko, że moje usta dotykały jego ucha.
- No tak, przecież nie chcemy by ktoś usłyszał co robimy, ale może jednak chodźmy do mojej sypialni. - wyszeptałam uwodzicielsko jednocześnie rysując jakieś szlaczki po jego torsie.
Jego mina była bezcenna, i teraz mu się odechce wydzierać na cały głos i tym samym mając na myśli seks.
Kiedy domknęłam drzwi , zaczęłam zbierać ciuchy z podłogi.
- Sorki za ten syf, ale nigdy nie mogę zabrać się do roboty..Leń mnie dopada.
On za to stał przy moich szufladkach i otwierając drugą od góry, akurat szufladkę z bielizną wyjął czarny koronkowy stanik i patrząc na mnie zadziornie zaczął nim podrzucać.
Wstałam , szybko wyrwałam mu rzecz z rąk i zamknęłam szufladę , kierując go na łóżko.
- No więc ponawiam pytanie : Chciałeś coś ?
Potarł ręce.
- No wiesz... Jackie się do nas przeprowadza.
" O jak super, teraz ona i Zayn będą dzielić jedne łóżko" - pomyślałam, a drgawki obrzydzenia przeszły po moim ciele. Oby mu swoją sztuczną opalenizną prześcieradła nie zaplamiła ..
W zasadzie to tylko świadczy o nim, że jest tak głupi, ślepy i naiwny, zupełnie nie dostrzegając tego, co dzieje się wokół niego. Jak ja mogłam b y ć zauroczona kimś takim ....
- I co ja mam z tym wspólnego ? - odezwałam się po chwili ciszy.
- To, że ja tam nie wytrzymam z tą łajzą i ślepakiem Zaynem pod jednym dachem. - rzucił zirytowany.
- No, wiele mi powiedziałeś - burknęłam ironicznie.
Zacisnął wargi jakby bał się mnie o coś zapytać.
- Mógłbym u ciebie zostać na trochę nocek ?
Otworzyłam oczy szerzej.
- Trochę czyli ile ? - zapytałam szybko, sztywna jak robot.
- No..nie wiem. Trochę.
- Nie !
Wstałam, a on za mną.
- A to niby czemu nie ? Będę grzeczny ! - zrobił minę proszącego szczeniaczka.
- Nie, bo jak jeszcze będę spała to mi zrobisz jakiś kawał lub będziesz się bawił moją bielizną i ja na to nie wyrażam zgody - oburzyłam się.
Popatrzył na mnie z uniesioną brwią.
- Słyszałam o tobie co nieco - wyjaśniłam szybko.
- Naprawdę, błagam cię, jestem twoim przyjacielem, zrób to dla mnie.
" Na pewno nie. Nie ma takiej mowy żebym się zgodziła"
- Dobra ! - uległam, a on uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Wiedziałem,że jest ta nić porozumienia !
Odetchnęłam głęboko.
- Chłopcy wiedzą, że się wyprowadzasz ?
- Nie, ale zaraz zamierzam tam iść, spakować walizkę i spierdalać stamtąd tak szybko jak się da.
Uśmiechnęłam się i odprowadziłam go do drzwi.
oraz Twitterze https://twitter.com/MrsMalik_Poland
- Właściwie to chcieliśmy zobaczyć twoją wannę... - wyjąkał Harry.
- Ale co, ze mną w środku ?!
- To nie byłoby takie złe - wyszczerzył się w końcu Louis.
A może One Direction składają się z niedożywionych seksualnie chłopaków ?
- Zamknij się, Lou.Proszę - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Harry zaszczebiotał i oblizał usta.
- Widzę, że panienka zdenerwowana.
- Tak, a żebyś wiedział ! -prychnęłam .
Zza drzwi dobiegł do mnie głos starszej siostry.
- Yas, mogę wejść ?
Zdezorientowana patrzyłam na drzwi,a potem na okno.
Oparłam ręce na głowach chłopaków i pociągnęłam ich w dół.
- Chowajcie się, już !
Żeby bardziej ich zasłonić ustałam tyłem do okna.
- Wejdź - powiedziałam w końcu i do łazienki weszła Alex w ręczniku.
- Masz może jakiś żel do kąpieli, którego nie używasz ?
Nie chciałam ruszać się spod okna, więc wskazałam ręką na półkę , na której znajdował się żel do kąpieli o zapachu gumy balonowej. Wzięła go sama,marszcząc brwi i dziękując wyszła z łazienki.
Kiedy zamknęła drzwi odwróciłam się do chłopców przodem.
- Masz niezły tyłek - roześmiał się Styles, a Tommo mu zawtórował.
-Ty też Styles, ty też - roześmiałam się widząc jego zdezorientowany wzrok.
- Możemy wejść ?- zapytał Louis mając już najwidoczniej dość stania pod łazienkowym oknem.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się z lekką irytacją.
- Będę się kąpać i idę spać. Spadać - zaszczebiotałam.
- Kobiety,kuźwa - zaklął pod nosem Tomlinson i w mgnieniu oka zniknęli z punktu widzenia. Zamknęłam z rozbawieniem okno i poszłam w końcu do wanny.
~*~
Długa ręka z równie długimi palcami powędrowała na stoliczek obok łóżka, by potem z ogromną siłą grzmotnąć budzik , który tylko przeszkadzał . Podniosłam głowę z poduszki i morderczym wzrokiem spojrzałam na brzęczące urządzenie.
Posłałam łóżko, umyłam zęby i ubrałam się w to i zeszłam na dół.
Jedząc śniadanie zastanawiałam się nad zachowaniem Zayna, które zaczęło mnie niepokoić. Wrzeszczy na mnie, a potem flirtuje. Z nim jest coś nie tak.Może zauroczenie nim mi szybko przeminie. No oby... Wróciłam z powrotem na górę, by odłożyć porozrzucane wcześniej na fotelu ciuchy do mojej szafy.
Minęłam w korytarzu Alex, która wesoło rozmawiała z kimś przez telefon.
- Hej - przywitałam się głosem zupełnie pozbawionym emocji, za to ona na mój widok aż upuściła telefon i w panice go podniosła mrucząc tylko szybkie ' do zobaczenia' i wciskając czerwoną słuchawkę. Uniosłam brew posyłając siostrze pytające spojrzenie .
- Yasmin - przeciągnęła moje imię dość milusim głosikiem, co mnie tylko irytowało.
- Ile kasy potrzebujesz ? - westchnęłam i chciałam ruszyć z powrotem do pokoju, by wyjąć pieniądze ze skarbonki , ale zatrzymała mnie.
- Nie o to chodzi, nie chcę pieniędzy.
Zawahałam się na chwilę, ale zaraz wycelowałam w nią wskazującym palcem.
- Prawnika ci też nie załatwię.- zapewniłam.
Zesmutniała.
- Nie, nie w tym rzecz.. ale dzięki , że we mnie wierzysz ! - najwyraźniej chciała wygarnąć mi , że nie zawsze na imprezach popada w konflikt z prawem.
Machnęłam ręką.
- No to w takim razie o co chodzi?
Nagle na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech.
- Mam randkę !
Kopara do ziemi.
- Że niby z kim ?!
Zastanowiła się przez chwilę czy udzielić mi tej odpowiedzi.
- Z Niallem ..?
Nie wiedziałam, że Alex ma gust do blond Irlandczyków. W jej typie był raczej jakiś czarnowłosy , wysoki sportowiec lub coś.
- Niall ? - powtórzyłam zdziwiona.
- No..mam słabość do blondynów.
- Pierwsze słyszę.
Westchnęła.
- Trudno. Idziesz na dół?
Chciałam jeszcze porozmawiać o czymś z Kevinem.
- Nie, niedługo do ciebie dołączę, idź. - odparłam i skierowałam się do drzwi obklejonymi naklejkami z kosmosem, Kev był bardziej kujonem, Max co prawda też, ale on był typowym chłopcem lubiącym samochodziki, wyścigówki i samoloty.
Weszłam przez drzwi i chciałam przywitać się wesołym 'Hej ' , ale uśmiech znikł z mojej twarzy, gdy zobaczyłam chłopca, który siedział plecami opartymi o łóżko i zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością. Zasłonił rolety w pokoju, co dziwne bo pewnie musiał skombinować krzesełko by do nich dosięgnąć, i po prostu szlochał.
Z niepokojem przysiadłam obok brata, wyczuł moją obecność i odwrócił się w przeciwną stronę.
- Skąd wiesz, że to nie Alex ? - zagadnęłam cicho.
Pociągnął nosem.
- Bo tylko ty potrafisz tak głośno chodzić na tych swoich wielkich stopach.- próbował zgrywać twardego i docinać mi, by ukryć to, że płacze. No , ale nie mam kłopotów ze słuchem i wzrokiem więc na pewno nie dałabym się na takie triki nabrać.
- Ja nie mam wielkich stóp ! - krzyknęłam - Mam rozmiar buta 39!
- Nieważne. - burknął.
Westchnęłam ciężko, nienawidzę gdy ktoś próbuje skrywać swój sekret najmocniej jak się da. Jestem typem osoby, która musi wiedzieć wszystko natychmiast.
- Kev, Kevuś, Kevi, Kevi-Bear - szturchałam jego ramię.
- Wyjdź, Yasmin, proszę cię - jęknął rozżalony.
- Nie ruszę się z tego miejsca, póki nie powiesz mi co się dzieje.
- No to trochę tu posiedzisz, bo nie powiem.
Nie widział, ale właśnie jechałam po nim morderczym wzrokiem. Chciałam ponownie rozpocząć drążenie tego tematu, ale przerwało mi pukanie czyimiś palcami o czarną framugę drzwi. Obróciłam się i spostrzegłam Harry'ego Styles'a we własnej osobie.
- Puk-puk. - uśmiechnął się zawadiacko.
Zacisnęłam zęby, nie chciałam żeby przyłaził tu w tym momencie. Wzięłam w ręce podbródek Kevina i obróciłam go tak, by wyrównał się z moją twarzą. Spojrzałam prosto w jego piwne oczy.
- Masz szczęście.
Wstałam, popatrzyłam jeszcze raz na jednego z bliźniaków, i wyszłam z pokoju razem z Harrym.
Zamykając drzwi, na moment ukryłam twarz w dłoniach.
- Bez jaj.
Harry zagwizdał.
Złapałam go za podbródek, tak by zobaczył krzyż na ścianie przed sobą.
- To dom Boży, tu się nie gwiżdże.
- Oj, już panno niedotykalska. Zamykam się - zażartował, jednak mi wcale nie było do śmiechu.
- Coś chciałeś ? - zapytałam ponuro . Mój humor ostatnio poprzez poznanie Jackie ciągle się psuł. I nie chodziło mi o to, że jestem zła o nią i Zayna. Zauroczenie m i n ę ł o . !
- Tak, ale możemy nie gadać o tym na korytarzu ?
Westchnęłam i pociągnęłam go za ramię.
- Pójdziemy w inne miejsce.
Wprawiłam moje i tym samym jego nogi w ruch, a on zaczął bardzo głośno mówić, ba - prawie wydarł się na cały dom.
- Ależ nie, Yas, nie pójdę z tobą do twojego pokoju !
Prychnęłam ze śmiechu. Podszłam do niego na tyle blisko, że moje usta dotykały jego ucha.
- No tak, przecież nie chcemy by ktoś usłyszał co robimy, ale może jednak chodźmy do mojej sypialni. - wyszeptałam uwodzicielsko jednocześnie rysując jakieś szlaczki po jego torsie.
Jego mina była bezcenna, i teraz mu się odechce wydzierać na cały głos i tym samym mając na myśli seks.
Kiedy domknęłam drzwi , zaczęłam zbierać ciuchy z podłogi.
- Sorki za ten syf, ale nigdy nie mogę zabrać się do roboty..Leń mnie dopada.
On za to stał przy moich szufladkach i otwierając drugą od góry, akurat szufladkę z bielizną wyjął czarny koronkowy stanik i patrząc na mnie zadziornie zaczął nim podrzucać.
Wstałam , szybko wyrwałam mu rzecz z rąk i zamknęłam szufladę , kierując go na łóżko.
- No więc ponawiam pytanie : Chciałeś coś ?
Potarł ręce.
- No wiesz... Jackie się do nas przeprowadza.
" O jak super, teraz ona i Zayn będą dzielić jedne łóżko" - pomyślałam, a drgawki obrzydzenia przeszły po moim ciele. Oby mu swoją sztuczną opalenizną prześcieradła nie zaplamiła ..
W zasadzie to tylko świadczy o nim, że jest tak głupi, ślepy i naiwny, zupełnie nie dostrzegając tego, co dzieje się wokół niego. Jak ja mogłam b y ć zauroczona kimś takim ....
- I co ja mam z tym wspólnego ? - odezwałam się po chwili ciszy.
- To, że ja tam nie wytrzymam z tą łajzą i ślepakiem Zaynem pod jednym dachem. - rzucił zirytowany.
- No, wiele mi powiedziałeś - burknęłam ironicznie.
Zacisnął wargi jakby bał się mnie o coś zapytać.
- Mógłbym u ciebie zostać na trochę nocek ?
Otworzyłam oczy szerzej.
- Trochę czyli ile ? - zapytałam szybko, sztywna jak robot.
- No..nie wiem. Trochę.
- Nie !
Wstałam, a on za mną.
- A to niby czemu nie ? Będę grzeczny ! - zrobił minę proszącego szczeniaczka.
- Nie, bo jak jeszcze będę spała to mi zrobisz jakiś kawał lub będziesz się bawił moją bielizną i ja na to nie wyrażam zgody - oburzyłam się.
Popatrzył na mnie z uniesioną brwią.
- Słyszałam o tobie co nieco - wyjaśniłam szybko.
- Naprawdę, błagam cię, jestem twoim przyjacielem, zrób to dla mnie.
" Na pewno nie. Nie ma takiej mowy żebym się zgodziła"
- Dobra ! - uległam, a on uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Wiedziałem,że jest ta nić porozumienia !
Odetchnęłam głęboko.
- Chłopcy wiedzą, że się wyprowadzasz ?
- Nie, ale zaraz zamierzam tam iść, spakować walizkę i spierdalać stamtąd tak szybko jak się da.
Uśmiechnęłam się i odprowadziłam go do drzwi.
---Perspektywa Zayna---
Zerkałem na Jackie, która wtulała się we mnie oglądając jakiś dramatyczny film w telewizji. Nie lubię takich rzeczy, ale udawałem przed nią, że strasznie mnie to interesuje. Tak naprawdę pomiędzy przerwami, kiedy nie patrzyła na mnie, ziewałem najciszej jak się da, praktycznie rzecz biorąc zamykałem oczy.
Ale ta dziewczyna jest tak piękna i urocza, że nie da się nie zaryzykować.
Na dół zeszli Liam, Louis i Niall, a przez drzwi w tym samym momencie wkroczył Hazz , tym samym cała czwórka zaburzyła nam spokój.
- Do widzenia wam wszystkim, już mnie u nie ma - rzucił spokojnie z uśmiechem na ustach ten ostatni, biorąc do ręki swoją walizkę na kółkach.
- A ty niby gdzie ? - zainteresował się Niall.
- Będę mieszkał u Yasmin, dopóki ta.. - zjechał wzrokiem na Jacqueline, która uniosła obie brwi zerkając na chłopaka pogardliwie - ...Dziewczyna się stąd nie wyniesie.
Zerwałem się na równe nogi z kanapy.
- Nie możesz się wyprowadzić, a już na pewno nie do tamtej .. - zbulwersowałem się.
- No , dokończ. Pscyholki, świruski, wariatki ? - cisnął we mnie dziwnym wzrokiem.
- Tak, dokładnie to miałem na myśli.
- To, że farmazonujesz o niej byle co, to nie znaczy że taka jest naprawdę.
Prychnąłem z pogardą, nie wierząc w to, co słyszę.
- A co ty tak nagle bronisz ją zamiast swojego najlepszego przyjaciela ?!
- Bo "ona" nie przejmuje się tylko własną dupą i naroślą, która najwidoczniej przyczepiła się właśnie do ciebie i zwraca uwagę też na innych. Jest miła, fajna i normalna .
Naszą rozmowę przerwał nam Louis.
- To ja chciałem ją o to zapytać , no fuck !
- Za późno, pierwszy byłem - zaśmiał sie Harry - A Eleanor ?
- Rodzina przyjechała do niej na weekend i ma zapchany cały dom - zrobił wielce obrażoną minę. Nie dziwię mu się, był skazany na mieszkanie z wiedźmą.
Niall i Liam mieli podobny problem. Horan nie miał się do kogo wyprowadzić, a dziewczyna Liama- Danielle była w trasie .
- No nie do wiary ! Każdy z was chciał od tak po prostu sobie uciec , bo nie przepadacie za moją dziewczyną ?! - krzyknąłem oburzony.
- Tak, Zayn, dokładnie tak - rzucił spokojnym tonem Liam.
Machnąłem ręką z dezaprobatą.
- Pieprzyć to.
Wróciłem do Jackie, a Harry wyszedł wraz z walizką.
---Perspektywa Alex---
Siedząc przed lustrem w pokoju, zaczęłam zastanawiać się nad strojem i makijażem. Nadal miałam włosy spięte wielką spinką i siedziałam w szlafroku. Było południe, a za dwie godziny miał zajechać po mnie Niall. Niall H O R A N. Wiele dziewczyn byłoby zazdrosnych. Był bardzo ładny, końcówki włosów pomalowane na blond, a reszta brąz. Czyste, błękitne przepełnione radością oczy i ten słodki irlandzki akcent. Uwielbiam Irlandczyków, są tacy weseli , że każdemu są w stanie poprawić humor. Po dłuższym zastanowieniu włosy rozpuściłam i podkręciłam, postawiłam na subtelny makijaż oczu, ale za to czerwoną szminkę. Zaożyłam na siebie to i byłam gotowa. Teraz pozostało mi tylko poczekać i odstresować się.
~*~
Siedziałam przy oknie, i nagle ujrzałam zatrzymujące się czerwone auto na moim podjeździe. Przez szybę widziałam już Nialla , który do kogoś dzwonił. W tym samym czasie z mojego telefonu zagrała piosenka Rolling Stones i szybko odebrałam .
- Halo ? - zawstydziłam się, że powiedziałam to tak cicho.
- Już jestem. Możesz wychodzić.
- Mm..ok.
Rozłączyłam się i biegiem ruszyłam na dół, ubrałam buty i kurtkę, a potem wsiadłam do samochodu nastolatka.
Pocałowałam go na powitanie w policzek, a on onieśmielony moim nagłym gestem zarumienił się.
- Witaj - odparłam i zapięłam pasy, nawet nie widząc jak zaciąga się zapachem moich truskawkowych perfum.
- Hej - uśmiechnął się delikatnie. - Lubisz śpiewać ?
- Skąd to pytanie ? - roześmiałam się - Poznamy się lepiej przy kolacji.
- Kolacja też będzie, tylko mniej oficjalna i nie w restauracji. Więc ponowię, lubisz śpiewać ?
Pokiwałam głową.
- No, lubię, tylko że strasznie fałszuję.
- Nie martw się, ja też.
Spojrzałam na niego wilkiem, a on zaczął się śmiać.
- Ty i fałsz ? Błagam cię...
- Dobrze, dobrze na pewno nie jest z tobą tak tragicznie.
Zanuciłam mu ich piosenkę, moją ulubioną 'Moments'. Widziałam jak poszerzyły mu się źrenice, i niby że drapie się w kark próbował dyskretnie zatkać uszy.
Chociaż to było słodkie, bo starał się zachowywać jak dżentelmen i niezwykle przyjacielsko, nie wytykając mi wad.
- Dobra, dobra już cię nie zamęczam.
- Powiem ci, że jedziemy do klubu karaoke.
Nie, nie, nie. Karaoke to coś czego nie cierpię.
- Świetny pomysł - skłamałam - Trzeba się bawić.
Posłał w moją stronę szczery uśmiech, a ja odwróciłam się do szyby zaniepokojona, że upokorzę się przed chłopakiem, który bardzo mi się podoba.
Po około 25 minutach dotarliśmy do najsłynniejszego klubu z karaoke w całym Londynie. Chciałam wysiąść, ale blondyn jak burza wypadł z samochodu, by za chwilę zjawić się przy moich drzwiach i je otworzyć. Na moje policzki wstąpił rumieniec.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Wystawił dłoń, po czym łapiąc ją weszliśmy do klubu , zajmując miejsce przy stolikach.
Dobrze, że dawali tu jedzenie. Kochałam jeść wszystko co jadalne, nawet w każdym miejscu i o każdej porze.
- Tak ! Zaletą jest to, że mają tu coś z Nandos .
Uśmiechnęłam się.
- Jestem uzależniona od Nandos !
Przybił mi piątkę i popatrzył na mnie przez chwilę wzrokiem pełnym... jak dobrze mi się zdawało - czułości.
Jedliśmy i tym samym rozmawialiśmy o swoich przygodach, zainteresowaniach , aż w końcu gdy padło pytanie, którego się obawiałam - Czy ktoś zechce zaśpiewać ? - Niall, podniósł moją rękę, sprawiając żebym usiadła na krzesełku , które znajdowało się na scenie i śpiewała prosto do mikrofonu. Tak, żeby słyszało mnie tyle ludzi.
- Jaką piosenkę zaśpiewasz ? - dotarł do mnie głos prowadzącego.
Zastanowiłam się, aż w końcu do głowy przyszła mi piosenka, która wychodziła mi całkiem nieźle i nawet moja siostra- ekspert od śpiewania- powiedziała mi to prosto w oczy.
- Birdy-Skinny Love - oznajmiłam z uśmiechem, a kiedy wybrzmiewała muzyka , zaczęłam śpiewać, zerkając raz co raz na reakcję Nialla, który wydawał się być zachwycony.
Nawet ja w tej chwili nabrałam znacznej pewności siebie, i nie było mi już wstyd.
---Perspektywa Yasmin---
Rozkładałam właśnie materac Harry'emu, który miał mieć miejsce obok mojego łóżka.
- Ale nie będziesz..spał nago, prawda ? - zapytałam, na wszelki wypadek . Ostrożności nigdy za wiele.
- Nie, wyrosłem z tego - zapewnił.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam dmuchać w ten materac.
- Wiesz co .. ?- zaczął.
- To, że mi wcale nie pomagasz ?
Kiedy byłam w trakcie pompowania , on naskoczył na ten materac rozkładając się na nim, na skutek czego odleciałam gdzieś w tył.
- No, mądry jesteś ?!
- Po co zadajesz pytanie, skoro znasz odpowiedź - wyszczerzył się.
Machnęłam ręką.
- I jak zareagowali chłopcy.?
- Zayn się wściekł, ale teraz on i jego niunia będą mieć więcej czasu na mizianie się.
Szlag mnie zaraz trafi. Nie chcę nawet sobie tego wyobrażać.
- Aha, to super.
Wzruszył niedbale ramionami.
- Nie trudź się, i tak to po tobie widać.
- Że niby co ?! - oburzyłam się , kiedy już zdołałam do końca napompować miejsce spania Hazzy.
- Że jesteś w nim zabujana - odpowiedział takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Zabujana to może być huśtawka.
- A nie raczej rozbujana ?
Spojrzałam na niego spod byka , a on uniósł ręce w geście obronnym.
- No już, już.
Rzuciłam się na materac obok mnie, a on w mig znalazł się nade mną, podpierając się jedynie łokciami i zaczął gilgotać. Śmiałam się tak głośno, bo już nie wytrzymywałam. Wtem w drzwiach znaleźli się jakby znikąd rodzice, którzy wpatrywali się w te szopkę zdumieni. Popchnęłam Harry'ego plecami na materac , a sama na nim usiadłam.
- Wróciliście wcześniej ?
- Tak - mama niezdarnie odpowiedziała na moje pytanie, bo ogarniała widok Harry'ego i materaca w moim pokoju. - Kto to jest ?
Styles wstał i podał dłoń kolejno moim rodzicom.
- Harry Styles.
- Alysha Pierce.
- Robert Pierce.
Zamilkłam.
- A co on tu robi, przepraszam cię bardzo ? - zwrócił się do mnie tata, uważnie wlepiając szare tęczówki w chłopaka o kręconych bujnych włosach.
- On chce tu zanocować parę dni, bo ma w domu...kryzys.
Unieśli brwi w tym samym czasie i ostrożnie wycofali się w tył.
- No, dobrze. Tylko bez hałasów, jesteśmy padnięci i chcemy z tatą spać.
Przytaknęłam i zamknęłam drzwi na klucz. Kiedy się odwróciłam, Harry patrzył na mnie cwanie i uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Podoba mi się twoja logika.
- Och,zamknij się. Wiesz jak to wyglądało ? Jakbyśmy zaraz przechodzili do konkretów..
- No i co ? Seks , rzecz normalna. Oni też mówią, że są zmęczeni ale pewnie będzie figo-fago - zaśmiał się i odtańczył jakiś dziwny taniec.
- Jesteś psychiczny.
Poszłam wziąć prysznic, umyć zęby i przebrałam się w piżamkę składającą się z różowych, dresowych krótkich spodenek z Victoria Secret i czarnej bluzki.Po mnie wszedł Harry, a ja miałam do załatwienia jeszcze jedną sprawę.
~*~
Ponownie uchyliłam drzwi do pokoju Kevina , który tym razem siedział na łóżku i przytulał się do swojego pluszowego krokodyla.
- Powiedz mi, proszę. - ponownie zaczęłam rozmowę.
- Odczep się - westchnął.
Usiadłam obok niego na łóżku.
- Nie mogę, jeszcze nie zdążyłam się przyczepić.
Ukrył twarz w dłoniach, a ja byłam naprawdę bezsilna. Jak miałam mu pomóc, gdy nawet nie wiem co jest problemem.? Jak ten mały się uprze, to już nic nie powie.
- No błagam cię, nie rób z tego tak wielkiej tajemnicy.
Popatrzył mi prosto w oczy. Tylko , że te jego były czerwone i spuchnięte.
- Pamiętasz Bridgit ?
- No, pamiętam.
- Umawiałem się z nią po paru treningach hokeja, a ona złamała mi serce.- rozpłakał się - Bardzo mi na niej zależało.
To była jego pierwsza miłość.
- Pewnie jakaś mała suka - spojrzał na mnie zdumiony - Nie powtarzaj tego, proszę.
Nie dziwię się, to jego pierwsza miłość, proste, że przeżywa.
- Jeszcze znalazła sobie innego, który gra w piłkę nożną i wyzywała mnie.
Zdziwiłam się.
- Na mnie to masz tyle ciętych ripost, a nie możesz sobie poradzić z parą sześciolatków ?!
Pociągnął nosem i łzy spłynęły ponownie po jego policzku.
- Pierce nie dają sobą pomiatać, pamiętaj - ciągnęłam i przytuliłam go bardzo mocno. Fakt, nie darzyłam go wielką sympatią, bo jako młodszy brat strasznie mnie wkurzał, a ja najwyraźniej wkurzałam jego swoimi ciągłymi kazaniami i rozkazami, ale byliśmy rodzeństwem. A to jest najważniejsze.
- Kocham cię - pierwszy raz usłyszałam te słowa z jego ust.
Z uśmiechem przytuliłam go mocniej i pocałowałam w czoło.
- Ja ciebie też, i pamiętaj jedno. Zawsze stanę w twojej obronie.
Pokiwał głową, na znak że rozumie, wyszłam z pokoju dając mu spokojnie zasnąć.
~*~
W liliowej sypialni spostrzegłam Harry'ego , który już słodko drzemał. Uśmiechnęłam się i nakryłam go kołdrą, gdyż praktycznie ta zsunęła się na podłogę, przez jego ciągłe wiercenie się.
Mamrotał coś przez sen, a nagle poczułam jego ręce na mojej talii . Te duże dłonie następnie przyciągnęły mnie na niego , zrównując razem nasze twarze. Zaczęłam szybciej oddychać, bo nie chciał mnie puścić.
Dotknął wargami moich, a potem gdy wyczuł, że ja rozchyliłam swoje usta zaczął mnie wręcz gorąco całować. Przymknęłam oczy . Nie spodziewałabym się, że jego usta mają taki słodki smak. Złączeni w pocałunku, z jego strony chyba nieświadomym poczułam, jak jego ręce poluźniły się na mojej talii. Zaszokowana korzystając z okazji, wyślizgnęłam się z jego uścisku, położyłam do swojego łóżka i nadal nie mogłam uwierzyć w to, co tak właściwie się dzisiaj stało.
Czytasz=Komentujesz ;*
Przypominam o moim asku http://ask.fm/MrsMalikPoland1oraz Twitterze https://twitter.com/MrsMalik_Poland
środa, 27 lutego 2013
Chapter eight " Sądzę, że jesteś zła , nudzi ci się i desperacko poszukujesz hobby."
Hej kochane :) Jestem bardzo szczęśliwa, bo w ostatnim poście miałam 20 komentarzy ( inni na blogach mają czasem z 70 lub więcej, ale ja i tak się cieszę xD Parti Tajm ! ^.- ) W tym rozdziale Yas ma dosyć....nieprzyjemne starcie z Jackie, nie umiem opisywać tak dobrze takich sytuacji, ale chyba da się przeczytać :p Rozdział dedykuję każdemu, kto skomentował poprzedni ;*
P.s Przepraszam, że opuściłam się w komentowaniu, nawet gdybym bardzo chciała to uwierzcie, szkoła na to nie pozwala :c Ten semestr daje w kość. Ale na pewno w najbliższym czasie skomentuję,możecie spać w spokoju, ejmen xD
P.s2
Czytałam komentarze i ...wiele osób mówiło, że chcą by Yasmin była z Zaynem,nie z Harrym.Nie ukrywam zdziwienia, bo skąd wam to przyszło do głowy ? xD Wiem, że po tym 'Martwiłem się' oraz po tylu smsach i nieodebranych wiadomościach mogłyście sobie coś uknuć, spryciary :D Zayn zachował się ostatnio arogancko i ... to chyba jest fajne ? :>
~*~
Nie wiedziałam gdzie ciągnie mnie to dziecko. Był taki przejęty, jakby zaraz miał do wykonania jakąś bardzo ważną misję wagi państwowej. Po raz kolejny poczułam jego ciężki oddech i szeleszczenie wiatru na moich policzkach.
- A tak właściwie, to gdzie idziemy ? - zagadnęłam po chwilach monotonnej ciszy.
Nie odpowiedział, tylko z uśmiechem na ustach ciągnął mnie dalej przed siebie.
Obiecywałam sobie, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Z żadnym z nich.
- Czemu do mnie tyle razy dzwoniłeś ? - próbowałam ponownie.
Nie przestawał brnąć dalej.
- Martwiłem się jak przyjęłaś tą rozmowę z Zaynem. Ta wredna suka owinęła go wokół palca i sam nie wie co mówi.
- Każdy kto ma oczy to widzi, cholera, nawet niewidomy by dostrzegł, że z nią jest coś nie tak, a on gdzie ma oczy ?! - bulwersowałam się - No, kurde, gdzie ty mnie ciągniesz ?
Podniosłam wyżej głowę i dostrzegłam ich dom. Zorientowałam się co jest na rzeczy.
- Puść mnie - warknęłam i chciałam oswobodzić się z uścisku jego ręki, nie reagował. - Puść.
I dalej cisza. Powtarzałam to słowo chyba ze dwadzieścia razy, a on dalej nic.
- Harry ! - podniósł na mnie wzrok - Słuchasz mnie ?!
Ciągnął mnie mocniej.
- Tak,ale cię ignoruję.
Dałam mu pięścią w ramię.
- Nie pójdę tam się z nim godzić, za żadne skarby.
Pstryknął palcami.
- A wiesz, że to się nawet da załatwić ?
I w takich momentach człowiek myśli o tym drugim jak o idiocie.
- Harry - jęknęłam.
- Nie wykręcisz się- skwitował oschle mając już dosyć mojego marudzenia.
- Dobra - syknęłam przez zaciśnięte zęby - Ale on przeprosi pierwszy.
Po około 10 minutach doszliśmy do domu.
- Harry - wspomniałam jego imię przed drzwiami.Spojrzał na mnie - Denerwujesz się bardziej niż ja. Po co ?
- Nie, to tylko...co miesięczne drgawki. Tak, drgawki.
Wywróciłam oczami i udałam się z nim do środka.
Liam i Niall jedli przy stole muffinki z czekoladą, a Zayn z Louisem tarzali się na dywanie. Ten drugi jednak łapał rogi od puchatego dywanu i jeździł nimi po policzkach przyjaciela. Ale był ktoś jeszcze. Na kanapie w salonie,obok dywanu siedziała postać,która wręcz świeci w ciemności swoim samoopalaczem i żarówiastym strojem oraz makijażem. Dzisiaj włosy miała odgarnięte do tyłu, na twarzy oczywiście sztuczna opalenizna, różowy róż na policzkach, eyliner, tusz do rzęs jak widać pogrubiający i przedłużający, cienie do powiek w odcieniach oczojebnej zieleni oraz neonowego różu, usta podkreślone konturówką,która dodatkowo odznaczała czerwoną szminkę pokrytą błyszczykiem Ubrana była natomiast w żółty top z serduszkami i tiulową spódnicę z masą kolorowych falbanek, a do tego fikuśne szpilki. Grymas nie schodził z jej twarzy, gdy patrzyła na Louisa i jej chłopaka wygłupiających się bez niej. Najwidoczniej nie mogła znieść braku uwagi z jego strony. Obok niej zajmowała miejsce jeszcze jedna osoba i na pierwszy rzut oka bardzo sympatyczna, ponieważ patrząc na chłopców uśmiechała się od ucha do ucha i zapodawała jakieś żartobliwe komentarze. Dziewczyna była wysoka, zadbana i emanująca optymizmem . Kogoś mi przypominała, ale nie wiedziałam kogo.Nie mogłam sobie przypomnieć,ale na pewno była o stokroć lepsza niż ta blond jędza.Harry stał obok mnie uśmiechnięty,aż do czasu gdy zobaczył pannę Donovan. Wywrócił oczami.
- Ciekawe po co ona tutaj.
- Ktoś tu chyba jej nie lubi....tak tylko mówię - wyszczerzyłam się do niego.
Odwrócił się.
- Nie lubiłem wcześniej, a kiedy przyczyniła się do tego, że Zayn cię tak potraktował, ma u mnie jeszcze jeden dodatkowy wielki minus.
Ścisnęłam jego rękę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Jego oczy napotkały siedzącą na kanapie brunetkę.
- Eleanor,kochanie ! - zaśmiał się żartobliwie i podszedł do niej rozkładając ręce.
W tym momencie, kiedy zabrzmiał donośny głos Harry'ego, każdy jakby dopiero zorientował się,że dwie osoby stały w progu i obserwowały ich zachowanie. Liam i Niall , zdezorientowani z kanapkami w ustach popatrzyli na nas , a potem szybko zjedli chleb z dżemem gadając jak nakręceni ' Yasmin, hej, o mój boże, a wiesz co dostałem na prezent?" , jedno z nielicznych zdań, które udało mi się zrozumieć z ust Niall'a poprzez jego dość powściągliwy irlandzki akcent. Louis uśmiechnął się promiennie, brunetka , którą wołał Harry przytuliła się do niego, udając z rozbawieniem jego dziewczynę. Tomlinson spojrzał na nią kątem oka ,zabrał od przyjaciela i roześmiał się. Zayn wgapiał się we mnie bez żadnych emocji, natomiast Jacqueline....w niej akurat emocji nie brakowało.
Jej ciemne niebieskie oczy przepełniała wściekłość,irytacja i zdumienie. Trzy w jednym, no przynajmniej tyle udało mi się wyczytać z większej odległości, a sądząc po jej minie - trudno nie było.
- Czemu nie przyszła z tobą twoja siostra, jak ona...? - z wpatrywania się we wściekłą twarz Jackie wybudził mnie głos blondyna, który najwidoczniej głowił się wewnętrznie nad imieniem studentki medycyny.
- Alex - przypomniałam z uśmiechem - Nie ma jej, ponieważ siedzi w domu, musi nauczyć się połowy podręcznika na sprawdziany.
Zdziwił się. Chyba pozytywnie, sądząc po blasku w jego błękitnych tęczówkach.
- Studiuje ? A co ?
- Prawo i medycynę.
- Mądra dziewczyna - pochwalił Liam.
Odpowiedziałam delikatnym uśmiechem, bo przyzwyczaiłam się, że każdy mówi dobre słowa o mojej rodzinie, jakże wybitnej,kulturalnej i wykształconej. Brunetka wyswobodziła się z ramion Hazzy i spojrzała na mnie przyjaźnie.
- Nie miałyśmy chyba okazji się poznać - uśmiechnęła się,a ja skinęłam głową, również z uśmiechem . Wyciągnęła do mnie wypielęgnowaną dłoń - Eleanor Calder.
A no tak. Louis mi o niej wspominał, gdy pewnego razu odwoził mnie do domu.
- Bardzo mi miło, Eleanor. - uścisnęłam jej rękę - Yasmin Pierce.
- Jesteś dziewczyną naszego Styles'a ?- zapytała niepewnie.
Zamiast udzielić odpowiedzi na jej nietrafione pytanie, Harry zdążył zrobić to za mnie.
- Zmierzamy w tym kierunku - zaszczebiotał i z nonszalanckim uśmiechem oraz krokiem udał się do kuchni po nektar pomarańczowy.
Odchyliłam głowę , by posłać mu ostre spojrzenie.
- HA.HA.HA. - spojrzał na mnie figlarnie i przystawił usta do szklanki,a ja odwróciłam głowę z powrotem do Eleanor - Nie jesteśmy parą, po prostu zaciągnął mnie tutaj wbrew mojej woli.
- Czyli jednak para- roześmiała się melodyjnie - No, koniec żartów.
Zayn podniósł się z miejsca i wyminął mnie zdecydowanym krokiem posyłając mi jedynie chłodne , przelotne spojrzenie. Poczułam się jak intruz,zwyczajnie źle. Ale nie tylko on był w tym domu.
Jackie również wstała.
- Eleanor,kochana masz może ochotę na soczek ? - zapytała stając obok Calder.
Zerknęła na mnie i wyprostowała się bardziej, ukazując swoją wyższość nade mną. Wprawdzie to była niższa ode mnie, ale to szczegół.
- No, jasne. Dzięki - dziewczyna Louisa leciutko uniosła do góry kąciki ust, na co blondynka bardziej odgarnęła włosy i złapała koleżankę za ramię.
- To w takim razie,idź mi przynieść i przy okazji nalej sobie.
Obrzuciłam ją pogardliwym spojrzeniem,przez co pierwszy raz w mojej obecności zamilkła. El nie ukryła oburzenia.
- Eleanor nie jest twoją służącą, masz ręce, dupę i nogi więc nic trudnego ruszyć te odessane z tłuszczu cztery litery i nalać sobie soku do szklaneczki, chyba że się aż tak bardzo zmęczysz - wygarnęłam jej na jednym tchu.
- No ,właśnie. Mapy do lodówki też nie potrzebujesz,jesteś obeznana z tym domem, przecież przesiadujesz tu w przerwach między kolejnymi operacjami plastycznymi - dodała brązowowłosa dziewczyna.
Śmiać mi się chciało z miny tej sztucznej panny. Zawołała Zayna, który na zawołanie już stał u jej boku.
- Coś się dzieje ? - zapytał, na co blondynka wtuliła się w niego.
- Zayn, ona chciała mnie uderzyć ! - naskarżyła mu, a ja nie mogłam uwierzyć. Robi z tego kabaret.
- Nie uderzyłam jej - zaprzeczyłam szybko, zanim Malik zdołał cokolwiek powiedzieć.
Pociągnął mnie za ramię.
- Na słowo - szepnął.
Zaprowadził mnie do łazienki, po czym zamknął drzwi na klucz. Uważał nadal, że jestem psychopatką.
- O mój boże, zawsze marzyłam o tym dniu .. Zayn Malik ze mną w łazience - udawałam ekscytację, spojrzał na mnie dziwnie - No, co ? Tak się przecież zachowują psychopatyczne directionerki, które myślą tylko o jednym.
- Czemu nachodzisz mnie w domu i chcesz bić moją dziewczynę ? - zareagował na słowa swojej lubej oburzeniem, które jak zwykle przelało się na mnie.
- Nie uderzyłam jej ! Człowieku,miej ty oczy i zobacz jaki zaślepiony jesteś ! Okej, rozumiem masz dziewczynę, ale nie wierz we wszystko i tym samym nie wyżywaj się na mnie !
Krzyczałam tak głośno, że musiał zatkać mi usta swoją dłonią. Była nieprzyjemna, i nie miałam ochoty aby coś obciążało mi wydechy, więc ugryzłam jego rękę z całej siły.
- Aua ! - zawył z bólu - Dla twojej wiadomości nie jestem zaślepiony !
-Jesteś.
- Nie.
- Tak.
-Nie.
- Jesteś ! Nie widzisz siebie teraz.
- Nie jesteś moją przyjaciółką, nie wiesz o mnie nic, nie znasz mnie tak dobrze.
-A wiesz co ? Nawet nie chcę poznać.
Wzięłam klucz i udałam się do kuchni, czyli tam gdzie siedzieli wszyscy.
- Zagrajmy w szachy ! -krzyczał Harry, a Liam podniósł brwi.
- Ale to jest gra dla mądrych ludzi.
- Ha Ha Ha, śmieszne.
Pojawiłam się w pomieszczeniu, a za mną z mniejszej odległości podążał Zayn.
- Słyszeliśmy te odgłosy w łazience - pokiwał brwiami Louis, a Niall mu zawtórował.
- Normalnie tak głośno, ale oszczędzilibyście to robić na pralce,jest nowa. - dodał blondyn i razem z Tommo przybili sobie żółwiki.
Jackie grzmotnęła pięścią o stół i popatrzyła na chłopaków gniewnie.
- Możecie się zamknąć bezmózgi ?! Pogódźcie się z tym , że Zayn woli mnie od was i nie mieszajcie do tego tej larwy - wskazała palcem na mnie, na skutek czego zaczęłam kipieć ze złości.
Każdy z zapartym tchem patrzył raz na dziewczynę Malika, raz na mnie.
- Ja jestem larwą ? -wskazałam palcem wskazującym swoją klatkę piersiową - To ci się sypie tynk z twarzy, ladacznico !
Wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Dobrze wiem, że twoja rodzina jest mądra, a ty biedaczko po kim odziedziczyłaś swoją głupotę ? -udała zasmuconą.
- Nie masz już o czym gadać ?
- Uważam, że po prostu chcesz mi odbić Zayn'a oraz zemścić się na mnie za to, że to mnie całował, był ze mną. A ty , co sądzisz ?
Wzięłam jeden, szybki i głęboki wdech .
- Sądzę, że jesteś zła, nudzi ci się i desperacko poszukujesz hobby.
Zaśmiała się kpiąco.
- Jesteś żałosna.
- Raczej ty.
Wzięłam swoją kurtkę i założyłam buty.
- Wychodzę, mam dość - rzuciłam, a chłopaki i Eleanor poderwali się z miejsca.
- Nie, zostań Yasmin - poprosił Louis i spojrzał mściwym wzrokiem na blondynkę - Nie nasza wina,że Zayn przyprowadził tu tego pustaka.
Zayn walnął go pięścią w ramię i spiorunował spojrzeniem. Jackie natomiast była oburzona.
- Nie, ja już muszę iść. Przepraszam.
Eleanor też się ubrała, wzięła torebkę i dała Louisowi lekkiego buziaka w usta.
- Tak, ja też już pójdę.
Chłopcy wymownie spojrzeli na Zayn'a , który obejmował Jackie mocno i co chwile sprzedawał jej pocałunki w szyję, tym samym poczułam że mi niedobrze.
- To ich decyzja, że idą. Nie patrzcie tak na mnie - burknął Zayn, a Jackie przytaknęła.
- Właśnie, niech sobie idą, obie siebie warte . Psiapsióły.
Wyszłyśmy , pożegnałyśmy się jedynie z zawiedzionymi chłopakami.
Kiedy Eleanor domknęła jasnobrązowe drzwi wejściowe zaczęłyśmy swobodnie rozmawiać.
- Nienawidzę jej - mamrotałam dodając jeszcze jakieś wyzwiska i przekleństwa.
Szłyśmy zrównane ze sobą krok w krok, pod koniec zimy wiatr wcale nie zamierzał odpuszczać i potrafił wiać z podwojoną siłą. Na nasze szczęście śnieg nie padał. Nie lubiłam tej białej zarazy.
Kiedy było się dzieckiem, śnieg cieszył a teraz ? Nie lubię tej pory roku, znoszę ją z powodu świąt , sylwestra i nowego roku.
- Ja też jej nie lubię - dobiegł do mnie głos brunetki - Wredna żmija.
- Jesteś dziewczyną Louisa, co nie ?
Przytaknęła z uśmiechem na ustach.
- Czy to ciężkie być w związku z piosenkarzem z milionami fanek ?
Spojrzała na mnie z podniesioną brwią i rozbawieniem na twarzy. Widać nie spodziewałaby się takiego pytania.
- W większości osób nie ma z tym problemu, ale zawsze znajdą się takie osoby, które powiedzą o tym, że jestem z Lou tylko dla kasy, że go wykorzystuję. Jestem przeszkodą i złamię mu serce.
Uśmiechnęłam się.
- Jak bardzo go kochasz ?
- Słowa nie są w stanie tego wyrazić. Louis jest w pewnym sensie...jednym z powodów mojego życia. Jest jego sensem, nie wyobrażasz sobie mojej radości gdy będąc na uczelni , daleko od niego cieszę się z każdego telefonu,sms, a najbardziej kiedy przyjeżdża po mnie na lotnisko. Jestem tak bardzo szczęśliwa gdy widzę jego rozpromienioną twarz - z rozmarzeniem malującym się na twarzy opowiadała mi wszystkie szczegóły.
To,że Lou zabierał ją do Disneylandu, będąc w Paryżu stanął na wieży Eiffla i krzycząc, wyznał jej miłość. Jak grał jej pod oknem serenady, by zgodziła się rzucić chłopaka i dać im szansę.
Oni byli perfekcyjni, grzechem było ich rozdzielać.
Kupił jej pieska, yorkshire terrier , którego nazwała Pepper, było pewne, że myślał o niej nagrywając solówkę do Little Things. Chłopcy też darzyli ją wielką sympatią, co jest równie ważne . Rodzina Tomlinsona ją akceptuje, spędzili razem święta. Skromna i wykształcona dziewczyna z poczuciem humoru i nienaganną urodą oraz Louis - jej męski odpowiednik.
- A ci, kto się najbardziej podoba ? - zapytała nagle z podejrzliwym uśmieszkiem skierowanym prosto w moją twarz.
- Och,nieważne - wzruszyłam niedbale ramionami i schowałam ręce w kieszenie kurtki.
Ona natomiast zawiązała szalik mocniej wokół swojej szyi i poprawiła białą czapkę, która pasowała do kawowego płaszczyka.
- Hmm...Harry ?
Parsknęłam śmiechem.
- Co ty dzisiaj tak z tym Harrym ?
- No bo przyprowadził cię do domu.
Jak to musiało dziwnie wyglądać, on podobno robi tak z każdą dziewczyną, aczkolwiek tego nie mogłam być pewna.
- Odpowiem ci raz, a dobrze - upewniłam ją z uśmiechem - Nie, to nie Harry.
- ... Ach, Zayn.
Na dźwięk jego imienia przeszły mnie przyjemne dreszcze.
- Żaden.
- I tak wiem, że to Zayn - pokiwała brwiami.
Nie zaprzeczałam, bo nie dałaby mi spokoju ze swoimi podejrzeniami. Rozdzieliłyśmy się na którymś zakręcie i po dziesięciu minutach od naszego rozstania byłam pod domem.
Weszłam i od razu powitała mnie Alex, która nawet nie dała mi się przebrać.
- Nie przebieraj się, idziemy.
- A to niby gdzie jeśli mogę wiedzieć ? - westchnęłam i zaprzestałam rozpinania kurtki.
- Otworzyli nową kawiarnię. Usiądziemy na zewnątrz pod dużym parasolem , więc śnieg nie będzie padał , oświetlone latarniami ulice...wiesz, klimat - gadała jak nakręcona, aż w końcu zatkałam jej usta ręką.
- Daj mi pięć minut na wyprostowanie włosów.
- Czy ty musisz być taka zmienna ? - krzyknęła , kiedy ja szybko biegłam na górę po schodach.
~*~
Siedziałyśmy na zewnątrz pod przytulnym parasolem, Alex nie kłamała. Był tu jakiś fajny klimat. Padał śnieg, a ciemne jak noc niebo i ulicę oświetlały na złocisty kolor kilka wysokich latarni. Stoliki wykonane były z ciemnego drewna , znajdowały się na nich świeczki o zapachu wanilii, a krzesełka zrobione były z tego samego gatunku drewna.
Czekałyśmy na nasze kawy i pierniczki . Na szczęście byłyśmy ubrane cieplej.
P.s Przepraszam, że opuściłam się w komentowaniu, nawet gdybym bardzo chciała to uwierzcie, szkoła na to nie pozwala :c Ten semestr daje w kość. Ale na pewno w najbliższym czasie skomentuję,możecie spać w spokoju, ejmen xD
P.s2
Czytałam komentarze i ...wiele osób mówiło, że chcą by Yasmin była z Zaynem,nie z Harrym.Nie ukrywam zdziwienia, bo skąd wam to przyszło do głowy ? xD Wiem, że po tym 'Martwiłem się' oraz po tylu smsach i nieodebranych wiadomościach mogłyście sobie coś uknuć, spryciary :D Zayn zachował się ostatnio arogancko i ... to chyba jest fajne ? :>
~*~
Nie wiedziałam gdzie ciągnie mnie to dziecko. Był taki przejęty, jakby zaraz miał do wykonania jakąś bardzo ważną misję wagi państwowej. Po raz kolejny poczułam jego ciężki oddech i szeleszczenie wiatru na moich policzkach.
- A tak właściwie, to gdzie idziemy ? - zagadnęłam po chwilach monotonnej ciszy.
Nie odpowiedział, tylko z uśmiechem na ustach ciągnął mnie dalej przed siebie.
Obiecywałam sobie, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Z żadnym z nich.
- Czemu do mnie tyle razy dzwoniłeś ? - próbowałam ponownie.
Nie przestawał brnąć dalej.
- Martwiłem się jak przyjęłaś tą rozmowę z Zaynem. Ta wredna suka owinęła go wokół palca i sam nie wie co mówi.
- Każdy kto ma oczy to widzi, cholera, nawet niewidomy by dostrzegł, że z nią jest coś nie tak, a on gdzie ma oczy ?! - bulwersowałam się - No, kurde, gdzie ty mnie ciągniesz ?
Podniosłam wyżej głowę i dostrzegłam ich dom. Zorientowałam się co jest na rzeczy.
- Puść mnie - warknęłam i chciałam oswobodzić się z uścisku jego ręki, nie reagował. - Puść.
I dalej cisza. Powtarzałam to słowo chyba ze dwadzieścia razy, a on dalej nic.
- Harry ! - podniósł na mnie wzrok - Słuchasz mnie ?!
Ciągnął mnie mocniej.
- Tak,ale cię ignoruję.
Dałam mu pięścią w ramię.
- Nie pójdę tam się z nim godzić, za żadne skarby.
Pstryknął palcami.
- A wiesz, że to się nawet da załatwić ?
I w takich momentach człowiek myśli o tym drugim jak o idiocie.
- Harry - jęknęłam.
- Nie wykręcisz się- skwitował oschle mając już dosyć mojego marudzenia.
- Dobra - syknęłam przez zaciśnięte zęby - Ale on przeprosi pierwszy.
Po około 10 minutach doszliśmy do domu.
- Harry - wspomniałam jego imię przed drzwiami.Spojrzał na mnie - Denerwujesz się bardziej niż ja. Po co ?
- Nie, to tylko...co miesięczne drgawki. Tak, drgawki.
Wywróciłam oczami i udałam się z nim do środka.
Liam i Niall jedli przy stole muffinki z czekoladą, a Zayn z Louisem tarzali się na dywanie. Ten drugi jednak łapał rogi od puchatego dywanu i jeździł nimi po policzkach przyjaciela. Ale był ktoś jeszcze. Na kanapie w salonie,obok dywanu siedziała postać,która wręcz świeci w ciemności swoim samoopalaczem i żarówiastym strojem oraz makijażem. Dzisiaj włosy miała odgarnięte do tyłu, na twarzy oczywiście sztuczna opalenizna, różowy róż na policzkach, eyliner, tusz do rzęs jak widać pogrubiający i przedłużający, cienie do powiek w odcieniach oczojebnej zieleni oraz neonowego różu, usta podkreślone konturówką,która dodatkowo odznaczała czerwoną szminkę pokrytą błyszczykiem Ubrana była natomiast w żółty top z serduszkami i tiulową spódnicę z masą kolorowych falbanek, a do tego fikuśne szpilki. Grymas nie schodził z jej twarzy, gdy patrzyła na Louisa i jej chłopaka wygłupiających się bez niej. Najwidoczniej nie mogła znieść braku uwagi z jego strony. Obok niej zajmowała miejsce jeszcze jedna osoba i na pierwszy rzut oka bardzo sympatyczna, ponieważ patrząc na chłopców uśmiechała się od ucha do ucha i zapodawała jakieś żartobliwe komentarze. Dziewczyna była wysoka, zadbana i emanująca optymizmem . Kogoś mi przypominała, ale nie wiedziałam kogo.Nie mogłam sobie przypomnieć,ale na pewno była o stokroć lepsza niż ta blond jędza.Harry stał obok mnie uśmiechnięty,aż do czasu gdy zobaczył pannę Donovan. Wywrócił oczami.
- Ciekawe po co ona tutaj.
- Ktoś tu chyba jej nie lubi....tak tylko mówię - wyszczerzyłam się do niego.
Odwrócił się.
- Nie lubiłem wcześniej, a kiedy przyczyniła się do tego, że Zayn cię tak potraktował, ma u mnie jeszcze jeden dodatkowy wielki minus.
Ścisnęłam jego rękę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Jego oczy napotkały siedzącą na kanapie brunetkę.
- Eleanor,kochanie ! - zaśmiał się żartobliwie i podszedł do niej rozkładając ręce.
W tym momencie, kiedy zabrzmiał donośny głos Harry'ego, każdy jakby dopiero zorientował się,że dwie osoby stały w progu i obserwowały ich zachowanie. Liam i Niall , zdezorientowani z kanapkami w ustach popatrzyli na nas , a potem szybko zjedli chleb z dżemem gadając jak nakręceni ' Yasmin, hej, o mój boże, a wiesz co dostałem na prezent?" , jedno z nielicznych zdań, które udało mi się zrozumieć z ust Niall'a poprzez jego dość powściągliwy irlandzki akcent. Louis uśmiechnął się promiennie, brunetka , którą wołał Harry przytuliła się do niego, udając z rozbawieniem jego dziewczynę. Tomlinson spojrzał na nią kątem oka ,zabrał od przyjaciela i roześmiał się. Zayn wgapiał się we mnie bez żadnych emocji, natomiast Jacqueline....w niej akurat emocji nie brakowało.
Jej ciemne niebieskie oczy przepełniała wściekłość,irytacja i zdumienie. Trzy w jednym, no przynajmniej tyle udało mi się wyczytać z większej odległości, a sądząc po jej minie - trudno nie było.
- Czemu nie przyszła z tobą twoja siostra, jak ona...? - z wpatrywania się we wściekłą twarz Jackie wybudził mnie głos blondyna, który najwidoczniej głowił się wewnętrznie nad imieniem studentki medycyny.
- Alex - przypomniałam z uśmiechem - Nie ma jej, ponieważ siedzi w domu, musi nauczyć się połowy podręcznika na sprawdziany.
Zdziwił się. Chyba pozytywnie, sądząc po blasku w jego błękitnych tęczówkach.
- Studiuje ? A co ?
- Prawo i medycynę.
- Mądra dziewczyna - pochwalił Liam.
Odpowiedziałam delikatnym uśmiechem, bo przyzwyczaiłam się, że każdy mówi dobre słowa o mojej rodzinie, jakże wybitnej,kulturalnej i wykształconej. Brunetka wyswobodziła się z ramion Hazzy i spojrzała na mnie przyjaźnie.
- Nie miałyśmy chyba okazji się poznać - uśmiechnęła się,a ja skinęłam głową, również z uśmiechem . Wyciągnęła do mnie wypielęgnowaną dłoń - Eleanor Calder.
A no tak. Louis mi o niej wspominał, gdy pewnego razu odwoził mnie do domu.
- Bardzo mi miło, Eleanor. - uścisnęłam jej rękę - Yasmin Pierce.
- Jesteś dziewczyną naszego Styles'a ?- zapytała niepewnie.
Zamiast udzielić odpowiedzi na jej nietrafione pytanie, Harry zdążył zrobić to za mnie.
- Zmierzamy w tym kierunku - zaszczebiotał i z nonszalanckim uśmiechem oraz krokiem udał się do kuchni po nektar pomarańczowy.
Odchyliłam głowę , by posłać mu ostre spojrzenie.
- HA.HA.HA. - spojrzał na mnie figlarnie i przystawił usta do szklanki,a ja odwróciłam głowę z powrotem do Eleanor - Nie jesteśmy parą, po prostu zaciągnął mnie tutaj wbrew mojej woli.
- Czyli jednak para- roześmiała się melodyjnie - No, koniec żartów.
Zayn podniósł się z miejsca i wyminął mnie zdecydowanym krokiem posyłając mi jedynie chłodne , przelotne spojrzenie. Poczułam się jak intruz,zwyczajnie źle. Ale nie tylko on był w tym domu.
Jackie również wstała.
- Eleanor,kochana masz może ochotę na soczek ? - zapytała stając obok Calder.
Zerknęła na mnie i wyprostowała się bardziej, ukazując swoją wyższość nade mną. Wprawdzie to była niższa ode mnie, ale to szczegół.
- No, jasne. Dzięki - dziewczyna Louisa leciutko uniosła do góry kąciki ust, na co blondynka bardziej odgarnęła włosy i złapała koleżankę za ramię.
- To w takim razie,idź mi przynieść i przy okazji nalej sobie.
Obrzuciłam ją pogardliwym spojrzeniem,przez co pierwszy raz w mojej obecności zamilkła. El nie ukryła oburzenia.
- Eleanor nie jest twoją służącą, masz ręce, dupę i nogi więc nic trudnego ruszyć te odessane z tłuszczu cztery litery i nalać sobie soku do szklaneczki, chyba że się aż tak bardzo zmęczysz - wygarnęłam jej na jednym tchu.
- No ,właśnie. Mapy do lodówki też nie potrzebujesz,jesteś obeznana z tym domem, przecież przesiadujesz tu w przerwach między kolejnymi operacjami plastycznymi - dodała brązowowłosa dziewczyna.
Śmiać mi się chciało z miny tej sztucznej panny. Zawołała Zayna, który na zawołanie już stał u jej boku.
- Coś się dzieje ? - zapytał, na co blondynka wtuliła się w niego.
- Zayn, ona chciała mnie uderzyć ! - naskarżyła mu, a ja nie mogłam uwierzyć. Robi z tego kabaret.
- Nie uderzyłam jej - zaprzeczyłam szybko, zanim Malik zdołał cokolwiek powiedzieć.
Pociągnął mnie za ramię.
- Na słowo - szepnął.
Zaprowadził mnie do łazienki, po czym zamknął drzwi na klucz. Uważał nadal, że jestem psychopatką.
- O mój boże, zawsze marzyłam o tym dniu .. Zayn Malik ze mną w łazience - udawałam ekscytację, spojrzał na mnie dziwnie - No, co ? Tak się przecież zachowują psychopatyczne directionerki, które myślą tylko o jednym.
- Czemu nachodzisz mnie w domu i chcesz bić moją dziewczynę ? - zareagował na słowa swojej lubej oburzeniem, które jak zwykle przelało się na mnie.
- Nie uderzyłam jej ! Człowieku,miej ty oczy i zobacz jaki zaślepiony jesteś ! Okej, rozumiem masz dziewczynę, ale nie wierz we wszystko i tym samym nie wyżywaj się na mnie !
Krzyczałam tak głośno, że musiał zatkać mi usta swoją dłonią. Była nieprzyjemna, i nie miałam ochoty aby coś obciążało mi wydechy, więc ugryzłam jego rękę z całej siły.
- Aua ! - zawył z bólu - Dla twojej wiadomości nie jestem zaślepiony !
-Jesteś.
- Nie.
- Tak.
-Nie.
- Jesteś ! Nie widzisz siebie teraz.
- Nie jesteś moją przyjaciółką, nie wiesz o mnie nic, nie znasz mnie tak dobrze.
-A wiesz co ? Nawet nie chcę poznać.
Wzięłam klucz i udałam się do kuchni, czyli tam gdzie siedzieli wszyscy.
- Zagrajmy w szachy ! -krzyczał Harry, a Liam podniósł brwi.
- Ale to jest gra dla mądrych ludzi.
- Ha Ha Ha, śmieszne.
Pojawiłam się w pomieszczeniu, a za mną z mniejszej odległości podążał Zayn.
- Słyszeliśmy te odgłosy w łazience - pokiwał brwiami Louis, a Niall mu zawtórował.
- Normalnie tak głośno, ale oszczędzilibyście to robić na pralce,jest nowa. - dodał blondyn i razem z Tommo przybili sobie żółwiki.
Jackie grzmotnęła pięścią o stół i popatrzyła na chłopaków gniewnie.
- Możecie się zamknąć bezmózgi ?! Pogódźcie się z tym , że Zayn woli mnie od was i nie mieszajcie do tego tej larwy - wskazała palcem na mnie, na skutek czego zaczęłam kipieć ze złości.
Każdy z zapartym tchem patrzył raz na dziewczynę Malika, raz na mnie.
- Ja jestem larwą ? -wskazałam palcem wskazującym swoją klatkę piersiową - To ci się sypie tynk z twarzy, ladacznico !
Wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Dobrze wiem, że twoja rodzina jest mądra, a ty biedaczko po kim odziedziczyłaś swoją głupotę ? -udała zasmuconą.
- Nie masz już o czym gadać ?
- Uważam, że po prostu chcesz mi odbić Zayn'a oraz zemścić się na mnie za to, że to mnie całował, był ze mną. A ty , co sądzisz ?
Wzięłam jeden, szybki i głęboki wdech .
- Sądzę, że jesteś zła, nudzi ci się i desperacko poszukujesz hobby.
Zaśmiała się kpiąco.
- Jesteś żałosna.
- Raczej ty.
Wzięłam swoją kurtkę i założyłam buty.
- Wychodzę, mam dość - rzuciłam, a chłopaki i Eleanor poderwali się z miejsca.
- Nie, zostań Yasmin - poprosił Louis i spojrzał mściwym wzrokiem na blondynkę - Nie nasza wina,że Zayn przyprowadził tu tego pustaka.
Zayn walnął go pięścią w ramię i spiorunował spojrzeniem. Jackie natomiast była oburzona.
- Nie, ja już muszę iść. Przepraszam.
Eleanor też się ubrała, wzięła torebkę i dała Louisowi lekkiego buziaka w usta.
- Tak, ja też już pójdę.
Chłopcy wymownie spojrzeli na Zayn'a , który obejmował Jackie mocno i co chwile sprzedawał jej pocałunki w szyję, tym samym poczułam że mi niedobrze.
- To ich decyzja, że idą. Nie patrzcie tak na mnie - burknął Zayn, a Jackie przytaknęła.
- Właśnie, niech sobie idą, obie siebie warte . Psiapsióły.
Wyszłyśmy , pożegnałyśmy się jedynie z zawiedzionymi chłopakami.
Kiedy Eleanor domknęła jasnobrązowe drzwi wejściowe zaczęłyśmy swobodnie rozmawiać.
- Nienawidzę jej - mamrotałam dodając jeszcze jakieś wyzwiska i przekleństwa.
Szłyśmy zrównane ze sobą krok w krok, pod koniec zimy wiatr wcale nie zamierzał odpuszczać i potrafił wiać z podwojoną siłą. Na nasze szczęście śnieg nie padał. Nie lubiłam tej białej zarazy.
Kiedy było się dzieckiem, śnieg cieszył a teraz ? Nie lubię tej pory roku, znoszę ją z powodu świąt , sylwestra i nowego roku.
- Ja też jej nie lubię - dobiegł do mnie głos brunetki - Wredna żmija.
- Jesteś dziewczyną Louisa, co nie ?
Przytaknęła z uśmiechem na ustach.
- Czy to ciężkie być w związku z piosenkarzem z milionami fanek ?
Spojrzała na mnie z podniesioną brwią i rozbawieniem na twarzy. Widać nie spodziewałaby się takiego pytania.
- W większości osób nie ma z tym problemu, ale zawsze znajdą się takie osoby, które powiedzą o tym, że jestem z Lou tylko dla kasy, że go wykorzystuję. Jestem przeszkodą i złamię mu serce.
Uśmiechnęłam się.
- Jak bardzo go kochasz ?
- Słowa nie są w stanie tego wyrazić. Louis jest w pewnym sensie...jednym z powodów mojego życia. Jest jego sensem, nie wyobrażasz sobie mojej radości gdy będąc na uczelni , daleko od niego cieszę się z każdego telefonu,sms, a najbardziej kiedy przyjeżdża po mnie na lotnisko. Jestem tak bardzo szczęśliwa gdy widzę jego rozpromienioną twarz - z rozmarzeniem malującym się na twarzy opowiadała mi wszystkie szczegóły.
To,że Lou zabierał ją do Disneylandu, będąc w Paryżu stanął na wieży Eiffla i krzycząc, wyznał jej miłość. Jak grał jej pod oknem serenady, by zgodziła się rzucić chłopaka i dać im szansę.
Oni byli perfekcyjni, grzechem było ich rozdzielać.
Kupił jej pieska, yorkshire terrier , którego nazwała Pepper, było pewne, że myślał o niej nagrywając solówkę do Little Things. Chłopcy też darzyli ją wielką sympatią, co jest równie ważne . Rodzina Tomlinsona ją akceptuje, spędzili razem święta. Skromna i wykształcona dziewczyna z poczuciem humoru i nienaganną urodą oraz Louis - jej męski odpowiednik.
- A ci, kto się najbardziej podoba ? - zapytała nagle z podejrzliwym uśmieszkiem skierowanym prosto w moją twarz.
- Och,nieważne - wzruszyłam niedbale ramionami i schowałam ręce w kieszenie kurtki.
Ona natomiast zawiązała szalik mocniej wokół swojej szyi i poprawiła białą czapkę, która pasowała do kawowego płaszczyka.
- Hmm...Harry ?
Parsknęłam śmiechem.
- Co ty dzisiaj tak z tym Harrym ?
- No bo przyprowadził cię do domu.
Jak to musiało dziwnie wyglądać, on podobno robi tak z każdą dziewczyną, aczkolwiek tego nie mogłam być pewna.
- Odpowiem ci raz, a dobrze - upewniłam ją z uśmiechem - Nie, to nie Harry.
- ... Ach, Zayn.
Na dźwięk jego imienia przeszły mnie przyjemne dreszcze.
- Żaden.
- I tak wiem, że to Zayn - pokiwała brwiami.
Nie zaprzeczałam, bo nie dałaby mi spokoju ze swoimi podejrzeniami. Rozdzieliłyśmy się na którymś zakręcie i po dziesięciu minutach od naszego rozstania byłam pod domem.
Weszłam i od razu powitała mnie Alex, która nawet nie dała mi się przebrać.
- Nie przebieraj się, idziemy.
- A to niby gdzie jeśli mogę wiedzieć ? - westchnęłam i zaprzestałam rozpinania kurtki.
- Otworzyli nową kawiarnię. Usiądziemy na zewnątrz pod dużym parasolem , więc śnieg nie będzie padał , oświetlone latarniami ulice...wiesz, klimat - gadała jak nakręcona, aż w końcu zatkałam jej usta ręką.
- Daj mi pięć minut na wyprostowanie włosów.
- Czy ty musisz być taka zmienna ? - krzyknęła , kiedy ja szybko biegłam na górę po schodach.
~*~
Siedziałyśmy na zewnątrz pod przytulnym parasolem, Alex nie kłamała. Był tu jakiś fajny klimat. Padał śnieg, a ciemne jak noc niebo i ulicę oświetlały na złocisty kolor kilka wysokich latarni. Stoliki wykonane były z ciemnego drewna , znajdowały się na nich świeczki o zapachu wanilii, a krzesełka zrobione były z tego samego gatunku drewna.
Czekałyśmy na nasze kawy i pierniczki . Na szczęście byłyśmy ubrane cieplej.
---Perspektywa Zayna---
Niall na siłę próbował zaciągnąć mnie do jakiejś kawiarenki i uległem. Byliśmy już w drodze.
- Mogę wiedzieć od kiedy ty lubisz po ciemku chodzić na kawę ? - zmierzyłem go nieufnym spojrzeniem, a on wzruszył ramionami.
- Robię to po to, żebyśmy się razem wyluzowali i żebyś chociaż na chwilę ochłonął od tej Urszuli.
Czasem mówi tak nie jasno, że nie da się zrozumieć.
- Co ty pieprzysz, jakiej Urszuli ? - zmarszczyłem brwi.
- No, z Małej Syrenki - odpowiedział z taką miną jakby to było oczywiste.
Machnąłem ręką.
- Myśl sobie co chcesz, Jackie to urocza dziewczyna i powinieneś ją polubić.
- Tak, już ją lubię...jak psy dziada w ciemnym kącie - mruknąłem do siebie.
- Co ?
- Nic, nic.
Byliśmy już tak blisko kafejki, że dało się dostrzec , które stoliki na zewnątrz są wolne.
- Szlag, nie ma żadnych wolnych miejsc ! - zaklął blond włosy przyjaciel, dopóki czegoś nie dostrzegł. A raczej kogoś - A nie, tam siedzi Yasmin z jej siostrą ,mają akurat dwa wolne miejsca.
Pociągnął mnie za ramię i entuzjastycznie ruszył w stronę sióstr.
- Cieszmy się i radujmy, wielbmy pana - burknąłem dając mu się dalej prowadzić.
Doszliśmy, a Niall od razu usiadł, ja zająłem miejsce obok niego, naprzeciwko Alex.
- Przyłączymy się, dziewczyny - oznajmił z uśmiechem, a czarnowłosa Pierce uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Jasne, nie ma sprawy.
Spojrzałem ukradkiem na Yas, która nie była zachwycona sytuacją.
Nie dziwiłem się, że już mnie nie lubi, ale powinna pogodzić się z tym, że takie były fakty.
Zadręczałem się co noc, co ona może sobie o mnie pomyśleć i jak widać poznałem pełną odpowiedź dzisiejszego dnia.
- Słyszałem, że studiujesz - usłyszałem głos Nialla i śmiech Alexandry - Pani doktor , a może prawnik.?
- Nie trafiłeś. Prokurator - roześmiała się ponownie, a Niall wydawał się być zdezorientowany. - Żartuję, zamierzam być lekarzem, ale zobaczymy jak to się potoczy....
Kelnerka przyniosła miskę pierniczków i kawy.
- O, są tylko dwie...ale mamy tu obok dużo słomek, więc możecie pić z nami.- zaproponowała brunetka, na skutek czego Yasmin trąciła ją łokciem z dość nieprzyjemnym wyrazem na twarzy.
- To, daj słomkę i podstaw mi swój kubek. Piję z tobą. - uśmiechnął się Niall, a dziewczyna wykonała jego polecenie.
Ja starałem się trzymać dystans w stosunku do Yas , ona najwidoczniej też. Może i jestem arogancki i pewny siebie, ale nikomu to nie przeszkadzało. Dziewczyny na to leciały.
Musiałem zamienić się miejscem z przyjacielem, by miał łatwiejszy dostęp do kawy Alex i sam wylądowałem naprzeciwko brązowookiej Yasmin.
Spojrzała na mnie wrogo i wetknęła drugą słomkę do kubka.
- Pij - wymamrotała i przyłożyła usta do swojej słomki, siorbiąc przez nią kawę.
Zrobiłem tak samo. Kiedy schylaliśmy głowy nasze czoła lekko się stykały, a ja nieświadomie zacząłem uwodzić ją spojrzeniem.
Uniosłem zawadiacko kąciki ust i zerknąłem prosto w jej hipnotyzujące oczy.
Najwyraźniej zirytowało ją to, bo zamiast flirtować posłała mi groźne spojrzenie i odwróciła wzrok.
- Yhm...Zayn mogę dopić tę resztkę kawy do końca, czy ty ją chcesz? - zapytała. Jakimś cudem usłyszałem ją na tle śmiechów pozostałej dwójki oraz innych ludzi z sąsiednich stolików. Spojrzałem na nią i na kawę niedbale .
- Jak sobie chcesz - rzuciłem, a ona ze złością wzięła kubek do ręki.
- Aha..? - wypiła ostatnie dwa łyki i odstawiła z powrotem.
Podczas gdy oni się śmiali, my siedzieliśmy cicho jak myszy pod miotłą nie raczyć zamienić ze sobą nawet jednego zdania.
Patrzyłem na nią tak samo, uwodzicielsko, a ona znowu groźny wzrok.I tak minęła godzina. Jest już 22.15 , więc żegnając się z dziewczynami ruszyliśmy drogą powrotną do domu.
~*~
Liczę na szczere komentarze :) Podam wam teraz linki do dwóch pewnych stron.
Mój Twitter ---> https://twitter.com/MrsMalik_Poland
Jeśli też macie, napiszcie w komentarzach i też was follownę :)
Oraz ask.fm, gdzie możecie zadawać mi pytania, nawet dotyczące bohaterów, rozdziałów itp :)
http://ask.fm/MrsMalikPoland1
piątek, 15 lutego 2013
Chapter seven : " Sądziłem, że jesteś inna "
Sorki, że takie krótkie. Pisane na szybko i całkowicie wymęczone.
~*~
Szczerze to idąc do parku nie wiedziałam co Zayn może chcieć ode mnie o tak późnej porze...Może ma jakieś kłopoty ze spaniem ? Nie wykluczę tej opcji. Ciemno, wietrznie,zimno. Gorzej sobie nie mógł wybrać. Byłam już coraz bliżej i udało mi się dostrzec chłopaka siedzącego na ławce. Tupał nogami. Od nerwów czy z zimna ? Schowałam ręce do kieszeni kurtki i podeszłam bliżej. Na mój widok wstał, podrapał się po głowie i odkaszlnął.
- No więc...o czym chciałeś ze mną rozmawiać ?
- Właściwie to chciałem się dowiedzieć czemu to robisz .. - rzekł już bardziej zdecydowanie, a ja nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.
- A jaśniej ? - zmarszczyłam brwi.
- Myślisz,że nie wiem ,że celowo położyłaś się na tej ławce w parku i udawałaś omdlenie z nadzieją, że ciebie zauważymy ?!
Kopara do ziemi. Większej głupoty chyba nie mógł wymyślić.
- Dobrze wiedzieć - rzuciłam ironicznie - Ale nie jestem aż tak psychopatyczną - zakreśliłam cudzysłów w powietrzu - Directionerką.
Wywrócił oczami.
- Nie rób ze mnie głupca - syknął, a ja skarciłam go spojrzeniem.
- Mojej pomocy akurat ci w tym nie trzeba - odgryzłam się i nadal patrzyłam na niego na idiotę. Było dobrze, a nagle oskarża mnie o coś takiego ?!
- Jesteś kolejną psycholką bez żadnych pohamowań - powiedział - Jackie miała rację.
Jackie. I to jest powód. Naplotła mu bzdur do głowy i od razu on jak zwykle uwierzył w każde słowo.
Oparłam rękę na biodrze.
- Czemu nie wygarnie mi wad sama ? Robisz za jej wafla ? - zakpiłam, co go tylko rozwścieczyło.
- Sądziłem,że jesteś inna.
- Bo jestem ! - praktycznie że wykrzyczałam mu to w twarz.
Pokręcił przecząco głową.
- Zaczynałem cię lubić. Ale już tak nigdy nie będzie.
Poczułam ukłucie. Nie czułam się jeszcze tak źle. Najgorsze, że zależało mi chociażby na jego przyjaźni, a tu przez jedną plotkę ze strony tej tapeciary zniszczył wszystko co mogło wyjść na dobre.
Nie chciałam znowu płakać. Zawsze mi się dostaję. Bez nauczki się nie obejdzie. Zakochuję się za szybko i robię sobie nadzieję, ale to koniec.
Zaczął pukać mnie w ramię.
-Nie..nie chciałem cię urazić... - próbował uratować sytuację.
- Za późno - warknęłam i odwracając się na pięcie zaczęłam iść w swoją stronę.
Zrobił to, złapał mnie za łokieć tak mocno, że nie dałam rady się od niego uwolnić.
- Powinnaś być zła, nie smutna - zauważył podnosząc brew, a ja wywróciłam oczami.
- Co to dla ciebie za różnica ? Osiągnąłeś swój cel pogrzebania resztek mojej dumy. Możesz mnie puścić ?
Westchnął ciężko i spojrzał mi w oczy.
- Naprawdę, sądziłem,że jesteś inna.
Ja też patrzyłam prosto w jego oświetloną blaskiem księżyca twarz.
- Tak. Ja też tak myślałam o tobie - szepnęłam i z trudem wyrywając się od niego, zawróciłam w swoją stronę.
~*~
Przekroczyłam sam próg mieszkania, zamknęłam drzwi i następnie oparłam się o nie plecami powoli zjeżdżając w dół. Miał mnie za jakąś niedorzeczną suko-psychofankę ...niewiarygodne.
Byłam tak wściekła na niego, że łzy zaczęły lecieć mi same. Nie mógł tego odłożyć przynajmniej do jutra ? Jackie go wysłała. Nienawidzi mnie i to było widać po jej pierwszym spojrzeniu na mnie. Fakt,może nie mam torebek Chanel, butów Christiana Louboutina i Alexandra McQuenn'a oraz drogiej i cennej biżuterii z diamentów, ale dobrze mi bez tego. A ona ocenia ludzi tylko po tym jakie marki ubrań noszą. Zayn najwidoczniej musi być identyczny. Nie kryje się w nim chyba żadna namiastka ludzkiego współczucia i bezwstydności. Może on po prostu lubi słowami ranić innych ? Płakałam bardziej. Spuchnięte od płaczu czerwone oczy przetarłam rękawem i wstałam.
Nie miałam siły wlec się po schodach na górę , tej nocy kanapa miała pięć minut sławy. No bo co może być przyjemniejszego niż ogrzanie na atłasowej kanapie swojego zmarzniętego tyłka ? Cokolwiek.
Chwyciłam pierwszą lepszą bordową poduszkę i przyłożyłam pod głowę. Przekręciłam się na bok, ogrzewając jeden z policzków i okryłam się mocniej puchatym białym kocykiem.
Zamoczyłam go. Po prostu nie mogłam nic poradzić na ten ciąg łez. Zraniono mnie po raz drugi.
~*~
Kolejna wiadomość, którą po przebudzeniu przeczytały moje zaspane oczy. Czternaście wiadomości i dziewięć nieodebranych. W tym wszystko to od Harry'ego.
- Czy te dziecko nie może spać w nocy - mruknęłam pod nosem, położyłam telefon obok siebie, a moja głowa znowu opadła na poduszkę.
Postanowiłam nie odpisywać, nie oddzwaniać. Pewnie on też chce mnie oskarżać o coś czego nie zrobiłam. Yasmin Pierce już nie chce mieć nic wspólnego z boysbandem o nazwie 'One Direction'. Nawet jeśli tylko jeden z nich zalazł mi za skórę.
- Doktor Alexandra Belle Pierce przeprowadza właśnie ostry dyżur - usłyszałam znajomy głos siostry, która dobierała się do kołdry i wyciągała spod niej samą nogę , tym samym nieświadomie wyrywając z łóżka pozostałe części ciała. Gdy w końcu zleciałam z hukiem na podłogę, zaprzestała przeszukiwania moich 'bolących miejsc'.
- Dziękuję, pani doktor. Stłukła mi pani kość ogonową ! - wstałam i rozmasowałam pośladki, otrzepując się.
Zachichotała.
- Ups ?
Przedrzeźniałam jej śmiech.
- Po co ci to było ?
- Wiesz, czytałam mój podręcznik medycyny i....
- Ah, czyli wszystko jasne - wtrąciłam w połowie jej odpowiedzi. Nie lubiła tego, ale to zapłata za drastyczną pobudkę i stłuczony tyłek.
Udałam się do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę w czajniku, a potem usmażyłam jajecznicę.
- Ale ty jesteś nie w sosie - zmarszczyła brwi siostra z niepokojem obserwując mnie, gdy właśnie usiadłam do stołu niosąc w ręce talerzyk i kubek.
- Ja ? Wydaje ci się.
- Zanim zrobiłaś tą jajecznicę, to zbiłaś pięć jajek i przeklinałaś pod nosem - zauważyła.
Wzruszyłam niedbale ramionami.
- Tak ? Nie zauważyłam.
Usiadła naprzeciwko mnie , przedtem włączając radio. Leciało One Direction - Kiss You.
- Wyłącz to ! - zagrzmiałam , a ona przełączyła na inną stację. Linkin Park - Burn it Down.
- Dziękuję.
- Co ci zrobili ci mali .... - domyślała się, że zespół jest zamieszany w tą sprawę.
Urwałam jej, próbując skończyć temat Brytyjczyków.
- Gdzie rodzice?
- W pracy.
- W sobotę ? Myślałam, że mają wolne.
- Nie zmieniaj tematu - spojrzała na mnie spode łba - Coś się dzieje.
Gdy zjadła, naczynia wstawiłam do zlewu.
- A kto zmyje ? - zatrzymała mnie Alex, gdy odchodziłam od zlewu.
- Zapytaj naczyń, może powiedzą - burknęłam i usiadłam na kanapę przed telewizor, włączając MTV.
Cribs. Dom ....ONE DIRECTION.
- Nie mają co puszczać w tej zasranej telewizji ?! - bez wahania przełączyłam na inny kanał. Serial obyczajowy. Zawsze spoko.
Na dół zszedł Max. Na nosie miał już Potterowskie okulary, a na sobie dwuczęściową długa piżamę w groszki i samochody.
Ziewnął i podszedł do lodówki.
- Co do jedzenia ? - z niewiadomego powodu spojrzał właśnie na mnie.
- A co ja jestem, superman ? - odparłam zgryźliwie.
Zayn Malik zepsuł mi humor. Wczoraj smutna i wściekła. Dzisiaj - tylko wściekła.
- Gdzie jest Kevin ? - zagadnęła brata Alex.
- Śpi.
- Yasmin, obudź go. Jest dziesiąta. Ma trening hokeja, pamiętasz ?
Podniosłam się z kanapy i niechętnie ruszyłam na górę do pokoju młodszego brata. Że też ja muszę ich budzić. Mogą kupić budzik, obliczyć jakiś czas słoneczny czy co tam oni mają. Młode Einsteiny.
Nie weszłam głębiej do pokoju, gdy wyraźnie usłyszałam,że Kev z kimś rozmawia . Sądząc po przymilonym uśmiechu i akcencie oraz słowami ' No, dobrze jak sobie życzysz moja droga" - z dziewczyną.
Weszłam nagle , strasząc chłopca, który wysapał ciche' do zobaczenia na hokeju' i rozłączył się.
- A ty, czego szukasz ?
- Wiesz, właściwie chciałam wynieść twój rozleniwiony tyłek z łóżka , ale widzę, że nie muszę - parsknęłam śmiechem - Jak się nazywa ta twoja 'Droga' ?
- Ile słyszałaś ? - odbiegł od tematu przybierając poker face.
- Pierwsza zadałam pytanie.
Odetchnął głęboko.
- No co ty, Kev. Siostrze rodzonej nie ufasz ? Z matki pierworodnej ?
Trącałam go żartobliwie łokciem w jego mały łokieć.
- No tak nie za bardzo - zmierzyłam go chytrym spojrzeniem - Ma na imię Bridgit.
poklepałam go po ramieniu.
- Pierwsza miłość ?
- Nie zakochałem się w niej !
Zaczęłam go przedrzeźniać.
- " Ależ oczywiście moja dorga, jak sobie życzysz. Do zobaczenia na hokeju, no. No, buziaczki. Pa "
Wyszedł z pokoju na dół, a ja zaczęłam chichotać.
Gdy oni jedli śniadanie, ja postanowiłam pójść na spacer.
~*~
Byłam już przebrana w to . Spacerowałam jak zwykle zamglonymi uliczkami Londynu . Dzisiaj nie było deszczu, co - w tym mieście - jest cudem. Dostrzegłam smukłą kobietę, a u jej boku Zack'a. On i jego mama. Może w końcu nie zostawi go samego i nie będę musiała organizować akcji ratunkowej .
Też mnie spostrzegł i wesoło zamachał, a ja 'odmachałam ' i z uśmiechem poszłam dalej.
Usłyszałam za sobą czyjeś szybkie kroki. Ten człowiek złapał mnie za ramiona i pociągnął w swoją stronę. Zdezorientowana odwróciłam się w stronę potencjalnego porywacza i kamień spadł mi z serca.
- Harry, wystraszyłeś mnie - rzuciłam ostro.
- Miło mi cię widzieć, Yas. Dobrze się dziś czuję, dobrze że pytasz.
Wywróciłam oczami.
- O co chodzi ?
- Nie odbierasz, nie odpisujesz... Martwiłem się.
Uśmiechnęłam się blado.
- Niepotrzebnie.
Stał i się po prostu gapił nie wiedząc o co mi chodzi.
- Pokłóciłaś się z Zaynem ?
Pewnie wszystko im wygadał , łatwo się domyśleć ale mimo wszystko zapytałam.
- Skąd wiesz ?
Zacisnął wargi, a potem obłędnie się uśmiechnął.
- Do-myśliłem się ?
- Wygadał - odrzekłam chłodno, na co niechętnie przytaknął.
- Wiem,że jesteś zła, ale chodź ze mną.
- Gdzie ?
- Zobaczysz.
Pociągnął mnie za ramię i szliśmy dalej.
- A teraz po prostu powiedz mi, jak się czujesz - uśmiechnął się.
Zastanawiałam się przez chwilę i ruszyłam z nim dalej chodnikiem.
~*~
Szczerze to idąc do parku nie wiedziałam co Zayn może chcieć ode mnie o tak późnej porze...Może ma jakieś kłopoty ze spaniem ? Nie wykluczę tej opcji. Ciemno, wietrznie,zimno. Gorzej sobie nie mógł wybrać. Byłam już coraz bliżej i udało mi się dostrzec chłopaka siedzącego na ławce. Tupał nogami. Od nerwów czy z zimna ? Schowałam ręce do kieszeni kurtki i podeszłam bliżej. Na mój widok wstał, podrapał się po głowie i odkaszlnął.
- No więc...o czym chciałeś ze mną rozmawiać ?
- Właściwie to chciałem się dowiedzieć czemu to robisz .. - rzekł już bardziej zdecydowanie, a ja nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.
- A jaśniej ? - zmarszczyłam brwi.
- Myślisz,że nie wiem ,że celowo położyłaś się na tej ławce w parku i udawałaś omdlenie z nadzieją, że ciebie zauważymy ?!
Kopara do ziemi. Większej głupoty chyba nie mógł wymyślić.
- Dobrze wiedzieć - rzuciłam ironicznie - Ale nie jestem aż tak psychopatyczną - zakreśliłam cudzysłów w powietrzu - Directionerką.
Wywrócił oczami.
- Nie rób ze mnie głupca - syknął, a ja skarciłam go spojrzeniem.
- Mojej pomocy akurat ci w tym nie trzeba - odgryzłam się i nadal patrzyłam na niego na idiotę. Było dobrze, a nagle oskarża mnie o coś takiego ?!
- Jesteś kolejną psycholką bez żadnych pohamowań - powiedział - Jackie miała rację.
Jackie. I to jest powód. Naplotła mu bzdur do głowy i od razu on jak zwykle uwierzył w każde słowo.
Oparłam rękę na biodrze.
- Czemu nie wygarnie mi wad sama ? Robisz za jej wafla ? - zakpiłam, co go tylko rozwścieczyło.
- Sądziłem,że jesteś inna.
- Bo jestem ! - praktycznie że wykrzyczałam mu to w twarz.
Pokręcił przecząco głową.
- Zaczynałem cię lubić. Ale już tak nigdy nie będzie.
Poczułam ukłucie. Nie czułam się jeszcze tak źle. Najgorsze, że zależało mi chociażby na jego przyjaźni, a tu przez jedną plotkę ze strony tej tapeciary zniszczył wszystko co mogło wyjść na dobre.
Nie chciałam znowu płakać. Zawsze mi się dostaję. Bez nauczki się nie obejdzie. Zakochuję się za szybko i robię sobie nadzieję, ale to koniec.
Zaczął pukać mnie w ramię.
-Nie..nie chciałem cię urazić... - próbował uratować sytuację.
- Za późno - warknęłam i odwracając się na pięcie zaczęłam iść w swoją stronę.
Zrobił to, złapał mnie za łokieć tak mocno, że nie dałam rady się od niego uwolnić.
- Powinnaś być zła, nie smutna - zauważył podnosząc brew, a ja wywróciłam oczami.
- Co to dla ciebie za różnica ? Osiągnąłeś swój cel pogrzebania resztek mojej dumy. Możesz mnie puścić ?
Westchnął ciężko i spojrzał mi w oczy.
- Naprawdę, sądziłem,że jesteś inna.
Ja też patrzyłam prosto w jego oświetloną blaskiem księżyca twarz.
- Tak. Ja też tak myślałam o tobie - szepnęłam i z trudem wyrywając się od niego, zawróciłam w swoją stronę.
~*~
Przekroczyłam sam próg mieszkania, zamknęłam drzwi i następnie oparłam się o nie plecami powoli zjeżdżając w dół. Miał mnie za jakąś niedorzeczną suko-psychofankę ...niewiarygodne.
Byłam tak wściekła na niego, że łzy zaczęły lecieć mi same. Nie mógł tego odłożyć przynajmniej do jutra ? Jackie go wysłała. Nienawidzi mnie i to było widać po jej pierwszym spojrzeniu na mnie. Fakt,może nie mam torebek Chanel, butów Christiana Louboutina i Alexandra McQuenn'a oraz drogiej i cennej biżuterii z diamentów, ale dobrze mi bez tego. A ona ocenia ludzi tylko po tym jakie marki ubrań noszą. Zayn najwidoczniej musi być identyczny. Nie kryje się w nim chyba żadna namiastka ludzkiego współczucia i bezwstydności. Może on po prostu lubi słowami ranić innych ? Płakałam bardziej. Spuchnięte od płaczu czerwone oczy przetarłam rękawem i wstałam.
Nie miałam siły wlec się po schodach na górę , tej nocy kanapa miała pięć minut sławy. No bo co może być przyjemniejszego niż ogrzanie na atłasowej kanapie swojego zmarzniętego tyłka ? Cokolwiek.
Chwyciłam pierwszą lepszą bordową poduszkę i przyłożyłam pod głowę. Przekręciłam się na bok, ogrzewając jeden z policzków i okryłam się mocniej puchatym białym kocykiem.
Zamoczyłam go. Po prostu nie mogłam nic poradzić na ten ciąg łez. Zraniono mnie po raz drugi.
~*~
Kolejna wiadomość, którą po przebudzeniu przeczytały moje zaspane oczy. Czternaście wiadomości i dziewięć nieodebranych. W tym wszystko to od Harry'ego.
- Czy te dziecko nie może spać w nocy - mruknęłam pod nosem, położyłam telefon obok siebie, a moja głowa znowu opadła na poduszkę.
Postanowiłam nie odpisywać, nie oddzwaniać. Pewnie on też chce mnie oskarżać o coś czego nie zrobiłam. Yasmin Pierce już nie chce mieć nic wspólnego z boysbandem o nazwie 'One Direction'. Nawet jeśli tylko jeden z nich zalazł mi za skórę.
- Doktor Alexandra Belle Pierce przeprowadza właśnie ostry dyżur - usłyszałam znajomy głos siostry, która dobierała się do kołdry i wyciągała spod niej samą nogę , tym samym nieświadomie wyrywając z łóżka pozostałe części ciała. Gdy w końcu zleciałam z hukiem na podłogę, zaprzestała przeszukiwania moich 'bolących miejsc'.
- Dziękuję, pani doktor. Stłukła mi pani kość ogonową ! - wstałam i rozmasowałam pośladki, otrzepując się.
Zachichotała.
- Ups ?
Przedrzeźniałam jej śmiech.
- Po co ci to było ?
- Wiesz, czytałam mój podręcznik medycyny i....
- Ah, czyli wszystko jasne - wtrąciłam w połowie jej odpowiedzi. Nie lubiła tego, ale to zapłata za drastyczną pobudkę i stłuczony tyłek.
Udałam się do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę w czajniku, a potem usmażyłam jajecznicę.
- Ale ty jesteś nie w sosie - zmarszczyła brwi siostra z niepokojem obserwując mnie, gdy właśnie usiadłam do stołu niosąc w ręce talerzyk i kubek.
- Ja ? Wydaje ci się.
- Zanim zrobiłaś tą jajecznicę, to zbiłaś pięć jajek i przeklinałaś pod nosem - zauważyła.
Wzruszyłam niedbale ramionami.
- Tak ? Nie zauważyłam.
Usiadła naprzeciwko mnie , przedtem włączając radio. Leciało One Direction - Kiss You.
- Wyłącz to ! - zagrzmiałam , a ona przełączyła na inną stację. Linkin Park - Burn it Down.
- Dziękuję.
- Co ci zrobili ci mali .... - domyślała się, że zespół jest zamieszany w tą sprawę.
Urwałam jej, próbując skończyć temat Brytyjczyków.
- Gdzie rodzice?
- W pracy.
- W sobotę ? Myślałam, że mają wolne.
- Nie zmieniaj tematu - spojrzała na mnie spode łba - Coś się dzieje.
Gdy zjadła, naczynia wstawiłam do zlewu.
- A kto zmyje ? - zatrzymała mnie Alex, gdy odchodziłam od zlewu.
- Zapytaj naczyń, może powiedzą - burknęłam i usiadłam na kanapę przed telewizor, włączając MTV.
Cribs. Dom ....ONE DIRECTION.
- Nie mają co puszczać w tej zasranej telewizji ?! - bez wahania przełączyłam na inny kanał. Serial obyczajowy. Zawsze spoko.
Na dół zszedł Max. Na nosie miał już Potterowskie okulary, a na sobie dwuczęściową długa piżamę w groszki i samochody.
Ziewnął i podszedł do lodówki.
- Co do jedzenia ? - z niewiadomego powodu spojrzał właśnie na mnie.
- A co ja jestem, superman ? - odparłam zgryźliwie.
Zayn Malik zepsuł mi humor. Wczoraj smutna i wściekła. Dzisiaj - tylko wściekła.
- Gdzie jest Kevin ? - zagadnęła brata Alex.
- Śpi.
- Yasmin, obudź go. Jest dziesiąta. Ma trening hokeja, pamiętasz ?
Podniosłam się z kanapy i niechętnie ruszyłam na górę do pokoju młodszego brata. Że też ja muszę ich budzić. Mogą kupić budzik, obliczyć jakiś czas słoneczny czy co tam oni mają. Młode Einsteiny.
Nie weszłam głębiej do pokoju, gdy wyraźnie usłyszałam,że Kev z kimś rozmawia . Sądząc po przymilonym uśmiechu i akcencie oraz słowami ' No, dobrze jak sobie życzysz moja droga" - z dziewczyną.
Weszłam nagle , strasząc chłopca, który wysapał ciche' do zobaczenia na hokeju' i rozłączył się.
- A ty, czego szukasz ?
- Wiesz, właściwie chciałam wynieść twój rozleniwiony tyłek z łóżka , ale widzę, że nie muszę - parsknęłam śmiechem - Jak się nazywa ta twoja 'Droga' ?
- Ile słyszałaś ? - odbiegł od tematu przybierając poker face.
- Pierwsza zadałam pytanie.
Odetchnął głęboko.
- No co ty, Kev. Siostrze rodzonej nie ufasz ? Z matki pierworodnej ?
Trącałam go żartobliwie łokciem w jego mały łokieć.
- No tak nie za bardzo - zmierzyłam go chytrym spojrzeniem - Ma na imię Bridgit.
poklepałam go po ramieniu.
- Pierwsza miłość ?
- Nie zakochałem się w niej !
Zaczęłam go przedrzeźniać.
- " Ależ oczywiście moja dorga, jak sobie życzysz. Do zobaczenia na hokeju, no. No, buziaczki. Pa "
Wyszedł z pokoju na dół, a ja zaczęłam chichotać.
Gdy oni jedli śniadanie, ja postanowiłam pójść na spacer.
~*~
Byłam już przebrana w to . Spacerowałam jak zwykle zamglonymi uliczkami Londynu . Dzisiaj nie było deszczu, co - w tym mieście - jest cudem. Dostrzegłam smukłą kobietę, a u jej boku Zack'a. On i jego mama. Może w końcu nie zostawi go samego i nie będę musiała organizować akcji ratunkowej .
Też mnie spostrzegł i wesoło zamachał, a ja 'odmachałam ' i z uśmiechem poszłam dalej.
Usłyszałam za sobą czyjeś szybkie kroki. Ten człowiek złapał mnie za ramiona i pociągnął w swoją stronę. Zdezorientowana odwróciłam się w stronę potencjalnego porywacza i kamień spadł mi z serca.
- Harry, wystraszyłeś mnie - rzuciłam ostro.
- Miło mi cię widzieć, Yas. Dobrze się dziś czuję, dobrze że pytasz.
Wywróciłam oczami.
- O co chodzi ?
- Nie odbierasz, nie odpisujesz... Martwiłem się.
Uśmiechnęłam się blado.
- Niepotrzebnie.
Stał i się po prostu gapił nie wiedząc o co mi chodzi.
- Pokłóciłaś się z Zaynem ?
Pewnie wszystko im wygadał , łatwo się domyśleć ale mimo wszystko zapytałam.
- Skąd wiesz ?
Zacisnął wargi, a potem obłędnie się uśmiechnął.
- Do-myśliłem się ?
- Wygadał - odrzekłam chłodno, na co niechętnie przytaknął.
- Wiem,że jesteś zła, ale chodź ze mną.
- Gdzie ?
- Zobaczysz.
Pociągnął mnie za ramię i szliśmy dalej.
- A teraz po prostu powiedz mi, jak się czujesz - uśmiechnął się.
Zastanawiałam się przez chwilę i ruszyłam z nim dalej chodnikiem.
Czytasz=Komentujesz ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)